Rozdział 35

284 28 11
                                    

Natsu Pov.

Następnego dnia obudził mnie dźwięk drzwi... odbijających się od ściany. Otworzyłem jedno oko i popatrzyłem w tamtą stronę, a widok który tam zastałem zmusił mnie do otworzenia drugiego. We framudze stał mój tato ubrany w swoje ulubione jeansowe spodnie, czarną koszulkę, jakieś pomarańczowo-niebieskie buty i co najlepsze w różnowy fartuszek z napisem I'm sexy and I know it.

- Natsu wstawaj! O 12 chce nas odwiedzić twój brat ze swoją dziewczyną, a ja nie mam zamiaru przyjmować ich w... - urwał i szukał dobrego słowa - tym czymś. - zanim zdążyłem coś powiedzieć Igneel wyszedł z pokoju, a chwilę później znów usłyszałem jego głos - Aha i jeszcze jedno. Zamknij buzię, bo ci mucha wleci.

Dobra bez jaj kiedy ja to? - zadałem pytanie sam sobie. Do moich uszu dobiegł huk, a potem ciche przekleństwo. Prawdopodobnie mój rodziciel potknął się o jeden ze swoich sprzętów sprzątajacych. Popatrzyłem na zegarek i myślałem nad powaleniem głową w ścianę, ale na szczęście się rozmyśliłem.

On żartuje!? Wstawać o prawie 8 w niedzielę? To będzie sprzątanie z grubej rury. - pomyślałem.
Wygramoliłem się z łóżka i skierowałem się w stronę łazienki, aby zrbić poranną toaletę. Po jej skonczeniu poczłapałem do kuchni skąd unosił się ładny zapach. Stanąłem w drzwiach, a moje oczy musiały wyglądać jak dwie gwiazdki. Opamiętałem się i już miałem zadać pytanie, gdy moja druga mamusia mnie wyprzedziła.

- Siadaj Natsu. Po twojej minię wnioskuję, że chcesz zapytać do której zostają? - kątem oka popatrzył na mnie i gdy zauważył, że kiwam głową, dokonczył mówić - Zostają do 17, bo w porównaniu do ciebie oni się uczą, więc jedz.

Zabrałem się za jedzenie, które nie wiadomo kiedy pojawiło się na stole. Po skończonym posiłku podziękowałem i udałem się do pomieszczenia, które odwiedziłem rano. Umyłem zęby, koszulkę zmieniłem na butelkowo-zieloną i ubrałem czarne dresy. Wróciłem na dół, a swoje słowa skierowałem do czerwono-włosego.

- Członek Brygady Igneel'a melduje się na posterunku. - po tych słowach zasalutowałem i stanąłem na baczność. Ojciec na początku oniemiały i lekko skołowany powtórzył moją czynność. Na jego twarz wstąpiła maska dobrego wodza i zaczał przemówienie.

- Żołnierzu Natsu, zostało nam niecałe 3 godziny do przyjęcia Dowodzących. Bierzesz się za odkurzanie domu, ścieranie kurzy i ogólny porządek. - spuścił nieco z tonu - No wiesz, jak Zeref przyjedzie, to nie chcę słuchać jego narzekań o walających się ubraniach i tym, że nam zaraz coś zmutuje w tym domu i założy własną kolonię. - znowu wrócił do poprzedniego tonu - Spocznij! Wymaszeruj! I nie zapomnij o swoim pokoju.

- Tak jest! - odkrzyknąłem i już miałem lecieć po odkurzacz, gdy w mojej głowie pojawiło się jedno pytanie. - Tak właściwie,to ty co będziesz robić?

- Siedzieć na moich zgrabnych... - zakaszlałem, aby opanowac śmiech - czterech literach i obserwować jak się męczysz. - oznajmił z wręcz namacalną ironią.

O Yato on wie co to ironia? - spytałem siebie zaskoczony.

- A tak serio jak odkurzysz, to umyję podłogę, ogarnę łazienkę i rzy okazji upiekę babeczki.

- To napewno babeczek. - wydumałem, a ten spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc - Męska wersja babeczki.

- Tak, tak z naszym Zerevis sobie później poplotkujesz. - w tej chwiki moja twarz wyrażała tyle co Merci... normalnie więcej niż 1000 słów. A może to było Rafaello? - No co?

- Bozia nieee! - zrobiłem przysłowiowy słowiański przykuc i zadałem sobie kolejne pytanie dzisiejszego dnia - Kolejny shipper?

Momentalnie się ogarnąłem i poszedłem po odkurzacz zostawiając mojego ojca z ciekawością wypisaną na twarzy. Na początku pozbierałem ubrania w moim pokoju i dopiero zabrałem się do roboty. Począwszy od mojej sypialni kończąc na saloni i przedpokoju. Po skończeniu rzuciłem urządzenie ssące do schowka. Poszukałem ręcznika papierowego, sprayu do ścierania kurzy i zabrałem się do dalszej pracy. Po około godzinie skończyłem i poszedłem do kuchni po szklankę wody.

Akademia Fairy TailOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz