-To tu.- poinformował nas Will, pokazując palcem na jeden z domów w tej alejce.
Żałośnie spojrzałam na niego. Nadal z jego nosa sączyła się krew, ale nie spływała tak, jak wcześniej. Wyciągnęłam kolejną nawilżającą chusteczkę i oczyściłam jego twarz z krwi.
-W co ty się, kurwa wpakowałeś? -odezwał się Adam.
-Nie ważne.
-Właśnie uratowaliśmy ci tyłek przed gnojami, którzy mogliby cię zabić. Myślę, że ważne.
Chłopak przewrócił oczami, wyraźnie zirytowany.
-Po prostu coś od nich kiedyś brałem i nie zapłaciłem na czas.
-Ale masz kasę, żeby im teraz oddać?- dopytywałam.
Will patrzył przez chwilę przed siebie.
-Nie.- powiedział szczerze.
Biedny chłopak, nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo ma przesrane.
Zatrzymujemy się przed drzwiami wejściowymi.
Szesnastolatek przeszukiwał kieszenie spodni, by znaleźć klucze. Ostatecznie zrobił zdegustowaną minę i zadzwonił dzwonkiem.
Po paru sekundach drzwi się otworzyły, a w progu stał wysoki chłopak o kasztanowych włosach, zaczesanych do tyłu. Widziałam go pierwszy raz na oczy, ale zdecydowanie spodobał mi się.
Na Adama i Willa przeleciał tylko obojętnym spojrzeniem, a gdy zauważył mnie, uniósł jedną brew do góry. Wziął szybki oddech.
-Co tym razem, William?- zapytał, ale wyglądał, jakby doskonale znał odpowiedź.
-Ja... To znaczy... Adam i Natalie... Nic się nie stało, uh.- tłumaczył chaotycznie młodszy.
Zielonooki gestem pokazał, żebyśmy weszli do środka.
-Wiesz, że gdy mama się dowie, że jej oczko w głowie ma kłopoty, to zwariuje? - powiedział, podchodząc do lodówki.
Wyjął z niej worek z lodem i podał go Willowi. Ten wziął go, by przyłożyć go sobie to twarzy.
-Mhm.
Nie za bardzo wiedziałam, jak się zachować. W końcu wszystko tutaj było pieprzonym zbiegiem okoliczności.
-Ej, Adam, czy ty i twoja znajoma napijecie się czegoś?
Co? Skąd oni się znają?
Rudy spojrzał na mnie pytająco.
-Um, nie, dziękuję.- oświadczyłam cicho.
Wodziłam wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu Willa, ale jego nie było.
-Gdzie jest jego pokój?- zapytałam.
-Schodami drugie drzwi na lewo.
Podziękowałam mu i bez słowa poszłam tam.
-Will?
Miał zamknięte drzwi, więc zapukałam. Przez dłuższy czas nikt mi nie otwierał.
-Wiem, że tam jesteś, do cholery. Otwórz drzwi.
Jakby na zawołanie chłopak wpuścił mnie do środka. Jego pokój nie był duży; łóżko, biurko i parę innych pierdół. Will zmienił t-shirt na bluzę. Właściwie wszędzie poniewierały się jego ubrania. Chciałam usiąść na łóżku, kiedy coś leżącego obok przykuło moją uwagę. Podniosłam się, żeby zobaczyć czym to jest.
-Jesteś popierdolony? Pokaż nadgarstki!- krzyknęłam, kiedy odkryłam, że to żyletka.
Z twarzy Willa w sekundę znikły wszelkie kolory.
Stał w bezruchu nic nie mówiąc. Podeszłam do niego i podwinęłam mu rękawki, patrząc na jego rękę i badając skórę na niej. Krótkie, czerwone kreski wydawały mi się być zbyt znajome.
Nagle chłopak wyrwał mi się.
-Ty nic nie rozumiesz, co nie? Nie rozumiesz, że to przez to, jaką cipą jestem? Tak, bo ty jesteś normalna, nigdy nie ćpałaś, nigdy nie gnębiło cię w szkole dwóch dilerów i nigdy nie robiłaś sobie krzywdy!
Gdyby to była inna sytuacja, pewnie wybuchłabym śmiechem. On nie zdawał sobie sprawy, że całkowicie się mylił. Gdyby nie to, że miałam podobne sytuacje w życiu, pewnie nie zareagowałabym na ulicy.
-Jesteś w zajebiście dużym błędzie! Widzisz to?
Pokazałam mu swoje nadgarstki, na których były stare blizny.
-Brałam jakieś gówna już w wieku czternastu lat. W szkole miałam problem z grupką dziewczyn, które po prostu nienawidziły mnie i robiły różne rzeczy. Powiedz, kurwa, skończyłeś kiedyś z głową w kiblu?
Will wyglądał, jakby nie chciał mi wierzyć.
-Nie.
-Właśnie! Więc skoro ja potrafiłam wygrzebać się z dna, to ty też możesz, a im szybciej tym lepiej. Co od nich brałeś?
-Nie sądzę...
-Co brałeś, do kurwy!? - przerywam mu.
Spojrzał się na mnię tępo, był całkowicie nieobecny.
-Koks.
-Ile razy?
-Cztery.
Przetwarzałam szybko wszystkie informacje. Właściwie nie był jeszcze uzależniony. Mógł z tego wyjść, ale najpierw musiał zapłacić za towar.
-Kim jest ten chłopak na dole?
-Mój starszy brat, Harry.
Rozkazałam mu zostać w pokoju, po czym wyszłam i zbiegłam ze schodów. Zastałam Adama w kuchni rozmawiającego z Harrym.
-Will ma problemy, potrzebuje pieniędzy...- próbowałam wytłumaczyć, jednak nie było mi dane dokończyć.
-Spokojnie, o wszystkim wiem.- poinformował mnie.
-Nat, myślę, że powinniśmy już iść.- wtrącił Adam, który wyraźnie nie chciał, żebym wypowiedziała swoje zdanie.
Przerzucił rękę na moje ramiona i pociągnął mnie do drzwi. Szłam z szeroko otwartymi oczami.
Will przechodzi to co ja.
Najwidoczniej historia lubi się powtarzać.
-Dziękujemy za gościnę, Harry.
Adam chciał otwierać drzwi, kiedy zatrzymałam się.
-On potrzebuje pomocy. Do jutra.- przełknęłam głośno ślinę.
-Myślisz, że jestem taki płytki, żeby nie pomóc własnemu bratu?- głos Harrego w tamtym momencie był głębszy, niż chwilę temu.
O co on się na mnie denerwuje?
Patrzyłam na niego jeszcze chwilę i wyszłam bez słowa, nie chcąc kłótni z nieznajomym.
Byliśmy w połowie drogi do mieszkania Jane i Adama, kiedy zapytałam rudego o Harrego.
-Chodziliśmy do jednej klasy. Był uwielbiany w całej szkole. Z tego co wiem śpiewa teraz w zespole.
-A jak się nazywa?
- Harry Styles.
CZYTASZ
Desperate Ideally •H.S. ✔
Fiksi Penggemar"-Nigdy bym nie pomyślała, że zakocham się w takim uroczym dupku jak ty. -Nigdy bym nie pomyślał, że jestem uroczy." Okładka: @whitewine1