33.

482 36 25
                                    

Macie u góry zdjęcie, które według mnie jest słodkie. Nie wiem jak dla Was. No, a teraz rozdział czeka. 😁

Obudziłem się rano. Nie wiem, która dokładnie była godzina, ale napewno było wcześnie. Wyjrzałem przez okno. Słońce powoli wschodziło na niebo. Chwilę napawałem się tym pięknym widokiem, ale później przypomniałem sobie o osobie która jeszcze śpi. Spojrzałem na łóżko. Nie było w nim Karisia. Dziwne. On nigdy nie wstaje skoro świt. Zawsze wyleguje się do południa. Z ciekawości sprawdziłem godzinę. 6:56. Uuu. Wcześnie dość. Z chęcią poszedłbym jeszcze spać, ale najpierw muszę znaleźć Karola. Tylko gdzie ja mam go szukać? Najlepszym pomysłem będzie sprawdzić restaurację. Ubrałem spodnie i zszedłem na dół.  No kurza twarz!!! Nie ma go!!! Jak nie ma go w pobliżu jedzenia to ja już nie wiem. Popytałem obsługę, ale nigdzie go nie widzieli. Wróciłem do pokoju. Wziąłem telefon do ręki i wybrałem do niego numer. No i huja. Nic. Nie odbiera. Boże gdzie on jest?! Zaczynam się martwić. Jeszcze nigdy nie zniknął tak bez słowa. Nagle przyszedł mi pewien pomysł do tej pustej czaszki. Samochód!!! No jasne!!! Jeżeli samochód będzie stał na parkingu, to znaczy, że gdzieś kręci się na terenie hotelu. Jednak to mnie i tak nie uspokoiło. Samochód stał na miejscu pargingowym i wyglądał na nie ruszony. Przeszukałem jego rzeczy. Nic nie zniknęło. Wygląda na to jakby..... Został porwany? Nie pleć głupot Hubi. Pewnie poszedł gdzieś na spacer. Yhm. Tak o siódmej rano. To to już jest istne debilstwo. Jezu!!! Kariś gdzie jesteś?!!

W TYM SAMYM CZASIE

PER.KAROLA

Gdzie ja jestem do cholery?!!!? Ciemno w huj!!! Co to ma być? Hubiś pewnie się martwi. Nagle usłyszałem głosy. Bardzo znajome głosy. Przecież to... Sheo i Ernest. Co oni? Co oni tu robią? Po pierwsze, co ja tu robię? Nagle zrobiło się jasno. Miałem jakąś szmatę na oczach. Kiedy trzeźwo spojrzałem przed siebie, ujrzałem moich " przyjaciół". Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Małe i co najgorsze zamknięte. Zero okien i jakiego kolwiek życia. Nie pachniało tam też za ładnie. Wyczuwałem taką.... Stęchliznę. Mam nadzieję, że to tylko jakieś żarty. Ale grubo się myliłem. W chwili gdy próbowałem wstać, zdałem sobie sprawę, że jestem przywiązany do krzesła. Ciekawe co oni mają zamiar ze mną zrobić? Kiedy zacząłem się nad tym zaatanawiać, usłyszałem ich przebrzydłe głosy.

E- To co z nim zrobimy?

S- Nie wiem. Coś czego po pamięta do końca życia.

E- Zgadzam się z tobą ty mój przyjacielu.

K- Co jest do cholery!!? Chłopaki!!! Odwala Wam?!

S- Ty to się lepiej nie odzywaj!! Dobra!?

K- Mam prawo mówić co chce!!! Nie zabronisz mi!!!

E- A chcesz w ryj?! Karolu. Powiedział to z taką pogardą i ironią, że zachciało mi się rzygać.

S- Weś go ucisz. Wkurwia mnie ten jego błagalny głosik.

I w tym momencie dostałem w mordę. Za co? Nie mam pojęcia. Czym ja im tak zaszkodziłem? Oczywiście dostałem odpowiedź. A zaszkodziłem nie im obu tylko jednemu. A mianowicie Maćkowi. Z tego co wiem to od dawna podkochuje sie w Hubercie. Tylko, że Hubert woli mnie, a nie jego. I to go wkurwia. Już kiedyś próbował się mnie pozbyć, ale mu się nie udało. Bałem się do czego może być zdolny. I to jeszcze z pomocą Ernesta. Jestem ciekaw co teraz robi Hubi. Pewnie się martwi. Szuka mnie. Ja chcę do mojego skarba!!! Do Hubcia!!! Moje myśli przerwał ból. Dostałem po raz kolejny w twarz. I jeszcze raz. I tak chyba z milion razy. Moja głowa opadła na dół. Na spodniach ujrzałem krew. Pełno krwi. Oni wyszli, a ja zostałem sam. Usłyszałem tylko, że jadą do Huberta. Muszę jakoś się stąd wydostać. Hubertowi nie może stać się krzywda. Zacząłem się wiercić. Sznur, którym byłem przywiązany, był tak pozawijany, że nikt nie dałby sobie rady. Moje ręce wiły się jak węże. Nagle jedną zdołałem wyciągnąć. Boże!!! Dziękuję Ci!!! Teraz to już sobie poradzę. Szybko uwolniłem się i zacząłem niecierpliwie szukać wyjścia z tej dżiupli. Gdyby chociaż było tu okno. Ale tak to jest dupa zbita. Były tylko drzwi. Zamknięte. A dziwne było by gdyby były otwarte. Cholera!!! Jest tu gdzieś jakieś inne wyjście!? Nagle coś głupiego wpadło mi do głowy. Ale to mogło by choć trochę pomóc. Zacząłem walić w ścianę. Jednak to był głupi pomysł. Albo..? Zauważyłem, że w ścianie odcisnął się zarys mojej pięści. Z czego są te ściany? Jeszcze raz uderzyłem w ścianę tylko, że nogą. No i się opłaciło. Moja noga przeleciała na wylot i zrobiła w niej dziurę.

DWADZIEŚCIA MINUT PÓŹNIEJ

Przez to, że ściany te były z drewna, udało mi się wydostać na zewnątrz. Byłem w lesie. Ale nie daleko było do drogi. Ruszyłem w jej stronę szybkim tępem. Zatrzymałem przypadkowy samochód i okazało się, że to wcale nie jest daleko od hotelu. Po prosiłem o podwózkę i już po niecałych trzydziestu minutach byłem na miejscu. Zdążyłem w ostatniej chwili. Właśnie wynosili Hubcia z hotelu wprost do auta. Rzuciłem się na nich co sprawiło, że zacząłem się z nimi ostro klepać. Na szcęście ktoś z pracujących tam ludzi zadzwonił po policję. Gdy w końcu ich zabrali, mocno przytuliłem się do blondynka który był przestraszony. Trząsł się i nic nie mówił. Nie dziwiłem się mu. Pocałowałem go w nosek i pogłaskałem go po główce.

H- Dlaczego mnie zostawiłeś? Tak strasznie się bałem.

K- Przepraszam. Obiecuję, że już nigdy Cię nie zostawię.

H- Co Ci się stało skarbie? Jesteś cały we krwi.

K- Nie ważne. Nie przejmuj się. To nic takiego. Teraz ważne, żebyć ty był bezpieczny.

Jakieś emocje były? Bo ja szczerze pisząc to czułam się jak w jakimś filmie akcji. Ale to nie ważne. Cieszę się bo jutro mam odwołane dwie matematyki na dwóch pierwszych lekcjach, dlatego idę na 9:50. A jak tam u Was? Jakieś nowości? A co do tej książki odnośnie tych dni Idola. Zastanowiliście się? Jakby co to, to jest tylko propozycja. A teraz naraziorko. Papatki 😍😀💜

Kochaj i Kochaj. Doknes & DealereqOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz