Rozdział 45

204 12 15
                                    

Juvia Pov.

Droga do stolika strasznie mi się dłużyła i mimo iż była to nie cała minuta dla mnie była to prawie wieczność. Przepchałam się jeszcze przez kilkoro tańczących ludzi, a moim oczom ukazał mój cel podróży, przy którym o zgrozo, nie zastałam Lyon'a.

- Lucy! - wykrzyknęłam imię blondynki i jeszcze szybciej pobiegłam w stronę stołu o mało nie potykając się na tyle mojej sukienki, który wplątał mi się między nogi. Mimo tego dotarłam do mojego celu, gdzie ujrzałam nie tylko Natsu, Lucy, Mirajne oraz Laxus'a, ale także Levy i Gajeel'a.

- Juvia? Coś się stało? - pokiwałam głową twierdzącą, bo ciężko było mi złapać oddech - Chcesz wody?

- N-nie. Gdzie... gdzie jest Lyon?!

- Huh, Lyon? Powiedział, że źle się czuję i poszedł do domu. - wtem jakby jej coś przyszło do głowy, a brązowe oczy stały się prawie czarne.

Czy ona wiedziała, zanim ja sama się dowiedziałam? - zadałam sobie pytanie.

- Nie mów, że... - nie dokończyła, bo ja już smutno kiwałam głową.

- Juvia, łap! - krzyknęła jak się okazało Mirajne i puściła mi oczko, gdy w moich rękach wylądowała jakaś narzutka na ramiona - Leć i pamiętaj! Chcę zostać drugą... - tego już nie usłyszałam, bo biegłam jakby mnie goniło stado hipogryfów. Po dłuższej chwili, gdy moim oczom ukazało się wyjście, diametralnie przyśpieszyłam, by zaraz się od niego odbić w całej mojej okazałości. Dzięki czemu zdążyłam z bliska zapoznać się z płytkami, mimo niezbyt miękiego lądowania, szybko się pozbierałam i otworzyłam drzwi tym razem w dobrą stronę. Stanęłam przed wejściem głównymi, ale nigdzie nie zobaczyłam biało-włosego, natomiast świecące lampy, które ledwo dawały światło, wcale nie pomagały. Wytężyłam bardziej wzrok i po kolejnym przestudiowaniu terenu, znalazłam mój cel niebezpieczne szybko idący ku bramie wyjściowej.

- Lyon! - krzyknęłam i zaczęłam zbiegać po schodach. Ten zwolnił krok, ale się nie zatrzymał.

Nie, bo po co? Napewno się przesłyszałeś. - sarknęłam w myślach.

- Lyon! - krzyknęłam, gdy byłam już prawie u celu. Tym razem wcześniej wspomniany, zaniechał swojej czynności i nawet odwrócił się w moją stronę.

- Juvia?! - spytał zaskoczony, gdy stałam w odległości kilku metrów od niego - Czemu nie jesteś z Gray'em?

- Ja... (dop. aut. Ludzie, naprawdę, zróbcie tu chwilę przerwy, żeby ta wypowiedź miała sens) lately I've been, I'v been thinking...

- I want you to be happier. I want you to be happier... (dop. aut. Tu też) Więc czemu? Nie byłabyś szczęśliwa z Gray'em?

- Idiota. - podeszłam do niego, po czym stanęłam na palcach, aby zwiększyć choć minimalnie swój wzrost - Ty nim jesteś, a bez ciebie nie będę szczęśliwa. - wyszeptałam. Chłopak odsunął mnie na długość swoich ramion i oczami wyglądającymi jak duże monety wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę.

- Ty... ty zrozumiałaś o co mi chodzi, prawda?

- A jak myślisz? - śnieżno-włosy nie odezwał się przez jakiś czas i przestał trzymać mnie swoimi rękami. Następnie wypuścił obłoczek pary ze swoich ust i zaczął się wpatrywać w rozgwieżdżone niebo.

- Chyba już dziś nie ma co tchórzyć. - stwierdził pewnie na swoje przemyślenia, po kilku minutach ciszy - Juvio, już od naszego pierwszego spotkania zawróciłaś mi w głowie. Od tego czasu stałaś się moim słońcem, które oświetlało każdą minutę mojego życia. Jesteś dla mnie wszystkim, słońcem, sennym marzeniem i całym moim światem. Ja... ja cię kocham... - po tych słowach uśmiechnęłam się do niego ciepło i złapałam go za przód kurtki, aby przyciągnąć go do pocałunku (dop. aut. Wreszcie jej to powiedziaaał! *wyciera oczy* Ja wcale nie płaczę i Kivi_TFM też nie).
Po pewnym czasie poczułam, że robi mi się zimno i mimowolnie zadrżałam, co zwróciło uwagę Lyon'a. Zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu i zrobił przysłowiowego facepalm'a. Szybko zdjął z siebie kurtkę i po zarzuceniu mi jej na ramiona przytulił.

Akademia Fairy TailOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz