Rozdział 32

1.6K 132 45
                                    

Byliśmy świeżo po maturze. Zdaliśmy, co oznaczało przepustkę na studia. Z tej okazji przewodnicząca szkoły (a zarazem najbogatsza i najpopularniejsza dziewczyna w liceum) zaprosiła wszystkie równoległe klasy na wielką imprezę w jej prywatnym "domku" nad jeziorem. (Mówię to w cudzysłowiu, ponieważ tak naprawdę to była bardzo duża willa.)

Ja i moi przyjaciele pojawiliśmy się na miejscu około godziny 21. Bawiliśmy się świetnie. Spędziliśmy sporo czasu nad jeziorem i tańczyliśmy, dopóki wystarczyło nam sił. Niektórzy upijali się do nieprzytomności, a kilka par po pewnym czasie zaczęło znikać mi z oczu. Ale to nie jest teraz najważniejszy punkt mojej opowieści. 

Około 3 w nocy na dworze zaczęło padać, więc impreza przeniosła się do wnętrza willi. Uznałam, że zaczęło tam się robić zbyt tłoczno jak dla mnie, więc postanowiłam wrócić do domu. Asia również planowała się stamtąd ewakuować, jednak obie nie miałyśmy jeszcze wtedy prawa jazdy. Praktycznie wszyscy nasi znajomi byli już upici i ledwo kontaktowali. W dodatku deszcz nie ustępował. Wręcz przeciwnie- nasilał się. Ostatecznie zaczepili nas moi koledzy z mat-fiza i powiedzieli, że chętnie odwiozą mnie i moją przyjaciółkę do domu. Tak jak większość- byli pijani, ale zapewniali nas, że są w stanie prowadzić i myśleć racjonalnie podczas jazdy. 

Bardzo lubiłam Eryka i Kamila. Chodziliśmy wspólnie na język angielski, niemiecki i hiszpański, w dodatku nasze klasy nie raz miały wspólnie wychowanie fizyczne. Spotykaliśmy się czasami po szkole, mimo to nie wiedziałam, czy w tej kwestii mogę im zaufać. Ale myśl o tym, jak bardzo zmęczona jestem i jak pragnę znaleźć się teraz w łóżku była silniejsza. To była najgorsza decyzja, jaką mogłam wtenczas podjąć. 

Eryk odblokował swój samochód i usiadł za kółkiem. Kamil zajął obok niego miejsce z przodu, natomiast ja i Asia objęłyśmy tyły. Jako jedyne z pasażerów postanowiłyśmy zapiąć pasy, tak na wszelki wypadek. 

Słyszałam grzmoty, co oznaczało, że zbliża się burza. Asia panicznie się jej bała, więc ponagliłyśmy chłopców i chwilę później już znaleźliśmy się w drodze do domu. 

Grzmoty nie ustawały. Były coraz głośniejsze i głośniejsze. Na niebie tańczyły błyskawice. Joanna ścisnęła moją rękę, a ja modliłam się tylko o to, abyśmy bezpiecznie dojechali do miasta. Eryk i Kamil nic sobie nie robili z okropnej pogody. Oboje zaczęli się wygłupiać. Na drodze zaczęliśmy napotykać zerwane gałęzie i naderwane drzewa. Na ten widok ja również zaczęłam mieć pewne obawy co do naszego powrotu, jednak nie chciałam dać tego po sobie poznać, aby wesprzeć moją przyjaciółkę i pokazać jej, że sytuacja jest pod kontrolą.

Niespodziewanie na naszych oczach na drogę zawaliło się ogromne drzewo. Zdezorientowany Eryk wpadł w poślizg i próbując opanować sytuację chciał zjechać na pobocze, którego.. nie było. Zaczęliśmy spadać w dół i obijać się o stojące nam na przeszkodzie drzewa. Samochód dachował, a my kręciliśmy się w nim i nie byliśmy w stanie zrobić nic poza panicznym krzykiem. Nie mam pojęcia, jak długo spadaliśmy, ale kiedy w końcu auto się zatrzymało, nie mogłam pohamować drgawek. Ściskałam rękę mojej przyjaciółki. Wisiałyśmy głowami w dół. Szyby były rozbite, a cała przednia strona samochodu była umorusana krwią. Eryk i Kamil nie przeżyli tego upadku. Pode mną leżała czyjaś ręka. Na dodatek jednemu z nich naderwał się kark, a głowa zwisała mu bezwładnie w bolesnej dla oczu pozycji. Byłyśmy przerażone. Resztkami sił udało nam się wydostać z auta. Chwilę później piorun uderzył w samochód, a my zaczęłyśmy uciekać w stronę jeziora. Nagle auto zaczęło płonąć. Nie miałyśmy pojęcia, co robić. Ostatecznie całe zapłakane zadzwoniłyśmy pod 112, ledwo łapiąc tlen w płuca.

Ostatecznie zamiast cieszyć się wolnością, całe liceum pogrążyło się w smutku i żałobie. W dodatku matki chłopców obwiniały nas za śmierć swoich synów. Nazywały nas morderczyniami. Czy my naprawdę była nasza wina?

Nie mogłam się pozbierać po tym, co stało się tego dnia. Od tej pory, za każdym razem, kiedy słyszałam pioruny, przypominały mi się okropne krzyki i trzask łamanych kości, a gdy widziałam nadchodzącą burzę, przed oczami miałam stratowane ciała Eryka i Kamila. 

Ciągle towarzyszył mi ból i strach. To była trauma, która ciągnęła się za mną przez całe moje życie. Zawsze, gdy zamykałam oczy, przypominała mi się tamta noc.

 Ten koszmar, którego nie mogłam i nie mogę wyzbyć się do dziś. 

To wyniszczało mnie od środka.


2 sierpnia mam urodziny, więc w tym dniu postaram się wrzucić dla Was jakąś część poświęconą naszemu ukochanemu shipowi! ♥ #Lenek

Ps. To chyba najbardziej przerażający rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam.

Beside You || JDabrowsky ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz