Rozdział 19

601 43 4
                                    

Juvia Pov.

Po całej zabawie, wróciliśmy pod szkołę po swoje tornistry. Po kilku minutach opuściliśmy teren szkoły i mimo iż było nam zimno wcale się nie śpieszylismy. Można śmiało powiedzieć, że czerpaliśmy przyjemność z obecności drugiej osoby. Gdy zostało nam 10 minut do określonego celu, poczułam jak moje dłonie marzną. Odruchowo chciałam schować je do kieszeni, ale zamiast na nie, ześliznęły się one po materiale mojej kurtki. Momentalnie przypomniało mi się, że w tej nie mam kieszeni, a moja poprzednia suszy się gdzieś na strychu. Mimowolnie zadrżałam, co ściągneło uwagę Lyon'a.

- Wszystko dobrze?

- Tak. - odpowiedziałam nazbyt szybko. - chłopak stanął w miejscu i zlustrował mnie całą wzrokiem, zatrzymując go dłużej na moich zmarznietych dłoniach i na miejscach, gdzie powinnam mieć kieszenie.

- Ehhh... - westchnął - Czemu nie mówiłaś, że nie masz w tej kurtce, gdzie rąk zapchać? - oznajmił i zaczął szukać czegoś w swoich kieszeniach. Wyciągnął swoje rękawiczki w moją stronę - Bierz i ubieraj. - chwile się zastanowiłam, lecz szybko zrugałam się w myślach, że on przecież i tak dzisiaj już dużo dla mnie zrobił.

- Nie, bo wtedy tobie będzie zimno. - powiedziałam stanowczo, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Ubieraj i nie gadaj.

- Nie. - skończyłam mówić i odwróciłam się tyłem do niego.

- Dobra. Idziemy na ugodę. - wcisnął mi do ręki lewą rękawiczkę, a sobie zostawił prawą, która chwile później widniała na jego dłoni. Idąc jego przykładem na mojej dłoni znalazła się ona także. Gdy zauważył, że skończyłam, wyciągnął swoją lewą rękę w moją stronę i z pełną powagą zadał pytanie.

- Mogę prosić? - nie wiedząc o co chodzi, podałam mu moją zaczerwienioną z zimna kończynę. W ten sposób wylądowałam w ciekawej sytuacji. Ide sobie za ręke z Lyon'em we wcześniej obranym kierunku. Gdy zostało nam 5 minut do celu podróży, postanowiłam mu podziękować.

- Emm... dziękuje ci za wcześniejszy ratunek i to. - podniosłam wyżej nasze splecione razem dłonie i lekko nimi potrząsnęłam. Po chwili jednak stanęłam i odwróciłam się do tyłu.

- Coś się stało?

- Mam wrażenie, że ktoś nas śledzi. - oznajmiłam spokojnie. Chłopak popatrzył na mnie jak na wariatkę i nic sobie z tego nie robiąc pociągnął mnie mocniej w stronę, gdzie było widać już zarys budynku docelowego.

- Jak mogę ci się odwdzięczyć? - spytałam z zaskoczenia. Na co chłopak zaśmiał się.

- Pomyślmy... O już wiem. Dwie rzeczy. Chcę buzi. O tu. - wskazał na policzek i zaśmiał się z mojej miny - No i możesz w ramach rekompensaty zaprosić mnie na herbatkę, bo nie lubię kawy.

- Buzi dla księżniczki Slytherinu? - chłopak pokiwał głową, ale nie dał się wytracić z równowagi psychicznej  (dop. aut. Podpierniczone z Tom, jak) - Och, moje szczęście pójdź w me ramiona. - biało-włosemu nie trzeba było dwa razy powtarzać, bo po chwili już trwaliśmy w uścisku.

- To teraz buzi. - powiedział miedzy śmiechem i zatrzepotał rzęsami, na co ja odpowiedziałam parsknięciem i gdybym nie obejmowała tej Wieży Eiffla to zrobiłabym pieknego facepalm'a.

- Zgoda, zgoda. - stanęłam na palcach i lekko zachwiałam się, przez co zamiast w policzek, trafiłam niebezpiecznie blisko ust. Popatrzyłam się lekko zestresowana w jego oczy, w których tańczył iskierki szczęścia. Stres spłynął po mnie jak woda po kaczce i znów miałam wrażenie, że mogę utonąc w jego ciemnych oczach.
Pierwszy z szoku otrząsnął się siwo-włosy.

Akademia Fairy TailOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz