Rozdział 35.

2.8K 117 23
                                    

Minęło sporo czasu, odkąd Harry pojawił się w mieszkaniu moich przyjaciół. Równie wiele zmieniło się w ich życiu.

W końcu minęły prawie dwa miesiące.

Louis i Victoria oficjalnie niby byli razem, ale niemal codziennie kłócili się o głupoty i narzekali na siebie nawzajem, przez co trudno było nazywać ich szczęśliwą parą. Pomimo tego, bardzo się kochali, co było widać na pierwszy rzut oka.

Will po wielu sesjach psychologicznych oraz dzięki pomocy rodziny i Scotta stanął na nogi, co więcej; od niedawna miał chłopaka. Może i przez to nasz kontakt nieco się zepsuł, ale najważniejsze, że on był szczęśliwy.

Niall poznał Alyson z pewnym chłopakiem i wygląda na to, że dobrze się dogadują i prawdopodobnie coś z tego będzie, jednak jak sama Al mówiła, było za wcześnie, by mówić o związku.

Adam z kolei utrzymywał kontakt z blondynką z klubu, w którym kiedyś byliśmy, ale do dziś nikt nie wie jak wygląda ich relacja, bo Rudy trzyma w tajemnicy nawet jej imię.

Nawet Jane przez internet poznała niejakiego Sama. Co prawda jeszcze się nie widzieli na żywo, bo on mieszka w północnej Szkocji, aczkolwiek często rozmawiają przez telefon, a po uśmiechu przyjaciółki można domyśleć się, że sprawia jej to przyjemność.

Jeśli chodzi o One Direction, to z każdym dniem coraz bardziej rozwijali się twórczo. Powoli robili się rozpoznawalni w całym kraju, grając po nim koncerty, ale równie często mieli spięcia w bandzie. Bywało i tak, że grupa myślała o rozpadzie zespołu.

Stały kontakt miałam jedynie z Niallem, który opowiadał mi historie, gdy byli w różnych częściach kraju. Od czasu do czasu Zayn również dzwonił, jednak w porównaniu do Nialla, to było nic. Louisa spotykałam natomiast jedynie z Victorią na ulicy lub kiedy odprowadzał ją do naszego mieszkania.

Oczywiście, moja praca u Zayna przemieniła się w hobby, bo nie było go w mieście na tyle często, by być moim przełożonym.

Razem z przyjaciółmi chodziliśmy na ich koncerty, ale tylko na te, które były w naszym mieście albo sąsiednich. Wychodziłam zawsze chwilę przed końcem, żeby nie wpaść przypadkiem na Harrego.

Kłamstem byłoby powiedzieć, że zapomniałam o chwilach z Harrym; jego dotyku, zapachu czy kształcie cienia. Obserwowałam jego uśmiech oraz słuchałam jego głosu, kiedy mówił i śpiewał na scenie. Wiedziałam też od Nialla, że naprawdę chciał się zmienić, dzięki czemu serce rosło mi w piersi. Niestety, Ni mówił też, że zielonooki zbyt często stawał się rozkojarzony, a wtedy nic do niego nie docierało i ciężko było nawiązać z nim jakiś kontakt.

Jestem pewna, że widział mnie też kilka razy ze sceny. Za każdym z tych razy miałam malutką nadzieję, że postanowi jednak ze mną porozmawiać, poszukać mnie, aczkolwiek to nigdy się nie działo. Dlatego później znikałam od razu, gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.

Gdzieś głęboko w sercu dalej trzymałam uczucia do niego, a w głowie wciąż tworzyły mi się obrazy z dnia, kiedy byliśmy w lesie lub moment, w którym pierwszy raz stanęłam w progu jego domu. Mimo tego, że mnie wykorzystał w dość subtelny sposób, nie potrafiłam go nienawidzić.

Oprócz tego, Monica nie pojawiła się po pieniądze, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem, jednak nie narzekałam.

Moim głównym problemem był jednak Nick, który po koncercie, gdzie oberwał ode mnie i Adama, nieustannie pojawiał się w moim życiu i gdziekolwiek się nie ruszyłam, był moim cieniem, ciągle zapraszając mnie na randkę lub podrywając. Nie rozumiał, gdy mu odmawiałam i w dosłowny sposób czynami pokazywałam, żeby spadał.

Tak było i tym razem, kiedy poszłam do kawiarni.

Pijąc swoją kawę oraz czytając książkę, zauważyłam jak wchodzi do lokalu. Nie musiałam długo czekać, by przysiadł się do mojego stolika. Od razu przystąpił do gadania, a ja nie zastanawiając się, wstałam i ruszyłam do wyjścia.

-Daj mi spokój!- krzyknęłam, nawet nie obracając się w jego stronę.

Przyśpieszyłam kroku, by mu uciec, ale skończyło się to wpadnięciem na obcego chłopaka.

-Uciekasz przed kimś?- roześmiał się nieznajomy, trzymając moje barki.

Nick był coraz bliżej, dlatego w desperacji wpadł mi do głowy pewien plan.

-Proszę, pomóż.- szepnęłam błagalnie, a następnie pocałowałam chłopaka w policzek i przytuliłam.

Blondyn na pewno był mocno zdezorientowany, ale kiedy zobaczył Nicka, który zatrzymał się przed nami i wyglądał, jakby chciał kogoś zabić, wszystko zrozumiał i też mnie objął.

-Nat, co ty, kurwa robisz? Kim jest ten frajer?- zapytał wściekły Nick, ciągnąc się za włosy.

Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ponieważ sytuacja była naprawdę komiczna z mojej perspektywy.

-Kochanie, poczekaj przy moim motocyklu.- nakierował mnie chłopak.

Na moje szczęście przed kawiarnią stał tylko jeden motocykl.

-Jeszcze raz się do niej zbliżysz, a wylądujesz dwa metry pod ziemią.- zagroził ostro Nickowi. -Dziś podaruję ci nazwanie mnie frajerem, ale następnym razem obiję ci mordę, zrozumiałeś?

Mój były chłopak może i chciał sprawiać wrażenie nieustraszonego, stojąc dalej w tamtym miejscu, ale w rzeczywistości wiedziałam, że ma ochotę uciekać jak najdalej stąd.

Ostatecznie wyszedł i udał się w nieznanym mi kierunku, nie obracając się w moim kierunku nawet na sekundę.

Uśmiechnęłam się trumfalnie.

Tymczasem z kawiarni wyszedł chłopak, który uratował mnie przed człowiekiem zatruwającym moje spokojne życie.

-Dziękuje.- powiedziałam cicho, bo teraz czułam się niezręcznie, stojąc z nim sam na sam.

Blondyn ubrany był w skórzaną kurtkę motocyklową oraz tego samego koloru obcisłe spodnie i buty.
-Cieszę się, że mogłem pomóc.- uśmiechnął się miło.

Swoją drogą, miał naprawdę uroczy uśmiech.

-Więc, Natalie, tak? Jestem Thomas.- przywitał się, patrząc wprost w moje oczy.

Czułam, jak na moje policzki wkradają się rumieńce, dlatego spuściłam wzrok na posadzkę.

-Miło mi cię poznać.- uniosłam kąciki ust. -Jak mogę ci się odwdzięczyć?

-Wystarczy, że wrócisz ze mną do kawiarni i razem napijemy się tej kawy, której nie dane było ci wypić wcześniej.

Już chciałam się zgodzić, kiedy zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam Thomasa i odebrałam.

-Natalie? Przyjedź szybko do szpitala, Ellie rodzi!- usłyszałam pobudzony głos cioci Lucy.

Potem w tle słyszalne były tylko krzyki Ellie i lekarzy, którzy próbowali ją uspokoić.

Spojrzałam na Thomasa.

-Bardzo, bardzo cię przepraszam, ale muszę jak najszybciej jechać do szpitala. Moja siostra rodzi.- mówiłam chaotycznie.

Blondyn, przybrał kamienny wyraz twarzy, po czym podał mi kask.

-Chodź, zawiozę cię.

Desperate Ideally •H.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz