Trasa do Legnicy zajęła nam około czterech godzin. Muszę przyznać, że było to bardzo wykańczające. Pierwszy raz prowadziłam samochód na tak daleką podróż. Byłam spanikowana, jednak starałam się to zatuszować. Siedziałam jak na szpilkach i wgapiałam się w drogę w skupieniu, jednocześnie słuchając wskazówek Jasia i posługując się GPS'em.
-Stresujesz się?-spytałam, kiedy pokonaliśmy już ponad połowę trasy.
-Tak-odparł.-Tym, czy przeżyję tą podróż zważywszy na to, jak prowadzisz.
-Wiesz, że nie o to pytam-mruknęłam.- Walnęłabym Cię teraz w ramię, ale boję się puścić kierownicy.
-Panikara-podsumował Jaś.
-A Ty za to unikasz odpowiedzi-odparłam.
-Nie uprzedzałem ich, że przyjadę. Obawiam się ich reakcji.
-To Twoi rodzice Janek, na pewno będą przeszczęśliwi.
-Nie masz pewności. Nie widzieli mnie jeszcze na tym czymś-wskazał ręką na wózek, który leżał złożony na tylnych siedzeniach samochodu.
-A podobno to ja panikuję-uniosłam brwi.- Na jak długo tam zostajemy? Karol dał mi tylko trzy dni wolnego, ale jeśli chcesz, mogę zostawić Cię w Legnicy na dłużej.
-Nie-odpowiedział gorączkowo.- Ja.. potrzebuję Cię tam.
•••
Do Legnicy dojechaliśmy około 12. Rodzina Dąbrowskiego mieszkała na spokojnym osiedlu w uroczym domku jednorodzinnym. Wygląda na to, że jego mama kocha kwiaty, bo niemalże wszędzie można było dostrzec pędy róż, tulipanów, frezji, dalii i wielu innych.
W ogrodzie, na wiklinowym fotelu siedział mężczyzna w podeszłym wieku. Czytał gazetę i popijał kawę. Kiedy tylko wjechaliśmy na podjazd, oderwał wzrok od czasopisma. Od razu wysiadłam z samochodu, wyciągnęłam wózek i pomogłam Jankowi na niego wejść. Starzec podszedł do samochodu. Zapewne chciał dowiedzieć się, kim jestem i dlaczego rozkładam się na jego podjeździe, jednak chwilę później jego wzrok skierował się na Janka. W jego oczach pojawiły się łzy poruszenia.
-Janek..-powiedział, po czym mocno przytulił chłopaka na wózku. Przyglądałam się tej scenie z wielką satysfakcją i radością w sercu.
-Cześć, tato-odparł Jaś. Chwilę później oderwali się od siebie.
-Tak dawno Cię nie widziałem.. Co się z Tobą działo? Dlaczego się nie odzywałeś? Odchodziliśmy z mamą od zmysłów!
-Musiałem pozbierać się po wypadku i.. ułożyć sobie życie na nowo-odparł, spoglądając na mnie kątem oka. Jego ojciec chyba dopiero teraz zauważył, że nadal tu stoję i zwrócił na mnie uwagę.
-Oh, a kim jest ta młoda dama?-uśmiechnął się w moim kierunku.
-Jestem Lena i sprawuję opiekę nad pańskim synem-powiedziałam.
-Ach tak.. Nazywam się Bernard Dąbrowski, bardzo miło mi Cię poznać-rzekł, po czym podał mi dłoń w geście powitania. Uścisnęłam ją.
-Chodźmy do środka. Obecnie jestem sam w domu, bo Paweł i mama pojechali do miasta. Ale zostało trochę ciasta.
Rodzina Jasia mieszkała na parterze, więc nie mieliśmy problemu z dostarczeniem wózka do domu. Pan Dąbrowski pokroił dla nas ciasto i zagotował wodę na herbatę. Usiedliśmy wspólnie przy kuchennym stole.
-A co z Piotrem i Andrzejem?-spytał Jaś, zapewne mając na myśli swoich braci. Opowiadał mi trochę o nich w trakcie drogi.
-Piotr jest na wyjeździe służbowym w Gdańsku, a Andrzej pracuje we Wrocławiu. Ale przyjeżdża do nas w weekendy.
-Cieszę się, że ułożyło im się w życiu-odpowiedział Jaś.
-A jak Twoja firma?
- Jakoś się trzyma. Nadal ją prowadzę, jednak moja praca skupia się teraz bardziej na siedzeniu w papierach albo załatwianiu jakiś spraw przez Internet.
-Rozumiem-kiwnął głową twierdząco.
Za oknem usłyszałam parkujący samochód.
-O, pewnie mama i Paweł wrócili- Bernard podniósł się z krzesła i wyjrzał przez okno.- Pójdę im pomóc z zakupami. Leno, czy mogłabyś zalać herbatę?
-Oczywiście-odpowiedziałam. Pan Dąbrowski uśmiechnął się ciepło i wyszedł z domu.
-Cieszę się, że mnie namówiłaś na ten wyjazd-odezwał się Janek.- Chyba pierwszy raz wyszedłem dobrze na posłuchaniu Cię.
-Ja też się cieszę-odpowiedziałam, ignorując dalszą część jego wypowiedzi.
-Jesteś niezastąpiona.
-Dziękuję, to miłe. Ty też jesteś niezastąpiony-dodałam, zalewając kubki z saszetkami.
-Oj, bo się zarumienię.
W tym samym czasie w drzwiach kuchennych pojawiły się dwie osoby. Jedną z nich była kobieta w podeszłym wieku, która zobaczywszy Jasia bez wahania rzuciła mu się na szyję z płaczem.
-O mój boże, Jasiu! Synku, już traciłam wiarę, że kiedykolwiek Cię zobaczę!-lamentowała.
-Już dobrze, mamo, jestem tu- na twarzy Janka pojawił się grymas spowodowany przesadną czułością matki. Cicho się zaśmiałam. Kobieta puściła Jasia. Chwilę później podszedł do niego młody mężczyzna ( jego trzeci brat jak mniemam).
-Janek, dobrze Cię widzieć-powiedział, zamykając chłopaka w męskim uścisku.
-Ciebie również, Paweł-odparł Dąbrowski.
-A Ty jesteś..?- Matka Jasia zmierzyła mnie wzrokiem.
-Mam na imię Lena i opiekuję się pańskim synem-powiedziałam.
Nie wiedziałam, czy mogę się przedstawiać jako dziewczyna Jasia? Jakby nie patrzeć on nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha. Zachowywaliśmy się jak para. Spaliśmy razem, przytulaliśmy się, całowaliśmy, ale.. czasami nachodziły mnie dziwne myśli. Skoro nigdy nie wyznał mi uczuć, może wcale nie jestem mu aż tak bliska? Możliwe, że po prostu chwycił się pierwszej lepszej opcji, a że akurat ja byłam pod ręką, postanowił się zabawić moimi uczuciami? Czy gdyby nie jeździł na wózku, kiedykolwiek zwróciłby na mnie swoją uwagę?
-Oh, jestem Ci taka wdzięczna-odparła pani Dąbrowska, po czym zamknęła mnie w szczelnym uścisku, co nieźle mnie zaskoczyło.- Możesz mi mówić Celina!
-Mamo, nie rób Jasiowi wstydu-zaśmiał się Paweł.
-Właśnie!- wtrącił z oburzeniem Dąbrowski.
#82 in fanfiction!
Może dla niektórych to nie jest wynik, którym można by się szczycić, ale mnie bardzo cieszy, ponieważ:
a) to moje najwyższe notowania na wattpadzie
b) weszliśmy do pierwszej setki w kategorii fanfiction!
Pewnie szybko spadnę niżej, ale dajcie mi się nacieszyć tą chwilą, ok? XDD
*imiona rodziców Jasia zostały przeze mnie wymyślone*
CZYTASZ
Beside You || JDabrowsky ✔
FanficLena zostaje opiekunką sparaliżowanego od pasa w dół Jana Dąbrowskiego, dawnej sławy polskiego Youtube'a. Pomimo dobrych chęci dziewczyny, chłopak nie darzy jej sympatią i nie ma zamiaru się przed nią otwierać. Mało tego, robi wszystko, aby jak najs...