Rozdział 2.

7.8K 272 46
                                    

-To tu.- poinformował nas Will, pokazując palcem na jeden z domów w tej alejce.

Żałośnie spojrzałam na niego. Nadal z jego nosa sączyła się krew, ale nie spływała tak, jak wcześniej. Wyciągnęłam kolejną nawilżającą chusteczkę i oczyściłam jego twarz z krwi.

-W co ty się, kurwa wpakowałeś? -odezwał się Adam.

-Nie ważne.

-Właśnie uratowaliśmy ci tyłek przed gnojami, którzy mogliby cię zabić. Myślę, że ważne.

Chłopak przewrócił oczami, wyraźnie zirytowany.

-Po prostu coś od nich kiedyś brałem i nie zapłaciłem na czas.

-Ale masz kasę, żeby im teraz oddać?- dopytywałam.

Will patrzył przez chwilę przed siebie.

-Nie.- powiedział szczerze.

Biedny chłopak, nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo ma przesrane.

Zatrzymujemy się przed drzwiami wejściowymi.

Szesnastolatek przeszukiwał kieszenie spodni, by znaleźć klucze. Ostatecznie zrobił zdegustowaną minę i zadzwonił dzwonkiem.

Po paru sekundach drzwi się otworzyły, a w progu stał wysoki chłopak o kasztanowych włosach, zaczesanych do tyłu. Widziałam go pierwszy raz na oczy, ale zdecydowanie spodobał mi się.

Na Adama i Willa przeleciał tylko obojętnym spojrzeniem, a gdy zauważył mnie, uniósł jedną brew do góry. Wziął szybki oddech.

-Co tym razem, William?- zapytał, ale wyglądał, jakby doskonale znał odpowiedź.

-Ja... To znaczy... Adam i Natalie... Nic się nie stało, uh.- tłumaczył chaotycznie młodszy.

Zielonooki gestem pokazał, żebyśmy weszli do środka.

-Wiesz, że gdy mama się dowie, że jej oczko w głowie ma kłopoty, to zwariuje? - powiedział, podchodząc do lodówki.

Wyjął z niej worek z lodem i podał go Willowi. Ten wziął go, by przyłożyć go sobie to twarzy.

-Mhm.

Nie za bardzo wiedziałam, jak się zachować. W końcu wszystko tutaj było pieprzonym zbiegiem okoliczności.

-Ej, Adam, czy ty i twoja znajoma napijecie się czegoś?

Co? Skąd oni się znają?

Rudy spojrzał na mnie pytająco.

-Um, nie, dziękuję.- oświadczyłam cicho.

Wodziłam wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu Willa, ale jego nie było.

-Gdzie jest jego pokój?- zapytałam.

-Schodami drugie drzwi na lewo.

Podziękowałam mu i bez słowa poszłam tam.

-Will?

Miał zamknięte drzwi, więc zapukałam. Przez dłuższy czas nikt mi nie otwierał.

-Wiem, że tam jesteś, do cholery. Otwórz drzwi.

Jakby na zawołanie chłopak wpuścił mnie do środka. Jego pokój nie był duży; łóżko, biurko i parę innych pierdół. Will zmienił t-shirt na bluzę. Właściwie wszędzie poniewierały się jego ubrania. Chciałam usiąść na łóżku, kiedy coś leżącego obok przykuło moją uwagę. Podniosłam się, żeby zobaczyć czym to jest.

-Jesteś popierdolony? Pokaż nadgarstki!- krzyknęłam, kiedy odkryłam, że to żyletka.

Z twarzy Willa w sekundę znikły wszelkie kolory.

Stał w bezruchu nic nie mówiąc. Podeszłam do niego i podwinęłam mu rękawki, patrząc na jego rękę i badając skórę na niej. Krótkie, czerwone kreski wydawały mi się być zbyt znajome.

Nagle chłopak wyrwał mi się.

-Ty nic nie rozumiesz, co nie? Nie rozumiesz, że to przez to, jaką cipą jestem? Tak, bo ty jesteś normalna, nigdy nie ćpałaś, nigdy nie gnębiło cię w szkole dwóch dilerów i nigdy nie robiłaś sobie krzywdy!

Gdyby to była inna sytuacja, pewnie wybuchłabym śmiechem. On nie zdawał sobie sprawy, że całkowicie się mylił. Gdyby nie to, że miałam podobne sytuacje w życiu, pewnie nie zareagowałabym na ulicy.

-Jesteś w zajebiście dużym błędzie! Widzisz to?

Pokazałam mu swoje nadgarstki, na których były stare blizny.

-Brałam jakieś gówna już w wieku czternastu lat. W szkole miałam problem z grupką dziewczyn, które po prostu nienawidziły mnie i robiły różne rzeczy. Powiedz, kurwa, skończyłeś kiedyś z głową w kiblu?

Will wyglądał, jakby nie chciał mi wierzyć.

-Nie.

-Właśnie! Więc skoro ja potrafiłam wygrzebać się z dna, to ty też możesz, a im szybciej tym lepiej. Co od nich brałeś?

-Nie sądzę...

-Co brałeś, do kurwy!? - przerywam mu.

Spojrzał się na mnię tępo, był całkowicie nieobecny.

-Koks.

-Ile razy?

-Cztery.

Przetwarzałam szybko wszystkie informacje. Właściwie nie był jeszcze uzależniony. Mógł z tego wyjść, ale najpierw musiał zapłacić za towar.

-Kim jest ten chłopak na dole?

-Mój starszy brat, Harry.

Rozkazałam mu zostać w pokoju, po czym wyszłam i zbiegłam ze schodów. Zastałam Adama w kuchni rozmawiającego z Harrym.

-Will ma problemy, potrzebuje pieniędzy...- próbowałam wytłumaczyć, jednak nie było mi dane dokończyć.

-Spokojnie, o wszystkim wiem.- poinformował mnie.

-Nat, myślę, że powinniśmy już iść.- wtrącił Adam, który wyraźnie nie chciał, żebym wypowiedziała swoje zdanie.

Przerzucił rękę na moje ramiona i pociągnął mnie do drzwi. Szłam z szeroko otwartymi oczami.

Will przechodzi to co ja.

Najwidoczniej historia lubi się powtarzać.

-Dziękujemy za gościnę, Harry.

Adam chciał otwierać drzwi, kiedy zatrzymałam się.

-On potrzebuje pomocy. Do jutra.- przełknęłam głośno ślinę.

-Myślisz, że jestem taki płytki, żeby nie pomóc własnemu bratu?- głos Harrego w tamtym momencie był głębszy, niż chwilę temu.

O co on się na mnie denerwuje?

Patrzyłam na niego jeszcze chwilę i wyszłam bez słowa, nie chcąc kłótni z nieznajomym.

Byliśmy w połowie drogi do mieszkania Jane i Adama, kiedy zapytałam rudego o Harrego.

-Chodziliśmy do jednej klasy. Był uwielbiany w całej szkole. Z tego co wiem śpiewa teraz w zespole.

-A jak się nazywa?

- Harry Styles.

Desperate Ideally •H.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz