Rozdział 34.

2.5K 109 5
                                    

-Otwórz te jebane drzwi!

Czułam, że jestem bliska omdlenia. Bolał mnie brzuch, było mi słabo, a serce w piersi kołotało jak po dziesięciu kawach.

Jednym słowem, teraz to on jest wściekły na mnie, jak ja na niego parę godzin temu.

Ostatni raz spojrzałam przez oczko w drzwiach, co było złym pomysłem, bo na jego widok puls przyspieszył mi jeszcze bardziej, o ile to możliwe.

Zebrałam wszystkie siły, jakie mi pozostały i otworzyłam drzwi, zmierzając się z jego oczami, które w tamtym momencie były przeraźliwie czerwone, a tęczówki okropnie rozszerzone.

Spodziewałam się, że Harry zacznie ponownie krzyczeć lub od razu wejdzie do mieszkania i będzie szukał brata, ale to się nie odbyło. On po prostu przez kilka chwil stał i głęboko patrzył mi w oczy; bez jakiegokolwiek ruchu czy słowa.

Sama również skamieniałam. Szczerze mówiąc, przez czas, odkąd go znam, zdążyłam pokochać jego oczy. Były jedynym źródłem nieskazitelnego piękna i nadziei, że w tym człowieku tkwi dobroć, którą on starannie ukrywa.

W końcu jednak, Harry zamknął oczy.

-Gdzie on jest?- powiedział cicho, lecz stanowczo, a jego wzrok był skierowany na podłogę.

Jestem pewna, że Jane, Scott, a w szczególności Will nastawili się na krzyki, a tymczasem jest ciszej, niż mogli się spodziewać.

-Nie pozwolę, żeby wrócił z tobą.- oświadczyłam mu pewnie, ale w środku wcale się tak nie czułam.

Owe stwierdzenie chyba go zdenerwowało.

-Rozbijasz mi rodzinę i nastawiasz wszystkich przeciwko mnie, bo nie udało ci się mnie ustatkować?- parsknął złośliwym śmiechem, wbijając mi tym samym setki igieł w serce, ale też pobudzając mój gniew.

Zrobiłam krok w jego kierunku.

-Manipulujesz dziewczynami i traktujesz je, jakby były dziwkami. Niszczysz własnego brata słowami i pięściami, a matkę doprowadzasz na skraj wytrzymałości. Nie szanujesz nikogo i niczego, jesteś pierdolonym egoistą bez jakichkolwiek uczuć. Naprawdę myślisz, że muszę nastawiać kogokolwiek przeciwko tobie? Nikt nie jest głupi i każdy widzi, że powodujesz niszczenia tam, gdzie masz tylko ochotę.- splunęłam mu całą brudną prawdę.

Harry przycisnął mnie do ściany. Widać było, że tym razem przekroczyłam granicę, a on ledwo nad sobą panuje.

-Kurwa, nic o mnie...- zaczął, ale nie dane mu było dokończyć.

-Wiem o tobie więcej, niż bym chciała, Harry.- syknęłam, po czym odsunęłam go od siebie.

Dłonią wskazałam na drzwi, ale szatyn nic sobie z tego nie zrobił. Zamiast wyjść, rozejrzał się po mieszkaniu, jakby dopiero teraz zauważając, że w pobliżu nikogo nie ma, po czym bez słowa udał się do mojego pokoju.

-Nie masz prawa, by tam wchodzić!- próbowałam go zatrzymać, niestety na marne.

Obserwowałam, jak podchodzi do łóżka i podnosi kartkę, która miała być jego pożegnaniem. Leżała w tym samym miejscu, w jakim on ją pozostawił, by każdego rana przypominać mi, że popełniłam ogromny błąd, wpuszczając go do swojego serca.

Zdawało mi się, że mijają godziny, odkąd on usiadł na łóżku i czytał słowa, które sam napisał.

Schowałam twarz w dłoniach, będąc już całkowicie bezsilną. Obiecywałam sobie, że już nigdy go nie zobaczę, tymczasem on był dwa metry ode mnie, jego zapach ponownie wypełniał pokój, a całą nienawiść zapełniło niechciane uczucie, jakie czułam do niego wcześniej.

Nie miałam już siły walczyć.

-Masz rację, jestem dupkiem.- przyznał, ku mojemu zdziwieniu. -Ale postawiłem szczęście przyjaciół na pierwszym miejscu. Gdybym mógł, jedynym co bym zmienił byłby fakt, że się we mnie zakochałaś.

Osunęłam się po ścianie w dół.

-Wyjdź stąd.- szepnęłam drżącym i łamliwym głosem.

Jednak on szybko podszedł do mnie, klękając i biorąc mnie w swoje ramiona. Następnie kołysał naszymi ciałami w przód i tył, a ja kolejny raz płakałam w jego ramię.

Zielonooki ciągle powtarzał, że gdybym znała prawdę, nienawidziłabym go jeszcze bardziej, ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie?

-Kocham cię, Harry.- powiedziałam, a te słowa zaskoczyły i przeraziły mnie samą.

Chłopak zaprzestał ruchom na moment, a potem pocałował mnie w czoło.

-Chciałbym kochać ciebie tak, jak ty kochasz mnie, ale nie pozwolono mi na to.- oświadczył.

W głowie roiło mi się od pytań, które chciałam lub nawet i powinnam mu zadać, jednak nie byłam w stanie wydobyć z siebie słowa.

Wszystko już było przegrane.

W tej samej chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a potem zobaczyłam sylwetkę Willa w progu.

Harry stanął naprzeciw niego.

-Przepraszam. Za wszystko.- mówił przerwami starszy z nich.

Will przytaknął.

-Obiecuję, że już nigdy nie będziesz musiał się mnie bać.- przyrzekł, a ja pomyślałam, że ten zepsuty chłopak w końcu zaczyna walkę ze swoimi demonami.

Po tym, jak bracia się przytulili, Harry ostatni raz obrócił głowę w moją stronę.

-Naprawię to wszystko.

Zobaczyłam jego powalający uśmiech, by następnie usłyszeć, jak moja niespełniona miłość opuszcza mieszkanie.



Kochani! Baaardzo chcialabym podziekowac wam za ponad 30k wyswietlen! Spelniacie w tym momencie moje marzenia, jestem mega wdzieczna x zaczynajac to ff dwa czy trzy lata temu nigdy nie pomyslalabym, ze bedzie w ogóle rozpoznawalne
Dziekuje jeszcze raz, kocham i przysiegam, ze od teraz rozdzialy beda regularne

Ps. Pewnie zauwazyliscie, ze zostala zmieniona okladka oraz, ze poprawialam rozdzialy. Mam nadzieje, ze te zmiany podobaja wam sie xx

Lots of love, miski

Desperate Ideally •H.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz