22.

576 45 15
                                    

Cud wielki nastał. Czy dzisiaj jest jakieś święto? Chyba nie. A dla mnie jest, ponieważ znalazłam czas na napisanie rozdziału. Jej!!!

Dzisiaj jest przeklęty dzień. Kto normalny wstaje o 6:00, po to by iść do budy? Młodzież i dzieci. Ja też się zaliczam do tego duetu. Jakby nie mogli zrobić jakiegoś nauczania w domu? Wiem, to byłoby bez sensu. Trzeba chodzić do szkoły. Chociażby dlatego, żeby nie być debilem. Tak cholernie nie chce mi się wstać. Jest mi tak cieplusio. Już chyba mówiłem, że Karol grzeje jak grzejnik. Jakoś wyrwałem się z uścisku bruneta i leniwie wstałem z łóżka. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Ale piździ w tej chacie. Zapomnieli włączyć grzejniki? Przecież w blokach zawsze grzeją. Chyba, że któryś z nas po prostu je wyłączył. Wyszło tak jak powiedziałem. Odkręciłem kurki i po mieszkaniu rozleciał się powiew ciepła. Od razu lepiej. Wszedłem do kuchni i zrobiłem sobie herbaty. Żeby się rozgrzać. ( Hubert pamiętaj herbata to zło, ale tylko od Janusza) Zjadłem na szybko kanapkę i postanowiłem się wreszcie ubrać. Przecież nie pójdę do szkoły w piżamie. Wszedłem do pokoju i stanąłem przed szafą. Obejrzałem się tyłu, by sprawdzić czy Kari nadal śpi. Ten to ma dobrze. Wyjąłem czarne jeansy i jakąś koszulkę oraz bluzę. Ubrałem się na szybciora. Nie chcę, żeby Kariś oglądał mnie teraz pół nagiego. Jeszcze by się podniecił i byłaby lipa. Gdyby tak się stało to już bym musiał sobie odpuścić dzisiaj szkołę. A może....? Nie, nie. Nie kombinuj Hubi. Idź do tej budy. Wrócisz za cztery godziny. Tylko mam nadzieję, że Karol nigdzie nie pójdzie. Nie mam zamiaru wrócić, i zastać pusty dom. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Godzina 6:48. Nie jest źle. Mam jeszcze prawie godzinę. Zdążę ze spokojem. Miałem już wychodzić, ale coś lub raczej ktoś mnie zatrzymał. Musiał wstawać? Musiał? Przez niego spóźnię się na mój pierwszy odjazd tramwaju. Zachowywałem się cicho. Jak mysz kościelna. Co ja teraz z tym kościołem wyjechałem?! Stanąłem na pięcie, i zrobiłem obrót w tył. Karol stał za mną z bananem na twarzy.

K- A ty gdzie idziesz o tej porze?

H- Skarbie, czy ty masz zanik pamięci? Ktoś w tym domu chodzi do szkoły.

K- Przepraszam. Zapomniałem. A o której wrócisz?

H- Coś około trzynastej. A teraz pa, bo mi tramwaj odjedzie.

K- Pa kotku.

H- Jeszcze jedno. Nigdzie nie wychodz. Ok? Zostań w domu. Ja po drodze jak będę wracać ze szkoły, pójdę zrobić zakupy.

K- Dobrze, zostanę w domu. Obejrzę jakiś horror lub komedię.

H- Oglądaj co chcesz. Tylko siedź w domu. No narazie.

K- Pa.

Pocałowałem go namiętnie na pożegnanie i wyszedłem z domu. Wchodząc na przystanek zobaczyłem tramwaj. Odjeżdzający tramwaj. Cholera!!! Teraz muszę iść z buta. I napewno się spóźnię. No cóż, taki mój marny los. Bez marudzenia Hubi. Raz, dwa i zaraz będę.

PER.KAROLA

Po wyjściu Hubiego położyłem się spać. Bo co będę robić o tej godzinie? Optuliłem się kołdrą i odpłynąłem. Obudziłem coś po dziewiątej. No to już dobra godzina. Ubrałem się i zjadłem śniadanie. Włączyłem losowy film. W połowie go wyłączyłem. Mam dosyć filmów. A może wyjdę na spacer? Nie, bo Hubert mi zabronił. A huj z tym. Nic się przecież nie stanie. Zarzuciłem na siebię kurtkę, włożyłem buty i udałem się na marcowy spacer. Teraz co powiem może wydać się głupie, ale na dworze padał śnieg. Tak, śnieg. Połowa marca, a tu dookoła pełno śniegu. Udałem się do parku. Szedłem sobie powoli druszką. Kilka metrów przed sobą zobaczyłem policjantów. Pewnie pilnują porządku. Jednak z każdym krokiem postawionym w ich kierunku narażałem się na niebezpieczeństwo. Na chwilę przystanąłem. Jeden z mundurowych pokazał na mnie palcem. Zobaczywszy to, nałożyłem kaptur na głowę i zacząłem się wycofywać. Oni przyspieszyli. Po chwili ich chód przerodził się w bieg. Ja natychmiastowo wystrzeliłem jak z armaty i rzuciłem się do ucieczki. Biegnąc przez park modliłem się, żeby mnie gdzieś zgubili. Wybiegłem na otwarte miasto. Rozejrzałem się na boki. Usłyszałem krzyki policjantów, które były skierowane do mnie. Nie miałem czasu. Wybrałem drogę i biegłem ile miałem sił w nogach. Ludzie patrzyli się jak nie normalni. Po jakże długiej ucieczce wbiegłem w jakąś uliczkę. Schowałem się we wnęce w ścianie za kontynerem. Usiadłem i łapczywie łapałem powietrze. Po co to zrobiłem? Zadałem sobie to trudne pytanie. Hubiś prosił mnie, żebym nie ruszał się z domu. A ja go nie posłuchałem. Gdyby nie to, że mam dobrą kondycję, to teraz byłbym w drodze do pierdla. Wychyliłem się za ściany. Nikogo nie ma. Dobra raz kozie śmierć. Po raz drugi założyłem kaptur na głowę i wyszedłem na ulicę. Spóściłem głowę w dół i szybkim krokiem udałem się do domu. Kiedy wszedłem na klatkę schodową, odetchnąłem z ulgą. Wpakowałem się mieszkania i usadłem pod ścianą. Zdyszany usnąłem.

PER.HUBERTA

Ciekawe co robi Kari? W drodze powrotnej zrobiłem zakupy w najbliższym markecie. Wchodząc do domu ujrzałem Karola śpiącego pod ścianą. A on co? Nie poszedł położyć się do łóżka? Ale czekaj. Przecież on jest ubrany. I to na dodatek w buty i kurtkę. Zacząłem go szturchać. Pięc minut później ocknął się z wielkim zdziwieniem.

K- Hubi? Tak wcześnie? Zwolniłeś się z lekcji?

H- Nie. Jest zaraz wpół do pierwszej. A ty chyba żeś się czegoś naćpał pod moją nie obecność, bo śpisz w kurtce i butach pod ścianą.

K- Nie naćpałem się.

H- To co robiłeś?

K- Byłem w parku.

H- Ja-ak to w PARKU??!!

K- Normalnie. Poszedłem na spacer.

H- Poszedłeś sobie na spacer. A co ja Ci mówiłem o nie wychodzeniu z domu. Przecież zaraz Cię ktoś zobaczy i wrócisz do więzienia!!!

K- Tak się składa, że widziała mnie policja. Uciekałem przed nimi prze pół miasta ( tak w przenośni, że pół miasta)

H- Ty debilu!!!

Hubert się wkurwił i zamnknął się z pokoju. Nie dotrzymałem tego co mu obiecałem. Popłakałem się. Zdjąłem z siebie odzież wierzchnią i wróciłem do poprzedniej czynności. Jestem debilem. Sam sobie niszczę życie. Jedynie Hubert jest kimś, kto temu życiu daje sens. Cały czas w głowie powtarzałem jedno słowo. Debil. Innego słowa nie umiałem  wypowiedzieć. Jak malutkie dziecko, które dopiero uczy się mówić. Ja tak właśnie się czuje. Jak dziecko.

Dzieńdoberek ludziska. Nie będę Wam dupy zawracać zbędnym gadaniem. A więc tak. Jest rozdział, jest radość. Nie ma rozdziału, ja leżę w grobie i umieram. Miłego czytania i miłego wieczoru. A i jeszcze udanego jutrzejszego dnia w szkole. Paptki. .😝😝

Kochaj i Kochaj. Doknes & DealereqOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz