Rozdział 25.

3.9K 174 15
                                    

-Harry, nie lubię niespodzianek.- wciąż narzekałam.

Właśnie wracaliśmy z Mc'Donaldsa, gdzie byliśmy na śniadaniu, a ja dalej nie wiedziałam dokąd on chce mnie zabrać.

-Przestań w końcu jęczeć. Zostaw to sobie na później.- powiedział, nie odrywając wzroku od drogi przed nami, jednak delikatny uśmiech wkradł się na jego piękną twarz.

Spojrzałam na niego groźnie, a ten się roześmiał.

-Przestań, bo pomyślę, że chcesz mnie zabić.

-Nigdy nie powiedziałam, że nie chcę.- rzuciłam mu spojrzenie, które wyłapał, aczkolwiek na naszych ustach dalej tkwiły uśmiechy.

Chwilę potem Harry zaparkował samochód i kazał mi z niego wysiąść, co też zrobiłam.

Szliśmy lasem, a ja za każdym razem, gdy coś się poruszyło, biegłam do chłopaka, by w razie czego, to "coś" atakowało jego pierwszego.

-Daleko jeszcze?- dopytywałam, rozglądając się na boki.

Szatyn nie odpowiedział, bo przed nami rozciągnął się widok na polanę, a odrobinę dalej płynęła rzeka.

Byłam zachwycona głównie dlatego, że pierwszy raz w życiu widziałam ten krajobraz, a mieszkam w owym mieście od urodzenia.

-Jak znalazłeś to miejsce?

-Jeszcze jak byłem dzieckiem, często przychodziłem tutaj z Louisem i paroma innymi znajomymi. Pewnego razu po prostu zgubiliśmy się w lesie.- wzruszył ramionami, idąc na przód.

Rozejrzałam się wokoło, by następnie usiąść na trawie koło Harrego, który leżał na plecach, wpatrując się w niebo.

Podążyłam jego śladami.

-Tu jest pięknie.- oznajmiłam, na co chłopak mruknął coś niezrozumiałego, co chyba miało być potwierdzeniem moich słów.

Nie miałam pojęcia, ile czasu minęło, gdy tak leżeliśmy, nic przy tym nie mówiąc i gapiąc się tępo przed siebie, ale w końcu przerwałam ciszę.

-O czym myślisz?- spoglądnęłam przelotnie na niego.

Zielonooki zatrzymał swój wzrok na mnie.

-Jak powstrzymać lawinę problemów.- powiedział szczerze, co jednocześnie mnie zasmuciło i zdziwiło, że mi się zwierzył.

W tamtej chwili miałam ochotę wziąć go w ramiona i przygarnąć całe obciążenie, które wisiało na jego barkach.

-Tęcza wychodzi tylko po burzy.

-Cytat oklepany, ale słowa prawdziwe.- zaśmiał się krótko. -Chciałbym pomóc głównie tobie, ponieważ wiem, że potrzebujesz tej pomocy, tylko nie chcesz tego przyznać.- dodał już całkiem poważny.

-I vice versa.- szepnęłam, w odpowiedzi otrzymując od niego wywrócenie oczyma.

Później nie wiem jak to się stało, ale opowiedziałam mu całą swoją historię życia; począwszy od zniknięcia ojca, gdy miałam 3 lata, po alkoholizm matki i moje zaczynające się problemy z własną sobą, kończąc na dniu dzisiejszym.

-Twoja kolej.- sapnęłam, chcąc się czegoś dowiedzieć o nim.

Najwyższy czas.

-Uh, yeah? Moi rodzice rozwiedli się zaraz po narodzinach Willa. Nigdy nie byli sobie przeznaczeni, także pierwsze lata dzieciństwa wspominam jako same awantury i rzucanie sobie błotem w twarz. Potem mama miała lekkie załamanie nerwowe, więc ja i Gemma, czyli moja starsza siostra pomagaliśmy jej się zajmować Willem. Nie powiem, że jak dla sześciolatka i ośmiolatki nie było trudno, jednak daliśmy radę. Mając 12 lat zacząłem śpiewać, co dało mi zapomnieć o rzeczywistości, dopóki kilka lat później nie zatraciłem się w sobie. Po prostu przechodziłem dość drastycznie nastoletni okres buntu, kiedy to policja przywoziła mnie pijanego do domu, z którego nawiasem mówiąc często uciekałem. Zamiast pomóc mamie, sam dokładałem jej i Gemmie problemów. Byłem młodszą wersją mojego ojca, kłócąc się z każdym dookoła. Następnie razem z Louisem i Liamem utworzyliśmy zespół na jednej z domówek. Krótko potem doszedł do nas Zayn, a parę miesięcy później Niall. Zaczęliśmy grać malutkie koncerty w pubach, dopóki Niall nie zapoznał nas z chłopakami z 5SOS. No i wtedy też właśnie wystąpiliśmy na festiwalu.

Przetwarzałam nowo poznane informacje na jego temat, w podświadomości dalej będąc zdziwioną, że ten cudowny chłopiec się otworzył.

-Wiesz, że znałem cię już wcześniej?- zapytał po krótkiej ciszy, przerywając moje myśli.

-Jak to możliwe?

-Byłem częstym gościem u Liama, więc kiedy ty przychodziłaś do jego brata, a swojego chłopaka, przelotem się widywaliśmy.- wytłumaczył.

Próbowałam przypomnieć sobie jego twarz między tymi wszystkimi ludźmi, których przyjmował Liam, ale to było na nic.

Przyturlałam się do Harrego, siadając na nim okrakiem, a odpowiedzi otrzymując od niego uśmiech.

-Może gdybym cię wtedy poznała, byłbyś moim bohaterem.- powiedziałam tajemniczo, mając na myśli toksyczny związek z Nickiem.

Przybliżyłam swoją twarz do jego.

-Dalej mogę nim być.- szepnął, przyciągając mnie do siebie i delikatnie całując.

Desperate Ideally •H.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz