Levy Pov.
Wyszłam z budynku szkolnego i zatrzymałam się na szczycie kamiennych schodów. Wypuściłam z ust powietrze, a ono zamieniło się w obłoczek pary. Pogoda nie zachęcała do wychodzenia ze środka, ale jakoś musiałam dostać się do domu. Postawiłam nogę na pierwszym schodku, gdy nagle usłyszałam głos (dop. aut. Co ta ałtorka ma z tymi głosami?)
- Levy!! - odwróciłam się w stronę z której dobiegał dźwięk, a moim oczom ukazał się Gajeel - Eee... ohayou.
- Ohayou. - odpowiedziałam i zadrżałam, co nie umknęło uwadze mojego towarzysza.
- Nie potrzebujesz może podwózki?
- Właściwie to chyba tak.
- To wskakuj, podrzucę cię. - czarno-włosy wyciągnął spod siedzenia skutera drugi kask i podał go mi. Zrobiłam co trzeba i chwilę później już siedziałam na odpowiednim miejscu.
- Gdzie mam się... - nie dokończyłam, bo chłopak ruszył. Co racja z niewielką prędkością, ale ona i tak wystarczyła, aby odrzucić mnie lekko w tył. Szybko owinęłam swoje dłonie wokół talii kierowcy, a twarz docisnęłam do jego pleców, aby ukryć duży rumieniec, który szczypał mnie w policzki. Gdy to zrobiłam, minęliśmy bramę wjazdową i wyruszyliśmy w podróż.
Po 10 minutach staliśmy pod furtką do mojego domu, gdy czerwono-oki zapatrzył się na wystawę jednego ze sklepów.Ahh, walentynki dopiero miesiąc, a ci już inwiglują w świat, aby zachęcić ludzi do zakupów.
- Levy? - dźwięk mojego imienia wyrwał mnie z zadumy, więc szybko spojrzałam na swojego towarzysza.
- Tak?
- Czy p-pójdziesz ze mną na... lepienie bałwana?
Gajeel, od kiedy ty się jąkasz?
- Pewnie. Kiedy ci pasuje?
- Jutro prawdopodobnie ma być wolne.
- Co? Skąd to wiesz?
- Podobno ktoś coś mówił, ale dla pewności będę czatował na stronie szkoły czy to prawda.
- Cóż. W takim razie do usłyszenia.
- Eee tak. Do usłyszenia. - odpowiedział, gdy ja przekraczałam już próg domu.
Następnego dnia, czyli dzień jak codzień obudziła mnie mama. Nie tak jak zwykle tylko inaczej. A mówiąc krótko to krzycząc, że jest już dziesiąta i mam wstawać, przy okazji ściągnęła mnie z łóżka za nogę. Doczłapałam do łazienki, gdzie załatwiłam poranna toaletę, po czym zeszłam do kuchnii.
- Dobrze się spało skarbie?
- Spać, spało się świetnie, ale to do czasu aż nie ściągnęłaś mnie z łóżka.
- Oj tam. Masz śniadanie i już nie narzekaj. - powiedziała i podała mi talerz z jajecznicą.
Gdy skończyłam jeść to wróciłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i przebrałam się w coś wygodnego. Gdy wróciłam do pokoju usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości na telefonie.
< Ohayou Levy. Rzeczywiście mamy dzisiaj wolne, więc chciałem spytać czy pasuje ci może godzina 12? - pomyślałam chwilkę i zaraz wystukałam na klawisz odpowiedź.
> Jasne. Do zobaczenia w parku.
Po tym zagłębiłam się we wiadomościach na grupie klasowej.O 11.30 dał znać o sobie mój alarm, więc ubrałam na siebie bluzę, a spodnie zmieniłam na dresowe, związałam włosy w kucyka i powoli zeszłam na dół. Ubrałam na siebie kurtkę, potem buty i już miałam wychodzić, gdy przypomniało mi się coś ważnego.
CZYTASZ
Akademia Fairy Tail
FanfictionLucy Heartfillia to zwykła dziewczyna, wyśmiewana i obgadywana w poprzedniej szkole, przenosi się do Akademii Fairy Tail. Czy znajdzie nowych przyjaciół i zaakceptują ją rówieśnicy, a może spotka tam miłość swojego życia? Książka jest w trakcie popr...