PER.KAROLA
Co ten Hubi znowu wymyślił. Jakieś wygibasy, i to tylko po to bym mógł dziś to z nim robić. Bez sens. Ale udało mi się i teraz mogę się pobawić z moim kocurkiem. Już dawno nie słyszałem jego przesłodkich jęków. One są cudne!!! Czasami mruczy jak prawdziwy kot. A może on się zmienia w Nalę? Nie, nie wygłupiaj się Karol. Ty to masz wyobraźnię. Przeniosłem Hubcia do sypialni. Powoli zacząłem go rozbierać, co wzbudziło u niego lekkie podniecenie. Z jego ust zaczęły wydobywać się ciche jęki. Jak ja na niego działam. Bosze!!! Co po chwilę spoglądałem mu w oczy, na co on momentalnie się rumienił. To jest takie sweet!!! Pocałowałem go namiętnie i przeszedłem do rzeczy. Obróciłem go na brzuch i już miałem w niego wejść, ale...
H- Kariś.
K- Tak?
H- Bądź delikatny.
K- Dobrze. Przecież bym Cię nie skrzywdził.
Jestem jakimś zwyrolem, żeby krzywdzić własnego chłopaka? Delikatnie wszedłem w niego i z taką samą delikatnością zacząłem się poruszać. Było widać, że mu się podoba i nic go nie boli. Przyspieszyłem trochę tempo. Za każdym razem sprawdzałem, czy aby na pewno nie sprawiam Hubciowi bólu. Lubię się z nim kochać ale bez przemocy. To nie jest po to by robić komuś krzywdę. A tym bardziej takiej osobie jak Hubert. Co jakiś czas zmieniałem szybkość poruszania się, ale w końcu usłyszałem ciche ,, Auu" Na co przestałem się ruszać i spojrzałem na słodkiego blondynka.
K- Bolało?
H- Troszkę.
K- Przepraszam.
H- Nic się nie stało.
Po odetchnięciu z ulgą powróciłem do poprzednio wykonywanej czynności. Teraz to chyba na maksa podnieciłem i siebie i Hubisia. Jęczał tak słodko, że nie szło wytrzymać. Czy on to robi specjalnie? Przecież wie, że nie mogę się oprzeć tym jego jękom. Z tego całego podniecenia zapomniałem o bożym świecie. Ruszałem się szybciej niż mogłem zauważyć. Jednak nic nie wskazywało na to, że robię krzywdę mojej kruszynce. Po jakiś dwóch godzinach miałem dosyć. Doszedłem chyba z trzy razy. Tak samo Hubi. Wyszedłem z niego zdyszany i położyłem się obok. Pocałowałem go w czoło i zasnąłem razem z nim. Obudziłem się rano. Na szczęście była sobota. Wstałem po cichu nie budząc przy tym śpiącego Damianka. Zrobiłem śniadanie. Zmywając naczynia poczułem oddech na moim karku. Hubiś wstał. Ale poczułem jeszcze dotyk na czymś, na czym zupełnie się nie spodziewałem. Zarumieniłem się. Czułem, że zaraz wypruję. Spojrzałem w dół. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że byłem całkiem nago. Bez niczego. Przeleciałem Huberta wzrokiem. On też nie miał na sobie ubrań. Jezusie!!! Przez godzinę łażę po domu i jeszcze nie zdążyłem zauważyć, że nie jestem ubrany. No ale jak Hubi zobaczył mnie nagiego zmywającego naczynia to pewnie nie mógł się powstrzymać. Ja też bym tak zrobił. Jaki to musiałby być piękny widok. Za bardzo się rozmarzyłem. Odwróciłem się do niego i chwyciłem go za pośladki.
K- A ty co mnie tam dotykasz? Co?
H- Nie. Tak po po prostu.
K- Aha. A czy tobie na za mało figli ze mną?
H- Nie...
K- To może chodźmy się ubrać. A jak będziesz grzeczny to gdzieś Cię zabiorę. Ok?
H- Ok.
Poszliśmy się ubrać. Hubi jak zwykle pięknie wyglądał w tych swoich rurkach i bluzie. I jeszcze te włosy. Ah!!! Aż bym go schrupał. Niebieskooki zjadł śniadanko, a potem zaczął dopytywać o tę niespodziankę, o której mu powiedziałem. Szczerze to nie miałem pomysłu gdzie go zabrać. Tak po prostu palnąłem nawet się nie zastanawiając. Co ja mam teraz zrobić? Przecież mu nie powiem, że to była tylko podpucha. Boże!!! Co ja narobiłem!!! Muszę wymyślić coś na szybciora. Ale coś konkretnego. Tylko co? Jezu, chłopie myśl. Masz mózg i rozum. Umiesz myśleć. Dobra już wiem. Może to będzie głupie, ale nic. Sprawię mu przyjemność.
H- I co z tą niespodzianką?
K- Słuchaj. Nie wiem, czy Ci się spodoba, ale zabieram Cię w góry.
H- Jezu, naprawdę?
K- Tak.
H- Fajnie!!! Powiedział to z takim entuzjazmem.
Rzucił mi się na szyję i zaczął całować. Opadłem z nim na kanapę. On aż tak się cieszy? Niemożliwe. Muszę tylko sprawdzić ile ja mam kasy. Coś tam powinno być. Bo jeżeli nie, to jestem skończony.
15 MINUT PÓŹNIEJ
Okazało się, że moje oszczędności wynosiły 1307 zł. Nie jest źle. Na wynajęcie pokoju lub domku wystarczy. Na jedzenie też. Nie ma się czym martwić. To wymyśliłem wycieczkę. Oczywiście jutro będziemy wracać. W poniedziałek jest szkoła. Ja i Hubert musimy iść do tej pieprzonej szkoły. Kiedy tylko wszedłem do pokoju, Hubi już stał z walizkami w drzwiach. Tak szybko? On to chyba pakował z prędkością światła. Masakra. Razem ustaliliśmy, że będziemy wyjeżdżać za godzinkę. Jest 10:00 więc tak o 13:00- 14:00 powinniśmy być na miejscu. Ta godzina zleciała tak szybko. Uszykowaliśmy się i wyruszyliśmy w kilku godzinną drogę. Damian spał po drodze a ja kierowałem. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się na jedzenie i znowu w drogę. Gdy w końcu zajechaliśmy. Blondyn wyskoczył z auta i rzucił się w zaspę śniegu. Ja szybko wyciągnąłem go z tego śniegu. Jeszcze się przeziębi biedaczek. No i od tego zaczęła się nasza bitwa na śnieżki. To była najlepsza bitwa na śnieżki w moim życiu!!! Było świetnie. Zdyszani położyliśmy się na śniegu. Ja przybliżyłem się do niego i objąłem. Pocałowałem z zimny nosek i razem z nim spoglądałem w przepiękne niebo, z którego zaczął prószyć śnieg.
Hejooo!!! Podoba się rozdział? Mam nadzieję. Nie mam żadnych nowin ani informacji, dlatego życzę Wam wszystkim miłego wieczoru i udanego piątku oraz weekendu. To na tyle. Papatki. <3
CZYTASZ
Kochaj i Kochaj. Doknes & Dealereq
FanficKsiążka ta opowiada o życiu dwóch przyjaciół- Hubercie i Karolu. Są nie rozłączni!!! Pewnego dnia zakochują się w sobie bez opamiętania. Co z tego wyjdzie? Czy rodzina i przyjaciele ich zaakceptują? Tego dowiecie się czytając tę książkę. Miłego czy...