Jedziemy z drugą częścią. Zapraszam❤
CZĘŚĆ 2
Weszliśmy do domu zmachani jak po biegach na 600 metrów. Od razu zabraliśmy się do rozkładania różnych ozdób. Nawet szybko nam poszło. Godzinka i wszytko było gotowe. Usiadłem zadowolony na pufie i rozejrzałem się dookoła. Wszędzie było tak przytulnie, kolorowo i pięknie. Po chwili przyszedł Karcio, który też napawał się naszą efektowną pracą. Przytuliłem się do niego i tak jakoś zachciało mi się spać. Przymknąłem oczy i odpłynąłem. Kiedy się obudziłem zegra wskazywał na godzinę 18:47. Czyli zaraz siódma. O której to ja w ogóle zasnąłem? Huj wie. O dziwo obudziłem się sam. Nie było Karcia. Gdzie go wcieło? Pewnie chrząta się po mieszkaniu. A dokładniej po kuchni. Gdy tylko wszedłem do kuchni, do mojego nosa dotarły cudne zapachy. Czy Kariś gotuje? Nie? To nie możliwe. Przecież on nie umie gotować. Jedynie co potrafi zrobić to kanapki, tosty, naleśniki i jajecznicę. Kiedy tylko moim oczom ukazał się niebieskooki brunet w fartuszku, wybuchłem śmiechem. On tylko spojrzał na mnie i nic nie powiedział. Pewnie stwierdził, że nie ma sensu się odzywać. I dobrze sobie pomyślał. Leżałem na podłodze wyłożonej kafelkami i śmiałem się w niebo głosy. Jak on śmiesznie w tym wygląda. Jak taka gospodyni. W pewnym momenci przed oczmi przeleciało mi coś białego. Mąka? O żeś ty! Czemu musiał obrzucić mnie akurat mąką, co? To nie fair. Zacząłem się bronić, ale coś nie pykło. Bardzo nie pykło. Dałem znak, że mam dosyć i, że się poddaję. Masakra. Cały w mące.
H- Dlaczego mi to zrobiłeś?
K- A dlatego, że śmiałeś się zamiast mi pomóc. Nie wiem co w moim wyglądzie Cię tak śmieszy.
H- Ten fartuszek. Skąd ty go masz?
K- Nie wiem. Leżał w szafce pod zlewem.
H- Aha. No to pokaż co tam masz do upichcenia.
Okazało się, że mój nie poradny chłopczyk wziął się za pieczenie ciasta. O bosz! Pomogłem mu upiec to co wykombinował. Nawet dobre. Będzie z niego niezły kucharz. Po sprzątnięciu kuchni, która była poturbowana przez los, a dokładniej przez mąką udaliśmy się na odpoczynek. Czas jakoś mi zleciał. Kiedy nastała godzina ósma postanowiłem iść wziąć szybki prysznic. Ale nie brałem go sam. Karol musiał się wtrynić. Oczywiście nie obeszło się od macania mnie po różnych częściach ciała. Boże za co ty mnie tak każesz? Co? Nie dość, że jutro będę zdychał to jeszcze to? Gruba przesada. Wyszedłem spod prysznica i szybkim tępem udałem się do sypialni. Wskoczyłem pod kołdrę i obruciłem się w stronę okna. Udawałem, że śpię. Ale Kajoj nie nabrał się na sztuczkę z ,,JUŻ ŚPIĘ". Zaszedł mnie od tyłu i przewrócił na plecy. Wiedział, że udaję dlatego nawet nie był zdziwiony. Po prostu wbił się w moje usta. Oddawałem każdy pocałunek, ale w końcu zabrakło mi tlenu. Odkleiłem się od niego i łapczywie nabrałem powietrza. On tylko na mnie spojrzał i uśmiechnął się pod nosem.
K- Skarbie wiesz, że coś mi dzisiaj obiecałeś.
H- Nie. A co Ci obiecałem? Bo wypadło mi to z głowy.
K- Hubi nie udawaj, że nie wiesz. Obiecałeś, że nie zapomnisz. A zapomniałeś. I co? Gdzie jest nagroda? Byłem grzecznym chłopcem. Powiedział to tak kuszącą, że aż żal odmówić.
H- Aha. Już pamiętam. Tylko proszę. Bądź delikatny, bo znając życie to jutro będę umierać.
K- Przecież zawsze jestem delikatny. Przynajmniej staram się. A jak coś będzie Cię jutro boleć to tatuś Karolek pomasuje i przestanie.
H- Kari, daruj sobie masarze.
Jak Karcio zacznie mnie masować, to mi pół kręgosłupa ze stopami odleci. Jeszcze ten tekścik. Tatuś Karolek. Boże, co on ma w głowie. Chyba tylko ruchanko. Znaczy on zawsze ma jedno w głowie. Znaczy ogólnie też miałem na to ochotę, ale myślałem, że może w święta czy cuś. A tu dupa. Nie robię tego z przymusu. Mogę się z nim kochać codziennie, ale czasami mam większą ochotę, czasami mniejszą. Kiedy Kajojek zaczął przechodzić do rzeczy, ja znowu uwolniłem w sobie maszynę od jęków. Wiem, że moje jęki go pobudzają. Tylko czasami chciałbym na chwilę się zamknąć. Ale nie da się. Moja szyja została tak wycałowana, że w ogóle jej nie czułem. Klatki piersiowej też, a co dopiero co innego. Leżałem bez ubrań i cały czas byłem całowany przez Dealera. Kiedy obruciłem się na brzuch by się przeciągnąć to już nie powróciłem na poprzednią pozycję. Karol nie postrzeżenie wszedł we mnie, ale tak delikatnie, że nic nie poczułem. Zero bólu. Wow. Poprawił się. Ja jęczałem on ruszał się z taką gracją. Nie, jakie pierdoły wygaduję. Nagle szpnął mi do ucha.
K- No mrucz koteczku. Pociągają mnie twoje pomruki.
Na jego prośbę zacząłem mruczeć dosłownie jak kot. Przez to zaczął ruszać się trochę mocniej i szybciej, ale i tak nie czułem praktycznie nic. Aż do czasu. Karolek zrobił nie właściwy ruch i nabił się przez co syknąłem. Od razu przestał i pogładził mnie po głowie. Kiedy upewnił się, że już nic mnie nie boli, znowu zaczął się poruszać. A ja jęczeć. I to dwa razy głośniej niż poprzednio. Czasami się zastanawiam, czy sąsiedzi nie mają nas dość. Gdyb obywdoje doszedliśmy Karol wyszedł ze mnie i położył się obok mnie. Tylko mi tak bardzo się spodobało, że nie chciałem końca. Gdy tylko nie widział ja zacząłem się na niego nabijać. Kazał żebym przestał, ale ja jak byłbym w jakimś amoku. W końcu zepchnął mnie z siebie, zabrał piżamę i poszedł do łazenki. Wychodząc posłał mi srogie spojrzenie. Co ja takiego złego zrobiłem? Tak samo jak on ubrałem piżamę i czekałem aż wróci. Minęło dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści minut. Co on tak długo robi w tym kiblu? Postanowiłem, że pójdę sprawdzić. Jak się później okazało on zwyczajnie zasnął. Siedział pod ścianą i chrapał. Zatkałem mu nos by przestał. Chciałem go jakoś zanieść do sypialni, ale okazał się za ciężki. Stwierdziłem, że niezostawię go tu samego i będę spał z nim. Przyniosłem koc, przykryłem nas nim a sam wtuliłem się w Karcia i usnąłem.
Część 2 zaliczona. Jedziemy z 3?
CZYTASZ
Kochaj i Kochaj. Doknes & Dealereq
FanficKsiążka ta opowiada o życiu dwóch przyjaciół- Hubercie i Karolu. Są nie rozłączni!!! Pewnego dnia zakochują się w sobie bez opamiętania. Co z tego wyjdzie? Czy rodzina i przyjaciele ich zaakceptują? Tego dowiecie się czytając tę książkę. Miłego czy...