Rozdział 54

1.3K 131 59
                                    

Prace nad filmem trwały już od kilku dni. Nadal nie otrzymywałam żadnych wiadomości od Janka.

Dlaczego on nie pisze?

Czemu nie odbiera?

Po kilku nieudanych próbach skontaktowania się z Jasiem postanowiłam zadzwonić do Filipa.

Odebrał, jednak omijał odpowiadania na moje pytania. Oznajmił tylko, że mam się nie martwić o Janka.

Dziś Karol zorganizował dla nas imprezę firmową. Stwierdził, że przyda nam się chwila wytchnienia po tylu dniach intensywnej pracy.

Skończyliśmy nagrania wcześniej, aby spokojnie przygotować się na imprezę. Z racji tego, że nie przygotowałam żadnych ładnych ubrań na tę okazję, moje wizażystki pozwoliły mi pożyczyć jedną z sukienek mojej filmowej bohaterki. Kiedy się ubrałam moje koleżanki z pokoju umalowały mnie. Następnie uczesałam włosy w koka. Reszta przygotowań nie zajęła mi już tak dużo czasu. Założyłam płaskie buty, narzuciłam na siebie czarny sweterek i praktycznie byłam gotowa.

Cała ekipa spotkała się na w sali hotelowej na samym dole, z wyjściem na malowniczy ogród. Najpierw wszyscy zasiedli do stołów, aby coś przekąsić. Potem zaczęły się tańce. Cały czas praktycznie byłam w ruchu. Nogi mi odpadały, ale bawiłam się świetnie.

Przynajmniej na chwilę nie myślałam o Janku.

Wszystko zapowiadało się świetnie, dopóki Adam nie zaproponował mi alkoholu. Stanowczo odmawiałam, jednak w pewnym momencie chłopak stał się tak natrętny, że przystałam na jego propozycję dla świętego spokoju.

"-Ze mną się nie napijesz?"-mówił.

Ostatecznie wypiłam dwie lampki wina. Adam jednak postanowił nie próżnować. Po czterech kieliszkach alkoholu chyba przestał liczyć.

-Tobie już wystarczy- powiedziałam, wstając od stołu.

-No...może-mruknął chłopak.

-Chodź, przewietrzymy się-sprawnie chwyciłam Adama pod ramię. Uległ mi i pozwolił poprowadzić się do wyjścia.

Tylnymi drzwiami dostaliśmy się do ogrodu. Upatrzyłam sobie najbliższą ławkę obok stawku i różanych krzewów. Pociągnęłam Adama w tamtą stronę. Całe szczęście, że nie miałam butów na obcasie. Wtedy zamiast na ławce najpewniej wylądowalibyśmy w stawie..

-Przyniosę Ci wody, a Ty tu poczekaj i ochłoń trochę, dobrze?-oznajmiłam.

-Nieee-mruknął Adam, chwytając mnie za kolano.- Zostań ze mną.

Zdegustowana odsunęłam dłoń chłopaka z niezakrytej części mego ciała.

-Naprawdę przesadziłeś z alkoholem- odparłam.

- Może- sapnął chłopak obejmując mnie ramieniem.

-Śmierdzisz wódą-bąknęłam, odsuwając twarz od Adama.

-Ty za to pachniesz naprawdę ładnie-szepnął chłopak. Po raz kolejny oddaliłam się od niego. Nagle Adam uwiesił mi się na szyi. Z racji tego, że siedziałam na samym końcu ławki, straciłam równowagę i runęłam na ziemię, a Zimmerman razem ze mną.

-Ałć- chwyciłam się za głowę.- Adam, zejdź ze mnie.

-Nie ma mowy-mruknął, przysuwając się bliżej mnie.

-Adam, proszę- chłopak był silniejszy ode mnie. Próbowałam zrzucić go z siebie. Na próżno. Nagle poczułam lodowatą dłoń pod sukienką. Chłopak przejechał językiem po moim dekolcie, co wzbudziło we mnie okropne obrzydzenie. Adam przycisnął mnie do ziemi wisząc nade mną. Czułam od niego odór alkoholu. Nie mogłam się ruszać. W moich oczach zebrały się łzy.-Adam, jesteś pijany, proszę, zostaw mnie-powiedziałam płaczliwie. Chłopak spojrzał mi prosto w oczy. Wyglądał, jakby obudził się z transu. Zszedł ze mnie, usiadł na ławce i chwycił się za głowę. Westchnął głęboko.

-Przepraszam Cię-wycedził, zaciskając palce i pociągając za włosy.

Przerażona i zdezorientowana wstałam z ziemi i trzymając dystans wgapiałam się w chłopaka.

-Co chciałeś zrobić?-próbowałam brzmieć stanowczo, jednak nie umiałam powstrzymać drgania mojego głosu.

-Chciałem.. zemsty-burknął łamliwym głosem. W odpowiedzi otrzymał ciszę. Czekałam na to, aż sprecyzuje swoją wypowiedź.- Chciałem, żeby Jan wiedział, jak to jest.. Ale..ja..nie mogę. Nie umiem. Tak mi przykro.

Spojrzałam na Adama z litością.

Chciał odegrać się na Janku? Co on właściwie zamierzał zrobić?

-Chciałeś mnie zgwałcić?-spytalam cicho.

- Od samego początku chciałem wykorzystać Cię w ramach zemsty na Jasiu. Ale..-mruczał chłopak ledwo przytomnie-..jesteś taką dobrą osobą. Nigdy nie spotkałem tak bezinteresownej, pomocnej i sympatycznej dziewczyny jak Ty. Chociaż od dawna chcę zemsty na Janie, nie mogę zrobić Ci krzywdy. Ja..nawet nie chcę.

Adam miał łzy w oczach.

Jak miałam zareagować na jego wyznaniem?

jeszcze chwilę temu chciał mnie zgwałcić.

Z drugiej strony było mi go tak strasznie żal.

-Pewnie mnie teraz nienawidzisz- chłopak ze strachem obdarzył mnie spojrzeniem.- I słusznie, jestem obrzydliwy.

-Nie Adam-wyszeptałam.

-C-co?-chłopak zadrżał. Odważyłam się usiąść obok niego i położyłam rękę na jego ramieniu.

-Wybaczę Ci to,co chciałeś zrobić, jeśli Ty zapomnisz o danych błędach Jasia-powiedziałam stanowczo.

-Dajesz mi drugą szansę pod takim warunkiem? Musisz naprawdę kochać Jana..-Adam mruknął pod nosem.

-Masz rację-powiedziałam, po czym wstałam z ławki i zaczęłam się oddalać.- Do jutra.

Machnęłam ręką i opuściłam ogród. Szybkim krokiem przeszłam przez całą salę taneczną, a potem pojechałam windą do pokoju, żeby wypłakać wszystkie swoje emocje i wyrzucić z siebie smutek, jaki dotknął mnie przez postępowanie Adama.

Ufałam mu.

Beside You || JDabrowsky ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz