Rozdział 38.

2.5K 105 10
                                    

Długo nie wiedziałam, w co mam się ubrać. Dziewczyny wyciągały z mojej szafy kolejne sukienki, ale żadna nie spełniała wymagań, jakie ustanowiłam na ten wieczór.

Nie chciałam, by Thomas pomyślał, że specjalnie dla niego stałam tyle przed lustrem, nawet jeśli byłoby to prawdą.

Moje przyjaciółki opadły bezsilnie na łóżko.

-Przykro mi, w tym domu nie ma więcej sukienek!- odsapnęła Vic.

Spojrzałam przelotnie na bałagan panujący w pokoju i wzruszyłam ramionami.

-Może to znak, żebym nigdzie nie szła.

-Co!?- ryknęły wszystkie w jednym czasie, przez co na mojej twarzy pojawił się grymas.

-Jak możesz przekreślać całe spotkanie tylko dlatego, że nie masz się w co ubrać!? Jesteś okropna!- skarciła mnie Jane, a reszta jej zawtórowała.

Już miałam rzucić soczystymi ripostami, kiedy do pokoju wparował Adam i bez słowa zaczął przeszukiwać leżące wszędzie ubrania.

Każda z nas patrzyła na niego z zaciekawieniem.

Rudzielec ostatecznie stanął przede mną w ręce trzymając czerwoną koszulę, jeansową kurtkę oraz czarne spodnie z wysokim stanem. Chwilę później chwycił też tego samego koloru koturny. Całość podał mi, a ja zaskoczona podreptałam do łazienki, by się przebrać w owy strój.

Ku mojemu zdziwieniu podobał mi się widok w lustrze.

-Co myślicie?- zapytałam, prezentując się im.

-Podejrzewałem, że chciałaś wyglądać na luzie i czuć się swobodnie. Oprócz tego w sukience ciężko byłoby ci w ogóle wejść na jego motocykl. Nie musisz mi dziękować.- wytłumaczył usatysfakcjonowany stylista modowy.

Dziewczyny pokazały mu środkowy palec, ale jednocześnie skomplementowały mój wygląd.

Nagle mój telefon zawibrował, na co odruchowo kolory odpłynęły mi z twarzy, a ręce zaczęły się pocić.

Widząc numer na ekranie, odetchnęłam z ulgą, bo wskazywał on innego blondyna.

-Cześć, Niall.- przywitałam się.

-Hej, Natalie. Może wyskoczymy na jakiegoś drinka za godzinę?

W tle było bardzo głośno, więc pewnie chłopcy dopiero co skończyli koncert.

-Razem z Zaynem, oczywiście. Ten drań najwyraźniej też się za tobą stęsknił.- dodał Niall.

Podrapałam się leniwie po policzku, zastanawiając się jak im w delikatny sposób odmówić.

-Uh, nie mam dziś czasu. Idę na randkę.- postawiłam na szczerość.

Po tym oświadczeniu w słuchawce na moment zapadła cisza, po czym usłyszałam dźwięk trzaśnięcia drzwiami. Następnie rozbrzmiał głos Liama, powtarzający różne przekleństwa.

-Co się dzieje, Ni?- zmartwiłam się.

-Byłaś na głośniku i... Kurwa, muszę kończyć zanim mu coś strzeli do głowy, przepraszam Natalie. Baw się dobrze na randce.

Moje przeczucie już wiedziało. Mimo wszystko chciałam się upewnić.

-Harry, prawda?- powiedziałam żałośnie.

-Taaa.- przeciągnął. -Zadzwonię później.

-Pa, Ni.

Usiadłam na łóżku, tępo wpatrując się w przestrzeń przede mną.

Moi przyjaciele tylko popatrzyli na mnie smutno.

-Nie powinnaś o nim myśleć.- powiedziała niepewnie Victoria, kładąc dłoń na moim ramieniu.

Nie było dla mnie zaskoczeniem, że oni słyszeli całą rozmowę.

-Teraz liczy się Thomas, nie Harry.- oświadczyła Jane.

-Właśnie. Harry to kutas.- dodała Alyson.

Potrząsnęłam głową i wstałam na równe nogi.

-Skończcie już. Ja czuję się świetnie, a jego zostawcie w spokoju.- syknęłam rozdrażniona.

-Dlaczego po tym wszystkim wciąż go bronisz?- zagadnęła Al, krzyżując ręce na piersi.

Sama chciałabym to wiedzieć.

Chciałam powiedzieć cokolwiek na swoje usprawiedliwienie, ale za każdym razem, gdy otwierałam usta, żaden argument nie przychodził mi do głowy.

Kolejny raz zadzwonił mój telefon, ale tym razem był to Thomas.

-Wychodzę.- rzuciłam na odchodne, nawet nie obracając się do przyjaciół.

Opuściłam myśl o Harrym, zauważając Thomasa. Uśmiechnęłam się do niego promiennie.

-Pięknie wyglądasz.- powiedział szybko, a ja spuściłam na to głowę, by nie widział jak się rumienię.

On natomiast wyglądał tak samo, jak wcześniej, ale pomimo tego podobał mi się.

-Dokąd mnie zabierasz?- zapytałam, spoglądając na niego z tylniego miejsca na motocyklu.

Objęłam go w pasie.

-Niespodzianka.- odpowiedział tajemniczo.

Nie wiedziałam co myśleć, kiedy zatrzymaliśmy się pod lokalnym stadionem.

-Idziemy na mecz?- dalej dopytywałam.

Naprawdę nie lubię niespodzianek.

Chłopak zaśmiał się, po czym splótł nasze palce razem. W ten sposób weszliśmy na obiekt sportowy.

Oniemiałam, widząc przed sobą pusty stadion, na którego środku leżał koc i koszyk. Wszystkie światła skierowane były właśnie w tamto miejsce.

Nie wierzyłam własnym oczom w to, co widziałam.

-Pomyślałem, że miło będzie odpocząć od tego całego chaosu w mieście.- podrapał się wolną ręką po karku, wyraźnie czując się niezręcznie.

-Thomas, j-ja... Jestem pod wrażeniem. Jesteś cudowny!- przytuliłam go. -Jak ci się to wszystko udało?

Wzruszył ramionami, ale na jego ustach wciąż pozostawał uśmiech.

Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę koca.

Desperate Ideally •H.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz