Bonus

211 14 8
                                    

Natsu Pov.

 Każdy z nas ma taki dzień w który chciałby dłużej pospać, ale nie jest mu to dane, bo akurat w ten dzień ma szkołę, wyjście do pracy czy nadchodzi czas, aby przedstawić rodzicom swoją drugą połówkę... Jak zapewne się domyślacie mnie dostąpił ostatni z wymienionych wcześniej zaszczytów. Tak, właśnie dzisiaj mam przedstawić Lucy mojemu rodzicielowi. Po dłuższej chwili drzwi do mojego pokoju staja otworem, a z nich jak król i władca wyłania się nie kto inny jak Igneel.

- Cześć młody. Piękny dziś mamy dzionek, nie? - spytał i odsłonił rolety, a do mojego pokoju wpadło światło bijąc mnie prosto po oczach. Pewnie rzuciłbym w niego poduszką, gdyby nie to, że siedziałem na łóżko zapatrzony w jeden punkt - Natsu, wszystko dobrze?

- Tak.

- Stresujesz się?

- Nie.

- Bardzo?

- Tak. - czerwono-włosy westchnął i usiadł na krańcu mojego łóżka.

- Czym tak właściwie się stresujesz?

- No tym, że... - i w tym momencie zbaraniałem (dop. aut. No mówię wam, normalnie jak Aries).

- Widzisz? Nie ma czego się obawiać, poza tym, jeśli przyjdzie ci do głowy to, że Lucy mogłaby cię zostawić, to popukaj się w głowię. Jakby nie patrzeć dziewczyna nic nie zrobiła sobie z pogróżek skierowanych w jej stronę i dalej się z tobą spotykała. - po tych słowach mój ojciec poczochrał mnie po moich i tak dzisiaj źle wyglądających włosach i w kilku susach znalazł się w drzwiach, gdzie schylił się przed lecącą w jego stronę poduszką. Wystawiłem mu język i wyskoczyłem z łóżka, po czym przebrałem się w coś wygodnego. Już nieco rozluźniony podszedłem do kuchnii, gdzie czekała już na mnie jajecznica.
 Po kwadransie zwarty i gotowy zabrałem się chyba za moje zajęcie porządkowe, czyli odkurzanie. Lawirowałem między pokojami i wykonywałem jakieś dziwne pozy do muzyki, którą włączyłem sobie na telewizorze, nie szczędząc sobie przy tym śpiewania. Dlaczego dziwne zapytacie? Dlatego, że tak jak już poinformowała was Lucy jestem po prostu kiepskim tancerzem, a o śpiewaniu nie będę wspominał. Skąd to wiem? Akurat, kiedy skończyłem Igneel pokazał mi nagranie z czasu, gdy odkurzałem korytarz.

Mam nadzieję, że Lucy nigdy tego nie zobaczy. - pomyślałem przerażony, gdy brałem do ręki mopa. Po kolejnych kilku kwadransach dom lśnił czystością, a ja chcąc uniknąć komentarza na temat mojego zapachu sam poczłapałem w stronę prysznica.
 Czysty i pachnący chciałem przebierać się w czarne jeansy, białą koszulkę i czerwoną bluzę, której jak na złość nigdzie nie mogłem znaleźć. Po spędzeniu kilku minut w mojej szafie i nie odnalezieniu zaginionej rzeczy w końcu się poddałem i założyłem granatową kangurkę. Akurat, gdy skończyłem na mój telefon dostałem wiadomość, że Lucy będzie w ustalonym miejscu. Zbiegłem na dół, szybko zarzuciłem na siebie odzież wierzchną i po krzyknięciu, że zaraz wrócę wyszedłem z domu.
 Po pewnym czasie moim oczom ukazała się tak dobrze znana mi osoba.

- Witam piękną panią. - wyszeptalem jej do ucha, gdy ta mnie przytuliła na powitanie. Blondynka spiekła raka, ale jej twarz zaraz wróciła do swojego poprzedniego koloru.

- Prowadź ty mój Apollo. - odparła i zaczęła się śmiać, a ja prychnąłem. Złapałem ją za rękę i skierowaliśmy się w stronę nasz... mojego domu.
 Doszliśmy na miejsce i jak na dżentelmena przystało przepuściłem ją przodem. Wogóle to wiecie skąd się wziął zwyczaj przepuszczania kobiet w drzwiach? Nie? To słuchajcie, bo kiedyś właśnie w taki sposób sprawdzało się czy nie ma w jaskinii niedźwiedzia. Mimo tego mogę wam powiedzieć szczerze, że wolałbym wściekłego niedźwiedzia od wściekłej Lucy. Ale wracając do tematu. Zdjęliśmy kurtki wraz z butami i zaczęliśmy się przesuwać wgłąb domu. Gdy byliśmy niedaleko kuchni obok której musieliśmy przejść do naszych uszu zaczęły dostawać się dziwne dźwięki.

Akademia Fairy TailOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz