50.

343 38 13
                                    

Witam wszystkich w tym jakże "pięknym rozdziale" chociaż nie wiem czy będzie piękny ale to już sami zadecydujecie. Jestem ciekawa czy ktoś zauważył, że to już piędziesiąty rozdział! Na początku tej książki nawet nie sądziłam, że dojadę do trzydziestu, a tu proszę! A teraz zapraszam czytelniku 📖❤

W mieszkaniu było cicho i smutno. Wszędzie były pogaszone światła. Jedynym pomieszczeniem które było oświetlone, był mój pokój muzyczny. Tylko tam przesiadywałem. Nawet spałem. Codziennie po południu grałem na gitarze moją piosenkę, którą napisałem dla Huberta. Kiedy jeszcze byliśmy razem, miałem zamiar zgrać mu ją ale mój plan szlag jasny trafił. Co dzień o nim myślę. W każdej sekundzie i minucie mojego pieprzonego życia! Tego wieczoru postanowiłem wyjść się przewietrzyć. Ubrałem buty i wyszedłem z domu. Ciepłe kwietniowe powietrze rozwiewało moje włosy we wszystkie strony. Na dworze było na tyle ciepło, abym mógł pozwolić sobie na nie założenie kurtki. Przechadzałem się ulicami miasta aż w końcu natrafiłem na "mój" park. Lubiłem go. Było w nim dużo roślin i miejsc, gdzie można usiaść. Nie wspomniałem też, że zaliczał się on do nie małych parków. Nim się obejrzałem, a już na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Przeszedłem przez kilka alejek i moim oczom ukazał się ktoś, za kim tak mocno tęsknie. Siedział na ławce przy malutkim strumyku z kapturem na głowie. Poznałem go bo on jako jedyny nie naciąga kaptura na całą głowę. Zawsze te jego piękne włoski muszą wystawać poza kaptur bluzy czy też kurtki. Stałem od niego zaledwie piędziesiąt metrów a czułem, że coś go trapi. Nie podszedłem bliżej. Patrzyłem na tego słodkiego blondynka, którego kiedyś mogłem nazwać " moim blondynkiem". Ale to już przeszłość. W końcu chłopak wstał i ruszył w moją stronę. Spanikowałem. Narzuciłem kaptur i zacząłem iść w jego kierunku, by go wyminąć i iść dalej przed siebie. Niestety otarł się o mnie ramieniem i odwrócił się do mnie przez co wcześniej wspomniane nakrycie głowy spadło, a ja zostałem zdemaskowany. Stał jak wryty i patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami. Chciałem coś powiedzieć, ale moje usta tak jakby zatrzasnęły się na kłódkę. Nic nie myśląc zdrobiłem krok w tył, obruciłem się o 180° i szybkim krokiem zacząłem maszerować w stronę wyjścia z parku. Po przebyciu jakiś osiemdziesięciu metrów usłyszałem głośny, płaczliwy i słodki krzyk Huberta.

H- Karol!!!

Kątem oka widziałem, że biegnie w moją stronę. Nie chciałem konfrontacji z nim. Wróciłem do wykonywanej czynności. Nagle poczułem znajomy mi dotyk. Nie..... Ujrzałem go z bliska. Tak jak kiedyś. Jego rumiana twarz, włoski i te słodziutkie oczka. Tego widoku nie widziałem od dobrego miesiąca. A może nawet i dłużej. Ale kiedy przyjrzałem się z bliska jego oczom, zobaczyłem białe plamy. Czy to...? Oznaka ślepoty? Wiem, że psy mają białe oczy ale, że ludzie?! Chyba, że to tylko jakieś powikłania czy coś. Patrząc mu w oczy, nic nie mówiłem ani się nie ruszałem. On tak samo. Ale kiedy się ocknąłem, odsunąłem się od niego na odpowiednią odległość. Byłem zakłopatany. Niewiedziałem co mam robić. Obiecałem, że nigdy więcej mnie nie zobaczy. A ja to schrzaniłem! Hubert zaczął powoli zbliżać się do mnie, przez co ja cały czas cofałem się do tyłu. Po pewnym czasie rzucił mi się na szyję. Moje ręce wisiały przy biodrach jak dwa kawałki sznurka. Nie umiałem go przytulić. Coś mnie odpychało. Wyczułem tylko, że... On płacze?

H- Kariś..... Ja Ci wybaczę, tylko wróć do mnie. Ja sobię bez Ciebie nie radzę. Nie umiem normalnie funkcjonować. Błagam Cię Kari.

K- Hubert ja... Ja nie mogę. Za dużo tego wszystkiego. To przeze mnie zawsze wpadasz w kłopoty. Miałem chronić Cię przed złem i bólem, a ja co zrobiłem? Nie umiałem bronić osoby, na której mi zależy. Nie chcę abyś cierpiał. To mnie strasznie boli. Zapomnisz o mnie i ułożysz jakoś sobie życie. Żegnaj Hubi. Ale wiedz, że zawsze będziesz zajmować pierwsze miejsce w moim sercu.

Lekko odepchnąłem go w tył. W pewnej chwili jego oczy zrobiły się szklane. Było mi strasznie przykro, że to wszystko się tak potoczyło, ale nie mogłem tak dłużej żyć. Zawsze sprowadzałem go do problemów. Ja też uwolniłem pojedyńczą łzę, ale nie okazałem smutku. Po prostu odszedłem. Zostawiłem go. Udałem się do domu.

PER.HUBERTA

Chciałem to naprawić. Próbowałem ratować to, co razem stworzyliśmy. Ale jednak to nie ma sensu. Nawet mnie nie przytulił. Odszedł bez słowa. Zostawił mnie. Moje oczy zrobiły się szklane. Patrzyłem jak powoli znika w mroku. Ja tego nie przeżyję! Nie umiem bez niego żyć! Już dawno mu to wybaczyłem. Trudno. Zdażyło się. Chciał wiedzieć kto mnie skrzywdził. Zachowałem się jak skończony idiota. I przez moje zachowanie straciłem najwspanialszą osobę na świecie. Ja go tak strasznie kocham! Jest dla mnie wszystkim! Ale będę walczył. Wrócimy do siebie. Ja to wiem. Nie poddam się, dopóki nie zrozumie, że nie możemy żyć oddzielnie. Postałem tak chwilę, ale potem skierowałem się do hotelu w którym cały czas wynajmowałem pokój. Kiedy wszedłem do środka, moim oczom natychmiastowo ukazało się zdjęcie moje i Karola. Stało ono na szafce nocnej przy łóżku. Siedziałem u niego na kolanach i całowałem w policzek. A zaraz obok stała druga ramka ze samym zdjęciem bruneta. Codziennie przed snem patrzyłem na te zdjęcia z radością, ale też jednocześnie ze smutkie i żalem. Było nam tak dobrze. I to wszystko zepsuło się przez jakąś laskę i jej koleszkę. Jak ją dorwę to wyrwę jej wszystkie włosy i wydubie oczy. Za brutalnie? Może tak, może nie. Ale to przez nią w gruncie rzeczy rozstaliśmy się z Karim. I ja już tego dopilnuję, aby poniosła karę za swój czyn. A co będzie ze mną i Karolem? Tego jeszcze nie wiem. Ale wiem jedno. Sprawię, aby pokochał mnie na nowo i wrócił do mnie.

Hejka? tak strasznie wyszedł? Chyba nie....? Obiecałam pod poprzednim rozdziałem, że się zejdą , ale w swoim czasie. Nie bić i nie wyzywać. Rozdział może jeszcze w weekend się pojawi. A teraz narazie i miłego wieczoru. Papatki 💗

Kochaj i Kochaj. Doknes & DealereqOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz