Rozdział 28

1.9K 137 102
                                    

Po południu pojechaliśmy z Rafałem do Gdyni. O 15 byliśmy już na plaży.Ciężko było znaleźć jakieś wolne miejsce. W dodatku przemieszczanie się po plaży z wózkiem wcale nie należało do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych rzeczy.

Odkąd ja i Rafał wróciliśmy z przejażdżki, nie usłyszałam ze strony Jasia żadnej kąśliwej uwagi. W trakcie drogi do Gdyni nawet sprawdzałam mu dwukrotnie temperaturę, ale wszystko było z nim w porządku pod względem zdrowotnym. W żadną jego magiczną przemianę w ogóle nie wierzyłam.

  Ostatecznie znaleźliśmy wolne leżaki dopiero po kwadransie. Rozłożyliśmy nasze rzeczy obok nich. Wyciągnęłam z koszyka wodę, bo samo szukanie jakiegoś niezbyt zaludnionego miejsca nieźle mnie wysuszyło. Chłopcy posadzili Janka na jednym z leżaków. Rafał zajął miejsce obok bruneta, natomiast Florian przestawił wózek, a w następnej kolejności położył się na ręczniku i odetchnął z ulgą. Zdjęłam z siebie sukienkę, pod którą miałam dwuczęściowy strój kąpielowy. 

-Posmaruje mi ktoś plecki?-spytałam, wyciągając z koszyczka krem do opalania.

-Ja mogę-Florian zerwał się z ręcznika. Podałam mu pomarańczową buteleczkę. Blondyn nałożył trochę kremu na dłonie i zaczął smarować mi plecy.

-Robisz to źle-stwierdził Janek, marszcząc brwi. 

-Co można robić źle w smarowaniu pleców?-zaśmiałam się na uwagę Jasia.

-No właśnie?-spytał Florian z wyrzutem w głosie.

-Po pierwsze, nałożyłeś za dużo kremu. Po drugie, powinieneś robić to delikatniej-uznał.

-W takim razie, skoro jesteś takim znawcą, sam ją kremuj-odpowiedział Florian urażony i wepchnął Dąbrowskiemu krem do rąk.

Jak dzieci.

-Rafał, idziemy się kąpać?-blondyn zwrócił się do niebieskookiego.

-Pewnie-odpowiedział Rafał i opuściwszy leżak zaczął biec razem z Florianem w stronę morza. Spojrzałam na Janka. Ten uśmiechał się triumfalnie. Westchnęłam i usiadłam na końcu leżaka, aby Jaś mógł mnie posmarować.

-Zrobiłeś to specjalnie-powiedziałam z przekonaniem.Chłopak zaczął zataczać na moich plecach kółeczka. Przeszedł mnie dreszcz.

-Może-mruknął. 

-Jakim cudem zgodziłeś się na ten wyjazd bez żadnych wymówek? Chciałeś popatrzeć sobie na tyłki innych dziewczyn na plaży?-powiedziałam z lekkim rozbawieniem w głosie.

-Nie na innych dziewczyn-odparł, po czym przybliżył się do mnie i szepnął-tylko i wyłącznie na Twój.

-Zbok-odwróciłam się jego stronę i chwyciwszy butelkę z wodą wylałam na niego całą jej zawartość. Chłopak zaśmiał się, a ja udając obrażenie poszłam w stronę morza, prosto do Rafała, zostawiając Janka na pastwę losu.

-O, jest i Lena! Jasiu zdążył już Cię wkurzyć?-spytał Rafał, brodząc we wodzie. 

-Powiedzmy-odparłam z rozbawieniem, przy okazji szukając Floriana wzrokiem.- A gdzie zgubiłeś swojego towarzysza?

-Florek znalazł bardziej fascynującą rozrywkę-odpowiedział. 

-Co masz na myśli?-zmarszczyłam brwi. Rafał chwycił mnie za ramię i wskazał na grupkę ludzi, którzy uprawiali snowboard wodny.

-Gdzieś tam powinien być Florian-powiedział.

-Czy on do reszty zwariował?!-odparłam wystraszona.- Jeszcze sobie coś zrobi!

-Spokojnie, robi to nie pierwszy raz-zaśmiał się Rafał.

-Skoro tak mówisz..-powiedziałam bez przekonania.

-Nie martw się. Idziemy po coś do jedzenia, czy chcesz popływać?-zaproponował.

-Tak szczerze to nie umiem pływać, przyszłam tu raczej, aby przejść się wzdłuż plaży i uciec od Janka-oznajmiłam.-Ale jak zacząłeś mówić o jedzeniu to zrobiłam się głodna-dodałam. 

-No to chodźmy-powiedział ochoczo, po czym ruszyliśmy do budki z lodami i goframi.

•••

Około 17.30 zwinęliśmy się z plaży i ruszyliśmy w drogę do dworku. Jaś z pomocą Floriana poszedł wykonać obowiązkowe ćwiczenia, natomiast ja zdeklarowałam Rafałowi swoją pomoc przy koniach.

-W sumie to nie wiem, czy wysyłanie Floriana na ćwiczenia z Jankiem po tym upadku z deski jest dobrym pomysłem-stwierdziłam, odbierając od Rafała worek z paszą.

-Chciałaś powiedzieć "z deską"-poprawił mnie chłopak, powstrzymując śmiech.

Dla jasności: Florian co prawda dobrze radził sobie na snowboardzie wodnym, jednak wydostanie się z butów, które były wmocowane w deskę sprawiły mu.. cóż, większą trudność.

-Da radę-dodał. Zabraliśmy się do pracy. W pierwszej kolejności zaczęliśmy czyścić konie, napełniać ich paśniki z paszą i wodą oraz czyścić boksy.

-Masz może maść na bóle,obrzęki? Albo jakąś chłodzącą?-spytałam po chwili.

-Oczywiście! Kupiłem je wszystkie dla Floriana cztery dni temu-zaśmiał się.-Nie pierwszy raz tak skończył.

-Biedaczek-dodałam rozczulona nad jego losem.

Gdy skończyliśmy pracę, zabraliśmy się za sprzątanie stajni. Zastanawiałam się, dlaczego Rafał nie wynajął sobie pomocy przy koniach, skoro na własnych kucharzy, ogrodnika i obsługę sprzątającą. Przecież ma dużo wierzchowców, a to wiąże się z ciężką pracą.

-Po prostu lubię to robić-odpowiedział z uśmiechem.

Imponował mi.

Beside You || JDabrowsky ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz