Rozdział 33

380 31 5
                                    

Lucy Pov.

Otworzyłam moje patrzałki i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8.30. Zamknęłam oczy i spałabym sobie dalej, gdyby nie to, że ktoś postanowił przerwać mi zasłużony odpoczynek. Po omacku odszukałam telefon na komódce obok łóżka, przy okazji jakimś cudem wciskając zieloną słuchawkę.

- Halo? - powiedziałam zaspanym głosem.

- Lu-chan! - wykrzyczała osoba po drugiej stronie, którą okazała się Levy, bo tylko ona tak do mnie mówi - Potrzebna mi twoja magiczna zdolność do wybierania sukienek na ważne sprawy.

- Dobrze, ale o co chodzi?

- G-Gajeel zaprosił mnie do restauracji, a później na s-spacer. - te słowa podziałały na mnie jak kubeł z zimną woda. Z pozycji leżącej podniosłam się do siedzącej i otworzyłam szeroko oczy.

- Żartujesz?

- Lucynko! Czy ty myślisz, że żartowałabym z takiej sprawy?! - ton jakim to powiedziała mówił sam za siebie, że nie żartuje. Do tego użyła pełnego przezwiska, sprawa jest poważna.

- Spokojnie stara. Oddychaj powoli. - mówiłam spokojnym tonem - A teraz się tłumacz. Jak? Gdzie? Kiedy to się stało? Na którą jesteście umówieni i w jakiej restauracji?

- Emm... W czwartek po lekcjach, gdy miałam wracać sama, Gajeel powiedział, że może mnie odwieźć. Zgodziłam się, bo przecież było w kij zimno, ale zawsze szybciej będę jeśli podwiezie mnie skuterem. Zawiózł mnie pod dom i na chwilę odpłynął myślami, po czym zadał pytanie Pójdziesz ze mną na wspólne lepienie bałwana? - wypowiedziała to zdanie, a ja parsknęłam starając się powstrzymać od śmiechu, co na szczęście mi się udało - Tak wiem jak to brzmi. Po tym, że wyglądał jakby miał zaraz zejść na zawał wywnioskowałam, że pewnie zadać inne pytanie. Nie trudząc się tym, oczywiście zgodziłam się, na co on powiedział, że w sumie w piątek po lekcjach bedzie mu pasowało. - przytaknęłam i pożegnałam się z nim. Dzień poźniej pisaliśmy między sobą, po tym jak okazało się, że jest wolne. Jednogłośnie opowiedzieliśmy się za godziną 12. Nie będę ci opisywać jak wyglądało poźniej, więc skracając tą zacną historyjkę, gdy po pewnym czasie skończyliśmy, a propo pójdź do tego parku niedaleko szkoły, bo tam jest ten bałwan.

- Jakieś cechy charakterystyczne? Tam może być ich teraz pierdyliard.

- Ma garnek na głowie i jedna z jego rąk to stara miotła. Nie wnikaj co tam się działo i skąd to mamy. - zaśmiała się otwarcie, a ja po chwili jej zawtórowałam - Ale wracając do tematu, znów odprowadził mnie do drzwi i gdy miałam wchodzić do domu, spytał się czy pójdę z nim do restauracji i na spacer. Zgodziłam się i idziemy do chyba Blau Doranbolt.

- A przypadkiem nie do Blue Dragon?

- Ty wiesz, że masz racje?

- Byłam tam z Natsu, jeżeli macie zamiar zamówić spaghetti to bierzcie jedno no spółkę.

- Lu-chan czemu nie opowiedziałaś mi jak tam było? I najważniejsze, czemu mi nic i tym nie powiedziałaś?!

- Gomenasai Levy. Opowiem ci jak bedę szukało dla ciebie stroju na dzisiejsze wyjście. Wogóle to na którą jesteście umówieni?

- Powiedział żebym o 17 była gotowa, a poza tym jak odchodził to mamrotał coś pod nosem o tym, że już wtedy będzie ciemno i to pozwoli mu działać. Przy okazji, gdy odchodził i myślał, że go nie słyszęo wspominał coś o mości dla zakochanych i tam będzie miał szansę. Nie jestem pewna czy moje przeczucia są prawdziwe, ale jestem dobrej myśli.

- Oke do wpadnę do ciebie o około 12 i zrobie cię na bóstwo moja droga. Do zobaczenia potem. Dziewczyna pożegnała się ze mną, a ja popatrzyłam na zegarek i prawie padłam.

Akademia Fairy TailOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz