Rozdział 38

1.8K 162 131
                                    

Koncert miał się odbyć 1 sierpnia. Odliczałam dni jak szalona. W sumie nie było w tym nic dziwnego, Ed był moją największą życiową inspiracją. To zabawne, jak wielki wpływ mają na nas ludzie, którzy nawet nie wiedzą o naszym istnieniu (i pewnie w życiu się nie dowiedzą)..

Nigdy nie myślałam nad tym, żeby jechać na jakiś koncert za granicę. Wcześniej nie mogłam sobie na to pozwolić z powodów finansowych, a kiedy już pojawiłam się w życiu Janka, nie miałam serca zrywać się gdzieś daleko i go zostawiać. 

W Londynie mieliśmy się znaleźć dzień przed koncertem, żebym zdążyła jeszcze pozwiedzać miasto. Byłam tak podekscytowana, że nie mogłam spokojnie spać. Już dwa dni przed wylotem spakowałam wszystkie walizki. Janek stwierdził, że zwariowałam, ale ja po prostu nigdy w życiu nie zaznałam takiego szczęścia, jakie towarzyszyło mi teraz.

W końcu nadszedł dzień wylotu. Około trzeciej w nocy pojechaliśmy na lotnisko. Oddaliśmy nasze bagaże i przeszliśmy przez kontrolę. Na szczęście samolot się nie miał zbyt wielkiego opóźnienia. O czwartej  siedzieliśmy już w przedziale pierwszej klasy. Usiadłam przy oknie. Obsługa posadziła Jasia obok mnie. Zaczynałam się teraz trochę stresować. Nigdy wcześniej nie leciałam samolotem, a z racji tego, że mój tata jest fanem filmów katastroficznych i byłam zmuszona je z nimi oglądać, w mojej głowie zaczęły rodzić się najczarniejsze scenariusze.

-Słuchaj, a może zamienimy się miejscami?-zwróciłam się do Jasia, na co ten przewrócił oczami.

-Poczekaj, już wstaję i wskakuję na Twój fotel, przy okazji tańcząc makarenę-burknął sarkastycznie.

Samolot wystartuje za 5 minut. Proszę zapiąć pasy, zaraz zapoznam państwo ze wszystkimi procedurami odnośnie bezpieczeństwa na pokładzie naszego samolotu.

Kiedy zaczęłam słuchać o wszystkich ewentualnych wypadkach i lądowaniach awaryjnych poczułam, że robi mi się niedobrze. Boże, przecież ja tu zginę!

Żegnajcie wszystkie moje niespełnione marzenia! Żegnaj Edzie Sheeranie! Żegnaj Londynie! Żegnaj moja kariero aktorska! 

Przypominam o zapięciu pasów osobom, które jeszcze tego nie zrobiły! W trakcie podróży proponujemy państwu przekąski i napoje. Startujemy za minutę. Życzymy wszystkim miłego lotu.

-Rety, wyglądasz, jakbyś miała zaraz dostać ataku padaczki-zadrwił Janek, mierząc mnie wzrokiem, bowiem trzęsłam się jak osika. 

-Nie kontroluje tego, zejdź ze mnie!-uniosłam się. Samolot zaczął powoli ruszać. 

-Przecież na Tobie nie siedzę-zaśmiał się chłopak.- Chyba nie myślałaś, że..

Słowa Jasia zagłuszyła wnosząca się w powietrze maszyna. W przypływie emocji mocno ścisnęłam jego rękę i zamknęłam oczy. Chwilę później poczułam, jak chłopak splata nasze palce, przy okazji gładząc moją dloń kciukiem. Wzięłam głęboki wdech.

-Będziesz siedzieć jak na szpilkach przez całą podróż? -odezwał się Janek z rozbawieniem w głosie. Powoli otworzyłam oczy.- Już po wszystkim-dodał. Odetchnęłam z ulgą.- Chyba, że po drodze się rozbijemy albo zaatakują nas terroryści.

-Jan!-wyzwoliłam rękę z uścisku chłopaka i uderzyłam go w ramię.-Jesteś okropny! 

-Powiedz mi coś, czego nie wiem-uśmiechnął się chytrze. 

-Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz-odparłam, po czym nałożyłam na uszy słuchawki. Na moje słowa Jaś wzruszył ramionami.

Dwie godziny lotu minęły nam stosunkowo szybko. Przez cały ten czas słuchałam muzyki, a Janek spał oparty o moje ramię. 

Kiedy dojechaliśmy na miejsce nareszcie mogłam odetchnąć z ulgą. 

-Żyjemy!-zawołałam, opuszczając samolot. Wyrzuciłam ręce ku niebu.-Dzięki Ci, Boże!

-Nie ciesz się tak, nigdy nie wiadomo, co czeka na nas w drodze powrotnej-mruknął Janek. 

-Jak spełnię swoje marzenia, to wszystko mi już będzie jedno, panie Optymisto-odparłam. 

Potem zabraliśmy swoje bagaże i zadzwoniliśmy po taksówkę. To znaczy Janek to zrobił. On w przeciwieństwie do mnie był pewny swoich umiejętności w porozumiewaniu się po angielsku. Byłam pod wrażeniem tego, z jaką łatwością rozmawiał z taksówkarzem i jak płynne były jego wypowiedzi. Ja zapewne zaczęłabym się zacinać przy zwykłym "hello". To takie żałosne..

Kwadrans później znaleźliśmy się już pod naszym hotelem. Nazywał się "Park Plaza Westminster Bridge"* i był chyba najbardziej ekskluzywnym miejscem, jakie kiedykolwiek widziałam. Budynek był prawie cały ze szkła. Jego wnętrze wyglądało, jakby było wyrwane z hollywoodzkiego filmu, a każde z okien miało widok na Big Ben. Byłam zachwycona. Nigdy nie sądziłam, że będę miała okazję być w takim miejscu. Janek odebrał kartę w recepcji. Później wraz z obsługą hotelową wsiedliśmy do windy.

Opuściliśmy ją chyba dopiero na szóstym piętrze. Chwilę potem odnaleźliśmy nasz pokój. Janek otworzył go i wpuścił mnie przodem. W środku panowały niesamowite luksusy. Wszystkie meble były nowoczesne i starannie dopasowane. Pokój posiadał najnowszy sprzęt elektroniczny, unoszący się w powietrzu różany zapach i co najważniejsze- zachwycające widoki. Wpatrywałam się w Big Ben i pomimo, że zbierały się nad nim ciemne chmury, nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. 

Nie mogłam w to uwierzyć. Ja naprawdę tu jestem.

W Londynie. Z Jasiem.

O rety, ale się rzuciliście na poprzedni rozdział. 😂 Kocham Was! 💘

Nigdy nie miałam aż tylu komentarzy, nawet nie wiecie, ile dla mnie znaczy każdy z nich! 😍💞 

Kiedy wpadł mi do głowy pomysł z koncertem Eda nie sądziłam, że i ja sama będę miała okazję posłuchać tego rudzielca na żywo na Narodowym w Warszawie! Mam  bilety na 12 sierpnia i nie mogę się już doczekać!!

Ktoś z Was też się wybiera?

*taki hotel naprawdę istnieje, możecie go sobie wygooglować

Beside You || JDabrowsky ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz