Przez to wszystko zacząłem pić. Stoczyłem się na samo dno. Oblałem dwa egzaminy na studiach. Pewnie teraz mnie wyleją?! Ale mam to gdzieś. Dla mnie liczy się tylko Hubert. On już tam leży prawie pół roku, a ja cały czas się czuję jakby nie żył. Ciekawe czemu? Nie powinienem tak myśleć. Hubi żyje, tylko śpi!!! Leżałem na łóżku i co chwilę spoglądałem na telefon. Pewnie myślicie czemu? A otóż to, że o godzinie 10:00 muszę być w szpitalu. CHOLERA!!! Już 9:47!!! Muszę już iść!!! Ubrałem buty, bluzę i wybiegłem z domu. Wchodząc do budynku, od razu skierowałem się pod salę Hubiego. Siedziała tam już jego mama. Widać było, że jest zmęczona. Wiecie, since pod oczami, zaspane oczy... Podszedłem do niej, ale ona chyba mnie nie zauważyła, więc położyłem delikatnie rękę na jej ramieniu. Odwróciła głowę i spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Szybko zabrałem rękę i podrapałem się po szyi.
K- Dz- dzień dobry.
M.H- Cześć Karol.
K- Była pani już u Huberta?
M.H- Tak byłam. Pytałam lekarza o stan jego zdrowia. Powiedział, że on może się już nigdy nie obudzić. Po wypowiedzeniu ostatnich trzech słów zaczęła płakać.
K- A-a cz-czy ja mogę do niego wejść?
M.H- Pewnie. W końcu jesteś jego najlepszym przyjacielem.
K- Dz-dziękuję.
Wszedłem do sali. Moje oczy zrobiły się szklane. Za każdym razem tak mam jak tu wchodzę. Nie umiem inaczej. Usiadłem na krzesełku obok łóżka. Chwyciłem Huberta za rękę i położyłem głowę na oparciu. Łzy leciały mi ciurkiem. Na prześcieradle była mokra plama. Przepraszam... Wyszeptałem. Czemu ja Ci wtedy nie pomogłem? Jestem dupkiem!!! Nic nie zrobiłem. Leżałem jak pizda, a potem jeszcze patrzyłem jak Ci to robi. Nigdy sobie tego nie wybaczę!!! Siedziałem przy nim prawie półtorej godziny i miałem już wstać, gdy nagle usłyszałem kaszlenie u krztuszenie się. Podniosłem głowę i zobaczyłem, że to Hubert się krztusi. Wstałem i nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Nagle Hubi gwałtownie się podniósł jak po jakimś okropnym śnie. Podszedłem do niego i popatrzyłem w jego oczy.
H- Karol... Co się dzieje?! Dlaczego ja jestem w szpitalu?
K- BOŻE!!! HUBERT!!! Przytuliłem go.
H- Co Ci jest? Zachowujesz się jakbyś mnie z pół roku nie widział. Po chwili do sali wbiegła jego mama i lekarz.
M.H- Synku!!! Jakie to szczęście!!! Myślałam, że już się nie obudzisz!!!
L- Jak to jest możliwe!!??
M.H- Widzi pan? A kilka godzin wcześniej jeszcze pan mu nie dawał szans na przeżycie!!!
L- Tak pokazywały badania.
M.H- Niech se doktor te badania w dupę wsadzi!!!
H- Ostro po nim pojechałaś mamo.
M.H- Wiem. Lepiej powiedz jak się czujesz?
H- Dobrze. Karol, kotku powiedz coś.
M.H- Czy ja dobrze słyszałam? KOTKU?!?
K- No bo wie pani....
H- Mamo, ja i Kari jesteśmy razem.
M.H- Czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałeś? Wiesz, że uszanuję twoją decyzję. A ty Karolu też o niczym nie wspomniałeś. Oj nie ładnie.
H- Mamo daj mu spokój. On nie jest niczemu winien.
K- Hubert, jestem winien. Ale nie temu, że niepowiedziałem twojej mamie o naszym związku, tylko czemu innemu.
M.H- Czemu?!
H- Kari, nie mów jej teraz o tym, ok?
K- Dobrze.
M.H- To już pójdę i zostawie Was samych.
Mama Huberta poszła a ja zostałem z nim sam. On chciał, żebym mu wytłumaczył co się tam stało, ja nie chciałem poruszać tego tematu, ale musiałem. Opowiedziałem mu wszystko. Beczałem przy tym jak dziecko. Musiałem zrobić jedną rzecz, której mi brakowało. Poczuć jego miękkie usta. Przybliżyłem się i pocałowałem go lekko, żeby go nie spłoszyć. Po tym wszystkim na pewno nie ma ochoty na żedne pieszczochy. O dziwo on pogłębił ten pocałunek. Myślałem, że... To chyba za dużo myślałem. Odkleiłem się od niego, a on momentalnie się we mnie wtulił. Oczywiście też go przytuliłem. Pewnie tęsknił za moim ciepłem. Po dwóch tygodniach Hubi mógł wracać do domu. Ze mną. Mama chciała go zabrać do Bielska, ale on nie chciał. I dobrze, że nie pojechał. On teraz mnie potrzebuje. A ja jego. Gdy wszedł do domu, zaczął oglądać nasze wspólne zdjęcia które wisiały na ścianie w salonie. Te stare i te nowe. Podszedłem do niego i objąłem go w pasie. Wyjrzałem zza jego ramienia i zobaczyłem w jego ręku zdjęcie, które szczególnie przykuło moją uwagę. Było w nim coś szczególnego. Na tym zdjęciu siedzieliśmy na kanapie wpatrzeni w siebie jak w obrazek. Ja miałem jakąś głupią minę, a Doknes się ze mnie śmiał. Bardzo lubię to zdjęcie. Zrobiliśmy je na jakimś challangu ( Czy tak się piszę? Proszę pisać w komach.) W chwili gdy patrzyłem na tę fotkę, poczułem wewnętrzne ciepło. Dostałem też gęsiej skórki. Już wiem czemu. To przez Hubcia. Pocałował mnie w policzek. Zawsze tak mi się dzieję, gdy on mnie na przykład dotknie albo pocałuje. Nie wiem czemu. Po prostu tak mam.
JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
Leżeliśmy już w łóżku, a ja powoli zasypiałem. Byłem zmęczony tym wszystkim. Tylko Hubert nie miał ochoty spać. Coś go dręczyło. Ale co? Muszę się tego dowiedzieć. Co go tak męczy?!
Może boi się, że będzie miał koszmary, dlatego nie chce zasypiać?K- Hubert...
H- Tak.
K- Powiedz szczerze. Masz do mnie żal, że Ci nie pomogłem?
H- Czemu tak myślisz? Nie, nie mam do Ciebie żalu. Nigdy bym nie miał. Nie obwiniaj się oto co się stało. To nie twoja wina. Ten drań Cię ogłuszył. Nie miałeś szans.
K- No, bo wiesz... Ja mam sam do siebie żal. Czuję się z tym źle.
Kocham Cię i obiecałem sobie i tobie przede wszystkim, że nie pozwolę, żeby stała Ci się krzywda. A do tego dopuściłem. Jestem jebanym dupkiem!!!H- Nie mów tak!!! Jesteś najwspanialszą osobą na świecie z którą chcę spędzić resztę swojego życia. Kocham Cię ty Kajojku mój.
Powiedział to tak słodko, że zaraz dostanę cukrzycy. Mój mózg jest przepełniony jego słodyczą. Kiedy on na mnie spojrzy tymi swoimi oczkami to od razu człowiekowi chce się żyć. On dodaje mi chęci do dalszego funkcjonowania. Jest poprostu całym moim światem. Wiem, że przesadzam ,ale taka jest prawda. Od kąd go poznałem, wiedziałem, że to jest ktoś, kto zaprzątnie moim umysłem. I tak się stało. Chociaż, czasami robię mu na złość. Puszczam te horrory i mówię na niego Damian. On wie, że to są tylko żarty. A tą myśl o samobójstwie wybiłem sobie z głowy. Jeżeli Damian się obudził to już nie muszę się zabijać. Przepraszam. Hubert się obudził. Wbij sobie to raz na zawsze. To jest Hubert, nie Damian.
I tak oto kończę ten rozdział. Cieszycie się, że nie uśmierciłam Huberta? Napewno tak. Nikt nie chciałby żeby nasz Hubiś umierał. Zastanawiacie się czemu tak późno? A bo tak mi się chciało. Jest godzina 2:04. Ja idę spać bo padam na ryj, a Wam życzę miłego cztania. Papatki
CZYTASZ
Kochaj i Kochaj. Doknes & Dealereq
FanfictionKsiążka ta opowiada o życiu dwóch przyjaciół- Hubercie i Karolu. Są nie rozłączni!!! Pewnego dnia zakochują się w sobie bez opamiętania. Co z tego wyjdzie? Czy rodzina i przyjaciele ich zaakceptują? Tego dowiecie się czytając tę książkę. Miłego czy...