Przeciskaliśmy się przez tłumy ludzi, ponieważ Victoria chciała być jak najbliżej sceny. Nie miałam ochoty tam iść, jak i również nie miałam ochoty się z nią kłócić, dlatego też pozwoliłam jej przejąć kontrolę nad sytuacją.
Swoją drogą nigdy nie widziałam, żeby aż tylu mieszkańców Holmes Chapel zgromadziło się w jednym miejscu.
Cóż, zapewne przy którymś stoisku są rozdawane darmowe piwa.
Przed chwilą na scenie pojawił się jakiś zespół, który w nazwie miał coś z latem i chyba są dość znani, bo Alyson wydała z siebie coś pomiędzy okrzykiem a jękiem.
Zatrzymaliśmy się na oko trzy rzędy przed sceną, co zadowoliło Victorię, która teraz razem z Al tańczy i podskakuje, raz po raz trącając nieznajomych, którzy na swoje nieszczęście stoją obok. Stawałam na palcach, aby zobaczyć kim są ludzie teraz grający i śpiewający, jednak przez dwóch chłopaków, którzy mieli ponad dwa metry, dalej nic nie widziałam. Adam chyba przyglądał się moim marnym staraniom, bo pochylił się do mnie, przekrzykując muzykę.
-Chcesz na barana?
Uśmiechnęłam się do niego i po sekundzie byłam na jego barkach. Nie myślałam, że mogłabym rzeczywiście zacząć się dobrze bawić, ale brzmienie tych chłopaków było na tyle zadowalające, żeby to robić.
Blondyn, wokalista i gitarzysta, biegał po całej scenie jak idiota, mimo to sprawiał wrażenie wolnego człowieka, co przechodziło na ludzi. Drugi z nich miał zielone włosy, stał dość blisko krawędzi, a zaraz za nim chłopak wyglądający jak Azjata. Obydwoje mieli gitary, jednak nie jestem specjalistą w instrumentach i trudno mi powiedzieć który z nich grał na gitarze basowej. Na końcu stała perkusja, a chłopak bez koszulki uderzał w nią pałeczkami. Cały zespół był bardzo pozytywny, a Alyson (która w pewnym momencie stwierdziła, iż też chce iść na barana, a jej ofiarą była Jane) niemal zemdlała, gdy blondyn uśmiechnął się w naszą stronę.
Kiedy tylko zespół nazywający się (czego dowiedziałam się na koniec) Five Second Of Summer skończył występ, poprosiłam Adama, aby odstawił mnie na ziemię. Nie wydawał się być zmęczony przez mój ciężar, ale nadal.
-Nat, idę po coś do picia, chcesz coś?- zapytała wprost do mojego ucha Jane, z której teraz też zeszła Al.
-Tak, pójdę z tobą.- poinformowałam ją, po czym zostawiłyśmy Adama z Vic i Alyson.
Trzymałam jej dłoń, kiedy starałyśmy się wydostać do pierwszej lepszej alejki, która doprowadziłaby nas do stoiska.
Po dwóch minutach osiągnęłyśmy cel, wychodząc naprzeciw trzem budkom, gdzie w jednej podawali jedzenie. Ustawiłyśmy się w kolejce po drinki dla pięciu osób, z czego każdy chciał dwa. W rezultacie miałyśmy skończyć z dziesięcioma drinkami, co za cholerę nie wiem jak przeniesiemy.
-Dobrze się bawisz?- zapytała Jane po chwili milczenia.
Uśmiechnęłam się.
-Jest świetnie! Dziękuję, że mnie tu przyprowadziliście.
W tle zahuczał nowy beat, co oznacza, że ktoś za moment zacznie śpiewać. Nie myliłam się, bo parę sekund potem w całym parku rozbrzmiewał dość specyficzny głos jakiejś dziewczyny.
Przed nami w kolejce były dwie osoby. Rozmawiałyśmy o stosunkach Louisa i Vic, kiedy Jane nagle przerwała swoją wypowiedź. Jej oczy rozszerzyły się, a ona sama wyglądała, jakby zobaczyła największego wroga, patrząc na coś za mną.
-Nie patrz, ale w naszą stronę idzie Nick.
-Co? Nick jak ten Nick?- mówiąc to odwróciłam głowę.
CZYTASZ
Desperate Ideally •H.S. ✔
Fanfic"-Nigdy bym nie pomyślała, że zakocham się w takim uroczym dupku jak ty. -Nigdy bym nie pomyślał, że jestem uroczy." Okładka: @whitewine1