Rozdział 24

1.9K 132 80
                                    

Rano było już spokojniej. Przetarłam oczy. Do pokoju docierały promienie słońca. Przeciągnęłam się.

-Dzień dobry-usłyszałam głos Janka. Byliśmy do siebie szczelnie przytuleni. Zawstydziłam się i odsunęłam się od niego.

- Ojejku, Jaś, wybacz mi za wczoraj-powiedziałam zmieszana.- Nie wiem, co mnie opętało, żeby robić taką szopkę-zawstydziłam się.

-Nic się nie stało-odpowiedział spokojnie.-Wezwałem już odpowiednich ludzi w sprawie ze złamanym drzewem. Mają mnóstwo zleceń, więc przyjadą tu za godzinę.

-Chyba powinniśmy już wstać-powiedziałam z obawą, że będę musiała pokazać się tym ludziom w tak tragicznym stanie, w jakim jestem teraz.

-Spokojnie, mamy jeszcze czas. Dzisiejsza burza była naprawdę wykańczająca-stwierdził.-A teraz wracaj do mnie i pośpij trochę-zamruczał.

-Jeśli zostanę, to nie dam rady już się podnieść-zaśmiałam się cicho. Jan westchnął zrezygnowany.

-No dobra. Jak chcesz-burknął.

Pośpiesznie opuściłam jego pokój. Na schodach w salonie leżało mnóstwo gałęzi, a z pokoju Filipa wystawało ogromne drzewo. Drzwi, które niegdyś tam stały, teraz leżały obok korony wyrwane z zawiasów. Nie dało się tam w ogóle wejść. Poszłam do łazienki,opłukałam twarz wodą i uczesałam włosy. Następnie udałam się do ogrodu, żeby choć w jednym stopniu ogarnąć panujący tam bałagan. Poustawiałam wszystkie meble z powrotem do pionu. Pozbierałam gałęzie z trawnika i zaniosłam je do schowka na drewno. Potem wróciłam do domu, gdzie grupa ludzi rozpoczęła już pracę nad pozbyciem się drzewa z pokoju. Jan bacznie obserwował tą operację.

-Powinnam zadzwonić do Filipa i powiedzieć mu o całej sytuacji?-spytałam Jasia niepewnie.

-Myślę, że powinien wiedzieć o tym, że ma wybite okno, drzewo przygniotło mu cały pokój, a drzwi są tam, gdzie nie powinny-bąknął, ale widząc mój wyraz twarzy dodał:

-Spokojnie, zadzwonię do niego potem.

-Jesteś pewien?-spojrzałam na niego.-A może jednak nie powinniśmy go martwić, skoro jeszcze przez 4 dni musi być na delegacji?

-To silny facet.

-No dobrze..

Wyszłam z salonu i skierowałam się do kuchni. W tym samym momencie dostawałam sms'a:

Od: Filip

Hej, Lenka! Mój dobry przyjaciel, Rafał ma nad morzem rezydencje, w dodatku oddaloną od miasta o 3 km. Powiedział, że możemy wpaść do niego na trochę. Konsultowałem się też z lekarzem. Czy będziesz w stanie pojechać tam ze mną i z Jankiem?

Do: Filip

No jasne!

•••

-Żartujesz sobie, Lena? Nie mówiłem, że mam ochotę gdzieś wyjeżdżać..-burknął Jasiu.

-Ty nigdy nie masz na nic ochoty!-powiedziałam zirytowana.

-No widzisz.

-Twój lekarz zalecił Ci wypoczynek w jakimś spokojnym miejscu, więc Filip załatwił nam kilkudniowy pobyt u jakiegoś swojego kolegi.

-Jakiego?-spytał znudzony.

-Rafała. Nazwiska mi nie powiedział-odparłam. Jasiu ożywił się trochę, kiedy usłyszał to imię.

-Kisielińskiego?!

-Nie wiem, być może-odpowiedziałam.-Czy to robi jakąś różnicę?

-Owszem. Nie widziałem go bardzo dawno.. Wiem tylko tyle, że wpadł w depresję i próbował popełnić samobójstwo przez swoją narzeczoną..

Wywieść takiego pesymistę jak Jan do chłopaka z depresją? Czy Filip postradał zmysły?!

-Kiedyś był moim najbliższym przyjacielem..-dodał.-To zmienia postać rzeczy. Kiedy wyjeżdżam?

-Chciałeś powiedzieć "wyjeżdżamy"-poprawiłam go i uśmiechnęłam się chytrze.

-Co? Ty też jedziesz?!-powiedział z rezygnacją w głosie.

-Masz z tym jakiś problem?-oburzyłam się.

-Czy ja nigdy nie zaznam spokoju?-powiedział, totalnie mnie ignorując.

Westchnęłam.

  Znowu ma okres.

W tym samym momencie otrzymałam sms'a.

Od: Filip

Zgodził się?

Do: Filip

Powiedzmy. Tylko znowu ma ze mną jakiś problem. Nie chce, żebym z nim jechała.. :/ 

Od: Filip

Nie przejmuj się.

Mam nadzieję, że mimo wszystko będziesz mieć na niego oko? 

Aha, rozmawiałem z Florianem i załatwiłem, żeby pojechał tam z Wami. Ostatecznie postanowiłem nie zwlekać i powiedziałem Rafałowi, że przyjedziecie do niego za dwa dni. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe? Przy okazji Florian będzie mógł wykonywać z Jasiem ćwiczenia na mięśnie. A, no i doskonale zna drogę do rezydencji. 

Do: Filip

W porządku. Dam znać Jasiowi.

-Nie martw się Jan, nie będziesz musiał się ze mną użerać, bo Florian też z nami pojedzie-odezwałam się. Oczy chłopaka się powiększyły.

-Po co?-burknął.

- Będzie Ci pomagać z ćwiczeniami. Przykro mi, nawet na wakacjach nie ma opcji, żebyś się obijał. A, no i świetnie zna drogę do posiadłości Rafała.

-Ugh..-Jasiu zaczął głęboko się nad czymś zastanawiać.- A nie dasz rady sama tam dotrzeć z GPS'em? 

- Nie rozumiem, o co Ci chodzi-wzruszyłam ramionami.

-No.. czemu Florian ma z nami jechać? Nie potrzebujemy jego pomocy-burknął.

-My? Myślałam, że nie podoba Ci się fakt, że pojadę tam z Tobą. Nie będziemy musieli spędzać razem dużo czasu, skoro Florian też pojedzie, będę miała z kim porozmawiać, a Ty będziesz mógł trochę odpocząć. Chyba nie jesteś.. no nie wiem.. zazdrosny?

Jasiu spojrzał mi prosto w oczy. Milczał. Chwilę później odwrócił głowę i rzekł:

-Nie.

Pierwszy dzień wakacji kochani!
Jak go spędzacie? 💞

Ja jadę na plenerowy koncert Sylwii Przybysz z moją przyjaciółką 🤗

Miłego dnia 😘

Beside You || JDabrowsky ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz