8.

920 56 14
                                    

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Ciekawe kto to może być? Wstałem nie chętnie, ale pierwszą rzeczą, którą zrobiłem było zobaczenie, czy Hubert wytrzeźwiał. Był tak najebany, że szkoda gadać. Oczywiście leżał i spał. Postanowiłem się mu trochę po psocić. Zacząłem go łaskotać po szyi i stopach. A on wierzgał jak koń. On jest taki słodki jak śpi. Jeszcze te jego potargane włosy. Czasami mam ochotę go schrupać. Dobra już się nie podniecaj. Hubi cały czas spał i nawet nie drgnął. Postanowiłem użyć triku, który z pewnością go obudzi. Po prostu zacząłem namiętnie całować jego usta. Gdy tylko otworzył oczy, zakończyłem tę czynność.

H- A ty co? Chciałeś mnie udusić?

K- Chciałem Cię obudzić. Wiesz, że Cie kocham i nigdy nie zrobiłbym Ci krzywdy.

H- Ja też Cie kocham głuptasie.

K- A wogóle to co to wczoraj było?

H- Ale co?

K- Doskonale wiesz co. Najebałeś się tak, że nie umiałeś ustać na własnych nogach!!!

H- Nie bądź zły...

K- Jak mam nie być zły?!!? Co z tego, że masz za chwilę osiemnastkę?!

H- Nie krzycz na mnie!!! Wydukał przez łzy.

K- Przepraszam... 

H- Teraz to wsadź sobie gdzieś, te swoje ,, Przepraszam''!!! Najpierw na mnie krzyczysz, a potem przepraszasz?!!

K- Hubi...!

H- Zostaw mnie!!!

Co ja narobiłem?! Do moich oczu napłynęły łzy. Czemu na niego na krzyczałem?! Mogłem powiedzieć to ze spokojem, bez unoszenia głosu. A teraz się obraził i gdzieś poszedł. Jakim jak jestem idiotą. Dobrze, że chociaż zabrał ze sobą telefon. Spróbuję do niego zadzwonić. Może odbierze? Jeden, drugi, trzeci raz. I nic! Byłem tak załamany, że nawet nie zauważyłem Marcina.

M- Co się stało?

K- Pokłóciłem się Hubertem.

M- O co, jeśli można wiedzieć?

K- O nic. Takie tam.

M- No chyba nie o nic, bo jak otworzył drzwi to widać było, że jest ostro wkurwiony.

K- A widziałeś chociaż w, którą stronę poszedł?

M- Nie wiem. Nie zwróciłem uwagi.

K- Chodźmy go poszukać, bo jeszcze sobie coś zrobi.

M- Ok.

Wyszliśmy z hotelu i zaczęliśmy przeczesywać każdy zakamarek. Restauracje, sklepy. rynek, deptaki. KURWA!!! NIC!!! Gdzie on jest?! Wiem, że zrobiłem źle, krzycząc na niego, ale on nie powinien uciekać. Usiadłem na ławce i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Mój chłopak uciekł. Jak zachowuje się jak skończony debil. Marcin myśli, ze jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. Ten świat jest pojebany!!! Już dobrze Karol, uspokój się. Skup się i pomyśl, gdzie mógł pójść Hubi. Za pewne poszedł gdzieś, gdzie nie ma za dużo ludzi i gdzieś, gdzie będzie mógł się wypłakać. No jasne!!! PLAŻA!!! Poszedł na plażę!!! Dlaczego ja wcześniej o tym nie pomyślałem?!

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ

Jestem już na tej jebanej plaży, ale po Hubercie ani śladu. Było tam tylko kilku ludzi, ponieważ jest już po południe. Więc nie mam utrudnionego zadania. Hubiś mógłby wtopić się w tłum ludzi, a wtedy byłbym w czarnej dupie. CHOLERA!!! No nie ma go!!! Najwidoczniej się pomyliłem. Ale zaraz, zaraz... Mogę jeszcze sprawdzić mostek. Wszedłem na mostek. Siedział tam jakiś chłopak. Podszedłem bliżej. Przecież to jest mój Hubercik!!! Jak ja mogłem go nie poznać?!?

Kochaj i Kochaj. Doknes & DealereqOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz