Rozdział 41.

2.4K 112 11
                                    

Niall chyba wziął sobie do serca moje słowa i od razu zaczął wcielać swój marny plan w życie.

Pierwsze, co zrobił, to rozlał wódkę do kieliszków. Nie było dla mnie niczym dziwnym, że Thomasowi dolał do pełna, a mi, Lou i sobie zaledwie krople lub wcale. Na szczęście dziewczyny tak zawzięcie zajmowały Thomasa swoim gadaniem, że chłopak nie zwracał uwagi na różnicę wódki w kieliszkach.

Spoglądałam niespokojnie na zegarek, bo czas leciał, a plan przyjaciela wydawał się nie działać.

Domyślałam się, że każdy tam zgromadzony kłamał razem ze mną i Niallem.

-Długo jeszcze?- szepnęłam, by Ni wyczytał słowa z moich warg.

On natomiast tylko się uśmiechnął.

Wywróciłam oczami, bo - poważnie? Nie mogli po prostu parę godzin temu napisać mi sms'a, że muszę jechać do Harrego?

I tak musiałabyś kłamać, kretynko.

Jakiś czas potem Thomas był upojony na tyle, by bez skrupułów mnie tulić do siebie, co szczerze mówiąc zaczynało mi przeszkadzać.

Zegar wskazywał 23:30, więc było wyjątkowo późno, jak na obecne okoliczności. W tym też momencie Niall wstał, by odebrać telefon, a Lou zaraz za nim.

-Powinienem już wracać.- wybełkotał do mojego ucha Thomas.

Nie wiedząc, co odpowiedzieć, jedynie skinęłam głową.

Louis i Niall wyglądali, jaki co najmniej ktoś im umarł, gdy wrócili do salonu.

Adam i Alyson pożegnali się z Thomasem i doczołgali się do pokoju rudego, zapewne by się położyć. Patrząc na to w jakim byli stanie, nie dziwiłam się, że mieli dość.

-Zadzwonicie mi po taksówkę?- poprosił Thomas, przeciągając każdą sylabę.

Już chciałam wykręcać numer, kiedy Ni wyrwał mi telefon z ręki.

-Zawieziemy cię, stary.- powiedział, a w jego głosie wyczuwalny był pośpiech.

Ostatecznie Thomas wstał i zaczął się mozolnie ubierać, Vic zaś zawiesiła się na ramieniu Louisa i narzekała, że chce jechać z nami, jednak ku zdziwieniu wszystkich wzięłam ją dość brutalnie pod rękę i zaprowadziłam do swojego pokoju, by się przespała. Jane widząc to bez pomocy nikogo potruchtała do siebie.

-Ale mój motocykl...- pojękiwał Thomas.

-Jutro go zabierzesz, a teraz chodźmy.- rzuciłam stanowczo, a Louis przerzucił jego rękę na swoje barki i wyprowadził do samochodu.

Prychnęłam niezadowolona, zamykając mieszkanie na klucz i podążając razem z Niallem do auta.

Minęło jakieś 15 minut, zanim dojechaliśmy w wyznaczone przez Thomasa miejsce i odstawiliśmy go pod dom. Wszystko za sprawą Nialla, który pędził, jakby się gdzieś paliło.

-Nareszcie.- odetchnęłam, gdy znalazłam się z powrotem w samochodzie po wysłuchaniu tuzina komplementów od Thomasa.

-Liam dzwonił, że Harry jest nawalony jak świnia i wszczyna awantury.- oznajmił Lou, a Niall od razu ruszył w stronę baru.

Nie ważne, ile czasu minęło od naszego ostatniego spotkania, bo dalej na jakąkolwiek wzmiankę o nim robiło mi się słabo.

Po krótkim czasie znaleźliśmy się pod barem.

Już przy wejściu słychać było ten donośny śmiech.

Zayn trzymał dłoń na plecach Harrego, uciszając go, natomiast Liam wyglądał, jakby miał się za chwilę popłakać z nerwów.

Louis i Liam od razu zaczęli o czymś dyskutować, a Niall poszedł przywitać się z Harrym.

Ja stałam dalej w tym samym miejscu, nie będąc pewna jak się zachować.

Harry wstał, chwiejąc się przy tym, by przytulić Nialla.

-Tęskniłem, przyjacielu!- oznajmił z szerokim, pijackim uśmiechem na twarzy.

Westchnęłam cicho na jego widok oraz ukłucie w sercu.

W tamtym też momencie mnie zauważył, a jego rysy od razu się zaostrzyły.

-Co ona tutaj robi?- syknął, odsuwając się od Nialla, jakby wiedział, że moja obecność tutaj jest przez niego.

Na twarzach reszty wymalowana była niepewność.

-Pomyślałam, że wpadnę.- palnęłam, przeklinając siebie w myślach za to, że przy nim mój umysł działa na innych obrotach.

Kilka osób ze stolików uważnie przyglądało się tej scenie, czekając na dalszy ciąg wydarzeń.

-Więc zostawiłaś swojego chłopaka, żeby wpaść do mnie? Czyżby on cię nie zaspokajał, dlatego wróciłaś do mnie?- splunął, robiąc krok w moim kierunku.

Ktoś z niechcianej publiczności zaczął się śmiać, na co Louis i Liam podeszli tam i im pogrozili.

Pominęłam jego wredny komentarz i zmniejszyłam przestrzeń między nami do zera.

-Harry, porozmawiajmy, proszę.- powiedziałam tak, żeby tylko on usłyszał.

-Przecież rozmawiamy.- prychnął.

Przyjrzałam się jego twarzy, przyznając sobie, że cholernie tęskniłam za jego widokiem z bliska. Zielone oczy przeszywały mnie na wylot, ale najgorsze było to, że widziałam w nich jedynie obojętność.

Szatyn oderwał wzrok ode mnie, lustrując ludzi wokół.

-Na co się, kurwa patrzycie?- ryknął.

-Harry...- szepnęłam, mając nadzieję, że jakoś go to uspokoi.

-Ty.- wskazał palcem na randomowego faceta koło trzydziestki. -Chodź, to wybiję ci ten uśmiech, frajerze!

Przestraszona pociągnęłam go za rękę do wyjścia, bo tamten mężczyzna zaczal wstawać.

-Jestem frajerem? Przynajmniej nie zapijam smutków za dziwką, która biega od jednego kutasa do następnego, jak ty.- zarechotał nieznajomy.

W tamtym momencie Harry wyrwał się i powalił go na ziemię, okładając pięściami bez opamiętania. Odepchnął od siebie Nialla, który chciał go odciągnąć.

Jakaś kobieta zaczęła krzyczeć, że zadzwoni na policję, a inni tylko kibicowali.

-Nie waż się jej tak nazywać!- krzyknął Styles swojemu przeciwnikowi w twarz.

Razem z Zaynem i Louisem podbiegliśmy do nich, a oni w końcu wyciągnęli go stamtąd.

Harry na odchodne kopnął nieznajomego w brzuch i wyszedł z baru, a ja szybko podążyłam za nim.

Chłopcy za to zostali, raczej chcąc jakoś naprawić obecną sytuację.

Gdy wybiegłam na zewnątrz Harry ciężko oddychał i bez żadnego słowa przytulił mnie do siebie.

-Nigdy nie pozwolę, by ktoś cię obrażał.- powiedział w moje włosy.

Desperate Ideally •H.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz