45

445 33 28
                                    

K- Pogrzeb? Mówiłeś, że twój tata jest za granicą.

H- Nie obraź się, ale nie mam ochoty na rozmowę. A szczególnie o moim tacie.

K- Rozumiem, ale jestem twoim chłopakiem i mam prawo wiedzieć co takiego szczególnego stało się z Twoim tatą.

H- Czy ty rozumiesz słowo NIE?!!? NIE CHCĘ O TYM ROZMAWIAĆ!!! Daj mi święty spokój!!!

K- Ok, ale nie musisz się na mnie wydzierać!!! Nie to nie!!! Jak tam chcesz!!! To jest w końcu twoje życie!!! I twój zasrany interes!!!

H- Dzięki, wiesz!!! Moje życie!!! Moje życie!!! To jest tylko moje życie, tak!!?? Fajnie w huj!!! Nie, nie jest to nasze życie tylko MOJE!!! Rozumiesz? MOJE, NIE NASZE!!!! MOJE!!!

K- Hubi ja.....

H- Zamknij się!!! Nie wtrącaj się w MOJE życie!!! Jak sam to przed chwilą ująłeś. Dziękuję.

K- Ja... P-przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć.

H- Nie chciałeś?! Chciałeś!!! Bo to jest MOJE życie!!! Nie nasze!!! Rozumiesz?! TO NIE JEST NASZE ŻYCIE!!! MAM TO W DUPIE!!! ZATRZYMAJ TEN JEBANY SAMOCHÓD I WYPUŚĆ MNIE!!!

PER.HUBERTA

Nie mogę pojąć jak on mógł tak powiedzieć. Razem żyjemy. A nie osobno. On momentalnie zatrzymał samochód i spojrzał na mnie. Mój wzrok nie natrafił na jego. Trzasnąłem drzwiami i ruszyłem z buta do domu. Do Warszawy było sporo kilometrów. Szedłem sobie spokojnie poboczem z jedną ręką w kieszeni a drugą co jakiś czas wymachiwałem we wszystkie strony. Może ktoś się zlituje i mnie weźmie. Nagle podjechał biały samochód. Uchyliło się okno a w nim nikt inny jak Karol. Zatrzymał się na środku autostrady i wysiadł z samochodu. Podszedł do mnie spojrzał mi głęboko w oczy. Odwróciłem wzrok. Bolą mnie te słowa: ,, To jest twoje życie" Z moich oczu poleciały łzy. Dostrzegł to i chciał podejść bliżej, ale nagle zaczęły trąbić samochody. Odwrócił się i powoli zaczął cofać się w stronę auta.

K- Hubiś... Proszę. Ja.... Ja przepraszam. Nie chciałem. To nie były moje słowa. Byłem zdenerwowany. Błagam.

H- Nie!!! Jedź sobie!!! Sam sobie poradzę. Jestem już dorosły i muszę sam o siebie zadbać! W końcu to MOJE życie, co nie?

Karol wsiadł do samochodu i pojechał. Ja szedłem sobie jeszcze przez jakieś pół godziny. Wymachując co chwilę ręką. Nagle ktoś się zatrzymał. Był to czarny dość luksusowy samochód. No może trochę mniej wypasiony jak mój. Ale też nie zły. Nagle drzwi czarnej BM'K otworzyły się, a zza nich ukazał się mężczyzna. Miał może około trzydziestki. Zciszył radio i zsunął gansterskie okulary z nosa. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i wydał z siebie bardzo męski głos jak na niego.

M(Mężczyzna)- Pomóc Ci w czymś chłopcze?

H- Tak. Jedzie pan może w kierunku Warszawy?

M- Tak się składa, że mieszkam w Warszawie. A ty nie jesteś zbyt młody by podróżować tak daleko od domu?

H- Nie jestem już taki młody. Jestem pełnoletni.

M- O! To przepraszam. Wziąłem Cię za jakiegoś szesnastoletniego gówniarza. Wsiadaj!

H- Dziękuję panu bardzo.

Wsiadłem i razem z Filipem, bo tak miał na imię facet udaliśmy się do Warszawy. Minęły dwie i pół godziny i byliśmy na miejscu. Był tak uprzejmy, że podwiózł mnie pod sam dom. Podziękowałem mu za podwózkę i wbiegłem do bloku. Na podjeździe stał mój samochód. Był jeszcze ciepły. Czyli nie dawno przyjechał. Powoli wszedłem do mieszkania. Cicho jak w kościele. Rozejrzałem się po pokojach. Nigdzie go nie ma. Po drodze przemyślałem sobie co nie co i stwierdziłem, że za ostro po nim pojechałem. Chciałem go przeprosić. Nie powinienem był tak reagować. To ja zrobiłem błąd. Jest moim chłopakiem i powinien wiedzieć coś o moim życiu, a ja zachowałem się egoistycznie i chamsko. Zjechałem go jak psa. Żałuję. Tylko gdzie on jest do diaska?! Jaki ja jestem głupi! A łazienka? Hello. O Boże!!! A jeżeli on...? Nie!!! Tylko nie to!!! Wbiegłem do łazienki. Na podłodze siedział Karol. Miał podkurczone nogi a na nich położoną głowę. Płakał. A już myślałem, że zrobił coś głupiego. Przykucnąłem przy nim i oparłem rękę o jego ramię. Wydawał się być załamanym. Boże. Co ja narobiłem. Patrząc na niego, sam usiadłem na podłodze i przytuliłem go.

H- Kariś? Kochanie? Przepraszam. Nie gniewaj się. Poniosło mnie. Masz prawo wiedzieć. Byłem zdenerwowany po rozmowie z mamą. Wkurzyła mnie. A przez to ty, musiałeś oberwać. Wybacz, proszę. Nie chciałem.

K- Za bardzo Cię kocham, żeby Ci nie nie wybaczyć. Nie umiałbym żyć ze świadomością, że nie wybaczyłem Ci takiej błachostki. A jak wróciłeś do domu?

H- Cz-czyli nie jesteś zły?

K- Nie Hubi. Nie jestem. Mnie też poniosło.

H- A do domu przywiózł mnie taki jeden facet, który mieszka w Warszawie i podwiózł mnie pod sam dom. Miły bardzo. Ale chyba nieźle nadziany. Samochód też ma wypasiony, ale nie tak jak mój.

K- Podoba Ci się?

H- Co?

K- Pytam, czy się Ci podoba?

H- Co ty wygadujesz?! Tylko ty mi się podobasz. Nikt inny.

WIECZOREM

Zrobiliśmy sobie taki mały wieczorek filmowy. Ale męczyła mnie jedna rzecz. Temat taty. Chciałem mu o tym powiedzieć. Już dawno miałem taki zamiar, ale coś mnie powstrzymywało. Jakaś siła. Kochałem tatę. Czasami nawet bardziej niż mamę. I boli mnie to, że mama miała go gdzieś. Tylko dzięki tacie miałem udane dzieciństwo. Nie mówię, że druga strona mego rodzicielstwa była zła. Kobieta, która powszechnie jest uznawana za moją matkę, nigdy w życiu nie pozwoliłaby mnie skrzywdzić. Tak jak teraz Karol. Ale nie mogę przeżyć, że nawet nie poszła na pogrzeb taty. To było wstrętne! Ale mniejsza o to. Przutuliłem się mocniej do Karcia, który jak zwykle był zapatrzony w ten durny telewizor. Pocałowałem go w policzek i zacząłem już wcześniej zaplanowaną rozmowę.

H- Kari? Wiesz, chciałbym wreszcie porozmawiać z Tobą o tacie. Męczy mnie to już od jakiegoś czasu.

K- D-dobrze. Zamieniam się w słuch.

H- A więc. Mój tata nie jest za granicą i nigdy w życiu nas nie zostawił. Był policjantem. Pewnego razu podczas akcji, doszło do strzelaniny. Zginęło czterech ludzi. Jednym z nich był mój ojciec. Byłem młody. Ale pamiętam jedno. Siedziałem z mamą i oglądałem telewizor. Rozległo się pukanie do drzwi. Pobiegłem radośnie z nadzieją, że to tata, który pewnie zapomniał kluczy. Jednak to nie był on. Policja. Zawołałem mamę. Kazała mi wracać do salonu. Nagle rozległ się jej przeraźliwy płaczliwy krzyk. Przyszła do mnie i mocno przytuliła. Jeszcze nie wiedziałem co się dzieje. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że tata nie żyje. Mama mnie okłamał. Może to i dobrze. Z początku trwałem w przekonaniu, że tata jest w delegacji. Ale gdy się dowiedziałem, popadłem w depresję. Byłem z nim zżyty. Więc, proszę. Zrozum, dlaczego wcześniej Ci nie powiedziałem. Nie chciałem Cię zamartwiać moimi sprawami.

K- B-bardzo mi przykro, z powodu twojego taty. Napewno musiałeś cierpieć po jego śmierci. Ale mogłeś mi wcześniej powiedzieć. Pamiętaj, że możesz przyjść do mnie z każdą sprawą.

H- Wiem, ale...

K- Żadne ale. Chodź się przytul do mnie.

Cieszę się, że w końcu to komuś powiedziałem. To była dla mnie tragedia. Ale dobrze, że Karol mnie rozumie. Wprawdzie żaden z jego rodziców nie umarł i nie przeżył takiego ciosu, ale czuję się jakby czuł to samo co ja. I za to go właśnie kocham. Rozumie mnie w każdej sytuacji. Jest dla mnie najważniejszy.

Dzień dobry wieczór ludziom dobrej woli. Jest rozdzialik. Wydrowiałam i czuję się już lepiej. A maraton? Jeszcze nie wiem. Nie mam czasu. Mam tragedię w rodzinie. Moja babcia jest ciężko chora i nie mam ochoty narazie na pisanie. Piszę, żeby poprawić sobie humor. Proszę o wyrozumiałość i to tyle. Papatki ❤ 😻

Kochaj i Kochaj. Doknes & DealereqOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz