Rozdział 30

1.8K 134 37
                                    

Florian

-Dobra, wlejemy im jeszcze trochę wody do paśników i myślę, że skończyliśmy-powiedziałem.

-Weźmy z deszczówki-zasugerowała Lena. Wzięliśmy wiaderka i zaczęliśmy uzupełniać je wodą z ogromnej beczki, która stała obok budynku. Dość szybko się z tym uwinęliśmy.

-Wygląda na to, że zrobiliśmy już wszystko, o co prosił Rafał-odparłem. Lena kiwnęła głową twierdząco.

-Nie powinniśmy poczekać na tą doktor Karolinę czy coś?-spytała dziewczyna.

-Nie wydaje mi się. Chyba jej ufa, skoro zostawia ją z... nami-odrzekłem. Lena się zaśmiała.

-No to idziemy-dodała, po czym oboje wyszliśmy ze stajni.

-To.. dziś pozostało nam już chyba tylko kiszenie się w domu-powiedziałem, na co dziewczyna westchnęła.

-Możemy obejrzeć jakiś film.

-Byle nie komedię romantyczną, błagam!-udałem odruch wymiotny. Lena spojrzała na mnie, marszcząc brwi.

-Co masz do komedii romantycznych?!

Już miałem udzielić odpowiedzi, jednak ni stąd, ni z owąt na mojej drodze pojawiły się grabie. Z racji tego, że wcześniej ich nie zauważyłem, niefortunnie potknąłem się o nie prosto w kałużę błota.

-Cholera!-krzyknąłem. Lena wybuchnęła nieopanowanym śmiechem.- A Tobie przypadkiem nie za wesoło?-dodałem chytrze, po czym pociągnąłem dziewczynę do siebie.

-Florian, Ty debilu! Mój Ed Sheeran!-powiedziała zrozpaczona, bowiem jej niebieska bluza była teraz cała w błocie.-Zapłacisz mi za to.

I zaczęliśmy obrzucać się błotem jak małe dzieci. Chwilę później atmosfera między nami znów się rozluźniła i zaczęliśmy się śmiać.

-Masz ładne oczy, wiesz?-powiedziałem z rozweseleniem w głosie. Dziewczyna zaczęła mi się dokładnie przyglądać.

-Ty też-odparła, uspokajając się.- Chociaż cały czas myślałam, że są niebieskie. Teraz, kiedy widzę Cię z bliska, wyglądają zupełnie inaczej. Są takie.. zielono-szare?

-Chyba jesteś daltonistką-odparłem z rozbawieniem. W nagrodę za tę uwagę znów zostałem obrzucony błotem.

- Nie wiem, jak Ty, ale ja idę się ogarnąć przed przyjazdem weterynarza. Nie pomyślałam o tym wcześniej, ale być może będzie potrzebować kogoś do przytrzymania koni czy coś.- Po tych słowach dziewczyna wstała z ziemi i poszła w kierunku dworku.

Zostałem sam. Albo przynajmniej tak myślałem. Odwróciłem się w kierunku okien. W jednym z nich zobaczyłem Janka, który napotkawszy mój wzrok natychmiast zniknął mi z oczu.

Lena

Umyłam twarz, przebrałam się w jeansy oraz szarą bluzę i wyszłam ze swojego pokoju. Po drodze natrafiłam na Janka, który oczywiście rzucił jakąś uwagę na temat tego, w jakim stanie przyszłam do dworku. Nie przejęłam się tym za bardzo, po prostu nałożyłam na siebie płaszcz przeciwdeszczowy (bo zaczęło padać niemiłosiernie) i poszłam do stajni. W tym samym czasie nadjechała właśnie doktor Karolina, która mimo, że zdziwiła się na mój widok, ciepło mnie powitała. Tak jak myślałam, moja pomoc była jej potrzebna, bo sama nie dałaby rady dać koniom szczepionki.

Doktor Karolina była blondynką o ciemnych oczach. Widać było, że w swoją pracę wkłada całe swoje serce i że bardzo kocha zwierzęta. Żałowałam, że mi nie poszczęściło się w życiu tak jak jej. Nie mówię, że praca u boku Janka jest dla mnie męcząca (no, może momentami, kiedy to mój podopieczny ma okres), ale marzenia o aktorstwie nadal tkwiły w mojej głowie. Nie rozumiałam, dlaczego moje życie się tak potoczyło. Byłam najlepsza na roku, wszyscy profesorowie wróżyli mi wielką karierę. Najgorsze jest to, że im w to uwierzyłam. Może przeliczyłam swoje umiejętności?

A może nie powiodło mi się w aktorstwie, bo los chciał, żeby ktoś taki jak ja wtargnął do życia Jasia i wywrócił je o 180 stopni? Jakby nie patrzeć, jeszcze tu jestem, podczas gdy moje poprzedniczki nie spędziły u Dąbrowskiego nawet 1/4 mojego czasu. I wydaje mi się, że ja i Jaś dogadujemy się całkiem nieźle. Uważam, że to bardzo wartościowy człowiek, któremu po prostu życie postanowiło zrobić bardzo nieśmieszny żart. Czasami potrafi być opryskliwy, wredny, chamski i samolubny. Ale umie też wykazać się troskliwością. Jest zabawny, uroczy, inteligentny i ambitny. Na całe swoje bogactwo zapracował sam. To było godne podziwu.

Później jeszcze sporo o tym myślałam. Rafał wrócił już do domu, zamienił parę słów z panią weterynarz, po czym wrócił ze mną do domu. Zbierało się na burzę.

Hej!

Po (ponad) tygodniu wracam do Was z nowym rozdziałem! 😄 Wyszedł słabo, ale cóż.. bierzcie, co dają!

Miałam drobny problem z wprowadzeniem akcji w tej części. Może było to też spowodowane tym, że w głowie już rodzą mi się pomysły na dalszy rozwój wydarzeń? 🤔

Na razie nie zdradzę Wam za wiele, powiem tylko tyle, że się nie zawiedziecie. 😚

Do następnego! 😘

Beside You || JDabrowsky ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz