Rozdział 12.

4.2K 170 21
                                    

Obudziłam się o 10:20. Zrobiłam siku, po czym zeszłam na dół do kuchni po coś do picia.

Miałam mętlik w głowie.

Cały wczorajszy dzień był dla mnie bardzo chaotyczny. Poczynając od Willa, po festiwal a potem klub, gdzie moimi głównymi myślami był Harry, kończąc na powrocie do domu i wiadomości o matce.

Ciocia Lucy siedziała przy blacie w kuchni, popijając kawę.

-Dzień dobry, ciociu.

-Cześć, skarbie.

Uśmiechnęłam się do niej słabo.

-Wiesz kto był wczoraj pod domem?- zapytała, ale chyba domyślała się, że wiem.

-Ellie mi powiedziała.- wzruszyłam ramionami.

Ciocia odstawiła kawę wpatrując się jak nalewam sobie soku.

-Myślę, że powinnaś z nią porozmawiać.

Swoimi słowami zaskoczyła nas obydwie.

-Nie chcę z nią rozmawiać, patrzeć na nią lub cokolwiek. Zasługuje na szacunek, bo jest człowiekiem, ale nie zasługuje na ten szacunek ode mnie lub od ciebie.

Ciocia spojrzała na mnie smutno, po czym oświadczyła:

-Właśnie to powinnaś jej powiedzieć. Albo się odczepi albo zmieni.

Poniekąd miała rację. Mimo, że kilka lat temu ciocia miała przeze mnie problemy, to zawsze pomagała mi jak mogła.

Wzięłam łyk jabłkowego soku ze szklanki, a ciocia zmieniła temat.

-Jak się wczoraj bawiłaś?

Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

Zaczęłam jej opowiadać wszystko co było warte uwagi, do kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzała na mnie pytająco, a ja zmarszczyłam brwi.

W drzwiach ukazał mi się widok Adama i Harrego.

Zapomniałam, że mieli przyjść.

Otworzyłam dla nich szerzej drzwi.

Adam zauważając ciocię, przywitał się, natomiast Harry podał jej dłoń, przedstawiając się.

Miałam chwilę, by oblecieć go wzrokiem. Założył czarne, obcisłe jeansy i białą koszulkę, a jego włosy były porozrzucane.

Powtórzę się kolejny raz, w takiej prostocie wygląda najlepiej.

Poinformowałam ciocię, że będziemy w moim pokoju, gdyby coś się działo, a ona skinęła głową puszcząc mi oko.

Kiedy tylko weszliśmy do pokoju, Harry zwrócił mi uwagę.

-Miałem nadzieję, że kiedy przyjedziemy będziesz tak ubrana.

Uśmiechnął się szelmowsko, bezwstydnie na mnie patrząc.

Moja twarz przybrała czerwony kolor, ponieważ stałam tam w koszulce i majtkach, oczywiście.

Szybko wyminęłam Harrego, podchodząc do szafy i wyciągając z niej shorty, cropp top i niebieską bluzę.

-Idę do łazienki.- poinformowałam ich.

Kiedy już się ubrałam i umyłam zęby, zaczęłam się malować.
Ktoś zapukał, a gdy otworzyłam ukazał mi się zielonooki szatyn.

-Coś się stało?

-Rudy rozmawia przez telefon. Nie chciałem podsłuchiwać, więc wyszedłem z pokoju.- odpowiedział mi, siadając na muszli toalety.

Skupiłam się na malowaniu rzęs.

-Po co się malujesz?

Spojrzałam na niego przez odbicie w lustrze.

-Każda z nas się maluje.

-Miałem na myśli, po co się malujesz, skoro jest ci to niepotrzebne.

-Mam niską samoocenę.- powiedziałam mu, na co wymamrotał coś pod nosem.

Skończyłam się upiększać, a chłopak znów rozpoczął temat.

-Adam powiedział mi, kim jest Monica. Ty pomogłaś mojemu bratu, więc ja pomogę tobie.

Wzdrygnęłam się.

-Nie potrzebuje pomocy.

-Will też nie potrzebował.

Nie odpowiedziałam mu, bo kolejny raz rozległo się pukanie do drzwi. Może to i dobrze, ponieważ chciałam powiedzieć mu coś, co by mu się nie podobało.

-Możesz się pośpieszyć?- dobiegł mnie głos Ellie.

Ona zawsze jest taka irytująca.

Wywróciłam oczami, po czym podeszłam do drzwi, a Harry stanął za mną. Ellie wytrzeszczyła oczy na widok mnie i Harrego, wychodzących razem z łazienki.

-Cześć, jestem Harry.- przywitał się z nią.

-Znam cię, cudownie śpiewasz!- pochwaliła go, a ten dumnie podziękował.

Ta sytuacja robiła się dla mnie niezręczna, dlatego pociągnęłam chłopaka za rękę do pokoju.

-Kochanie, nie musisz być zazdrosna o siostrę.- rzucił, a Ellie zachichotała.

Wystawiłam mu język, chociaż poczułam ciepło na dole brzucha.

-Z kim rozmawiałeś?- zapytałam Adama, gdy byliśmy w moim pokoju.

-Jane. - rzucił. -Kazała mi szybko przyjechać do mieszkania, bo za godzinę ma być właściciel.- dodał.

-Zawieźć cię?- zaproponował mu szatyn.

Rudzielec skinął głową.

-Jedź z nami. Odwieziemy Adama i możemy jechać coś zjeść.

Zgodziłam się, po czym pięć minut później byliśmy w samochodzie Harrego.

Nie obyłoby się bez jednoznacznego spojrzenia cioci, kiedy powiedziałam jej, że zjem śniadanie z Harrym.

Jakiś czas później byliśmy na festiwalu.
Znaczy, Harry twierdził, że w jednym ze stoisk podają świetne jedzenie i koniecznie muszę go spróbować, więc tam skończyliśmy. Chłopak zamówił dla mnie i siebie jedzenie bez pytania mnie o zdanie, na co prychnęłam.

-Co dziś robisz?- zapytał, kiedy kelner przyniósł nasze talerze.

-Nie mam planów.

-Idę z Willem do psychologa. Pomyślałem, że ucieszyłby się, gdybyś poszła z nami.

Zdziwiłam się na jego propozycję, ale nie miałam nic przeciwko, przez co się zgodziłam.

-Daj mi swój numer.- rozkazał.

Wyciągnęłam dłoń, a on położył na niej odblokowany telefon. Wpisałam cyfry, po czym oddałam chłopakowi przedmiot.
Uśmiechnął się, najprawdopodobniej zapisując mnie w kontaktach.

-Potrzebuję twojego zdjęcia.

Wywróciłam oczami, ponieważ nie uważałam się za fotogeniczną, ale uśmiechnęłam się do aparatu.

Usłyszałam dźwięk aparatu.

-Teraz możemy jeść.- poinstruował mnie, na co się zaśmiałam.

Desperate Ideally •H.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz