Rozdział 24.

3.6K 159 10
                                    

-Puść mnie, kretynie!

-Może i bym to zrobił, gdybyś nie była taka agresywna.- powiedział, po czym wybuchł gromkim śmiechem.

Słysząc to, sama również zaczęłam się śmiać.

Pierwszy raz czułam się przy nim całkowicie swobodnie i byłoby cudownie, gdyby już tak zostało.

Harry postawił mnie przed swoim samochodem na ziemię, ale zamiast wejść do środka, spojrzał mi głęboko w oczy.

Nasze śmiechy ucichły. Jego tęczówki mnie zachipnotyzowały i przez głowę przeleciała mi myśl, że cholernie chciałabym go pocałować.

-Przepraszam za dziś.- szepnął, zakładając mi za ucho niesforny kosmyk włosów.

Przymknęłam oczy, reagując na jego dotyk.

-Nie musisz przepraszać za coś, co było nieporozumieniem.

Chłopak oparł dłonie na masce samochodu, przez co zagrodził mi drogę ucieczki.

Nie to, żebym chciała uciekać.

-Jestem zbyt głupi na miłość, wiesz o tym, Natalie?- powiedział, jakby chciał się obronić.

-Miłość ogłupia, więc jak już mamy mówić o twoich wadach, to jesteś bipolarny, a nie głupi.

-Bo wyzwalasz we mnie zestawienie emocji.- wyznał szczerze, a mi zrobiło się słabo.

Zależało mi na nim. Absolutnie był najlepszym błędem, jaki mogłabym popełnić, wchodząc z nim w głębszą relację. Jednak coś w sercu podpowiadało mi, że ten chłopak był moim błogosławieństwem, nie lekcją. W końcu z jakiegoś powodu się spotkaliśmy.

Harry przybliżył usta do mojego czoła, składając tam krótki pocałunek, a następnie zamknął mnie w żelaznym uścisku.

Trwaliśmy tak chwilę, dopóki nie zdradziło mnie zmęczenie i ziewnęłam.

-Chodź, jedziemy.- ponaglił, otwierając mi drzwi od strony pasażera.

Usiadłam na miejscu i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza.

----------

Poczułam, jak ktoś mnie podnosi i już wiedziałam, że to Harry. Nie miałam siły się odzywać, więc po prostu wtuliłam się w niego jeszcze bardziej bez słowa.

Słyszałam, jak puka do drzwi, a następnie wchodzi, zamykając je za sobą.

-Co ty jej zrobiłeś, że jest taka wykończona.- zaśmiał się mój rudy przyjaciel, co oznaczało, że Harry przywiózł mnie do domu.

-Cicho bądź. Nie chcę, żeby się obudziła.

W duchu uśmiechnęłam się na troskę, jaką pokazywał Styles.

Położył mnie na łóżku, by następnie musnąć wargami mój policzek.

-Dobranoc, maleńka.- powiedział czule, na co serce zaczęło mi się roztapiać.

-Harry? Poleż ze mną chwilę.- poprosiłam, nie otwierając oczu.

Chłopak wykonał moją prośbę, a gdy tylko łóżko się ugięło pod jego ciężarem, zarzuciłam jedną nogę na jego oraz oplotłam go rękoma.

-Branoc, Harry.

Przyciągnął mnie bliżej siebie, na co delikatny uśmiech wkradł mi się na usta, po czym znów zapadłam w sen.

----------

Obudziłam się rano, zauważając, że Harrego nie ma obok mnie.

Pewnie wyszedł od razu kiedy usnęłam.

Kiedy się jednak rozejrzałam, do drzwi była przylepiona kartka:

"Słodko się ślinisz, jak śpisz. H xx"

Parsknęłam śmiechem, jednocześnie rumieniąc i uderzając się w czoło.

Wychodząc z pokoju, wpadłam na Jane.

-No proszę, kogo moje oczy widzą?- szelmowsko się uśmiechnęła.

Zaspanym głosem kazałam jej spieprzać, ale zamilkłam, słysząc śmiech Adama i Harrego z kanapy.

Stwierdziłam, że najłatwiej będzie udawać obojętną i zachowywać się naturalnie.

A przynajmniej warto było spróbować.

-Oh, Harry, nie wiedziałam, że jeszcze jesteś.- powiedziałam, unikając z nim kontaktu wzrokowego.

Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej sok bananowy, a następnie chciałam nalać go sobie do szklanki, aczkolwiek moje trzęsące się dłonie mnie zdradziły i ostatecznie cicho przeklnęłam, upijając łyk z kartonu.

-Nie wiesz do czego służą szklanki?- krzyknęła przechodząca Jane, która była wyraźnie rozbawiona całą sytuacją.

-Jedna z nich trafi prosto w twoją głowę, jeśli się nie zamkniesz!- zagroziłam, a chłopcy zachichotali.

-Mam tak na codzień.- pożalił się Rudy Harremu, na co wywróciłam oczami, dołączając do nich w salonie.

Bez pytania poczęstowałam się papierosem z paczki Adama, przez co zgromił mnie wzrokiem, a ja tylko wystawiłam mu język. Potem go odpaliłam, wciągając śmiertelny dym do płuc.

-Gdy już wypalisz to gówno, idziesz się ubrać i jedziemy.- powiedział pewnie Harry, krzywiąc się na zapach, który dotarł do jego nozdrzy.

-Dokąd?- zaciekawiłam się, w końcu na niego spoglądając.

-Dowiesz się w swoim czasie.- rzekł tajemniczo.

Desperate Ideally •H.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz