Z racji, że w środę były Mikołajki, miał z tej okazji pojawić się rozdział. Ale niestety nie miałam czasu na napisanie, bo mój kuzyn nie chciał mnie wcześniej puścić do domu. Tak więc przepraszam. Dzisiaj jest, więc proszę nie bić. No, a teraz zapraszam serdecznie do czytania. 📖❤
To co próbowali zrobić Ernest i Maciek to było grubym przegięciem. Żałuję tylko, że przez to Hubert musiał najeść się strachu. Nigdy więcej. Chcę żyć spokojnie. A oni zakłucają mi i Hubciowi codzienną rutynę. Kocham go nie chciałbym go stracić przez jakiś niedojebów. Wracając do Hubcia. Przytulając go czułem jego przerażenie. Trząsł się i mamrotał coś pod nosem. Postanowiłem, że pójdziemy do hotelu spakować nasze rzeczy i pojedziemy do domu. Wziąłem blondynka na ręce i udałem się z nim do wcześniej wspomnianego miejsca. W pośpiechu spakowałem walizki i wymeldowałem nas z hotelu. Zapakowałem wszystko do samochodu i ruszyłem w stronę powrotną do domu. Z tego wszystkiego zapomniałem zmyć krew z twarzy i przebrać spodnie. Jebać to! Jednak Hubi zaraz się tym zainteresował. Kiedy tylko wsiadłem do samochodu, on już czekał z paczką mokrych chusteczek w ręku. Dopadł do mnie i zaczął zcierać ze mnie krew. Siedziałem spokojnie i czekałem aż skończy. Pod nosem czułem sam zapach lawendy. On to nawet umie zadbać o chusteczki a co dopiero o coś innego. Gdy już skończył, lekko mnie pocałował a potem mocno wtulił się mój tors. Od razu na mojej twarzy pojawił się leciutki uśmiech. Chciałem coś powiedzieć, ale mi przerwał.
K- Kotek mo...
H- Kocham Cię.
K- Ja Ciebie też. I to całym sercem.
H- Jedźmy już do domu.
K- Dobrze Hubi. Już jedziemy. Tylko musisz mnie puścić.
H- Jeszczę chwilkę. Proszę. Nie mogłem mu odmówić. Jak odmówić tak słodkiej osobie przytulania się? No nie da się.
W końcu po piętnastu minutach Hubiś mnie puścił, a ja mogłem zająć się wracaniem do domu. Niestety ten dzień był dla nas obu pechowy. Jeszcze nie wiedzieliśmy co nas może dzisiaj spotkać. Z kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy zaczął padać śnieg. Jestem dobrym kierowcą, ale nawet dla mnie było trudne kierowanie w takich warunkach. W pewnym momencie ręka ześlizgnęła mi się z kierownicy i samochód wpadł w poślizg. Nie dałem rady zapanować nad tym co się dzieje. Nagle zobaczyłem ciemność i... Otworzyłem powoli oczy. Wszystko widziałem za mgłą i to jeszcze na czerwono. Okulary już nie nadawały się do użytku. Połamane i poczaskane. Otrząsłem się z tego szoku i nagle moim oczom ukazał się widok, którego nigdy w życiu nie chciałbym zobaczyć. Mój mały kochany blondynek się nie ruszał. Był cały we krwi. Jego klatka piersiowa w ogóle się nie unosiła. Te piękne blond włoski nie były już takie piękne. Zamieniły się one w krwiste pobojowisko. Zacząłem go szturchać. Lecz on nie dawał żadnych znaków życia. Z moich oczu łzy lały się ciurkiem. Beczałem jak dziecko. Bałem się, że Hubiś nie żyje. Musiałem go jakoś ratować. Jakimś nie wytłumaczalnym sposobem wydostałem się z zmaskrowanego auta i stanąłem na drodze. Nic nie jechało. Z bezsilności upadłem na jezdnię. Leżałem tam tak długo, aż w końcu jakieś auto nie przejeżdżało tam tędy. Facet, który zatrzymał się by zobaczyć co się stało zadzwonił po pomoc i pomógł mi się pozbierać.
F(Facet)- Proszę pana! Jest ktoś jeszcze w tym aucie?
K- T-tak. Mó-ój ch-chłop-pak. Nie-ech g-go pan-n rat-tuj-je.
P-prosz-szę. O-on nie m-moż-że um-mrz-rzeć.F- Niech pan przejdzie na pobocze. Sprawdzę czy wszystko z nim ok.
Dziękuję Bogu, że ktoś jechał i się zatrzymał. Chciałem iść ratować Hubcia, ale nie miałem sił. Miałem tylko nadzieję, że pomoc przyjedzie na czas i mój Damianek nie umrze. W oddali usłyszałem syreny karetki. Nagle zakręciło mi się w głowie i pewnie zemdlałem. Tak przynajmniej myślę. Obudziłem się w karetce. Z rozmowy ratowników wywnioskowałem, że z Hubertem jest źle. Spojrzałem na niego i znowu zachciało mi się płakać. Co prawda nie miałem sił, ale ściągłem rękę z łóżka i położyłem ją na dłoni niebieskookiego leżącego obok. Zamnknąłem oczy i czekałem na dalszy przebieg zdarzeń.
PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ
Ocknąłem się dopiero jakieś... No właśnie nie wiem kiedy. Ale wiem tylko tyle, że nie było obok mnie Hubisia. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w, którym obecnie przebywałem. Nikogo nie było. Byłem sam. Tylko pytanie. Gdzie jest Hubert? Nie pewnie postawiłem stopę na podłodze. Była zimna i nieprzyjemna. Odczepiłem od siebie to całe cholerstwo i chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę drzwi. Na całe szczęście nikt mnie nie widział i po cichu zacząłem szukać Hubcia. Przejrzałem tyle sal ile zdołałem i nic. Usiadłem na krześle i zacząłem się kiwać. Przez to, że odczepiłem od siebie te kroplówki i inne jajca zrobiło mi się słabo. Ale nie przeszkadzało mi to. Za wszelką cenę chciałem znaleźć mojego kochanego blondynka. Jednak jebany lekarz mi przeszkodził.
L- Co pan wyprawia?! Wracamy na salę. Chciał się pan zabić?!
K- D-daj mi-i spokój-j!!! Powiedz mi lepiej gdzie jest mój chłopak!!!
L- Jest bezpieczny. Ale narazie nie możesz do niego iść. Sam musisz wypocząć.
K- Mam t-to w d-dupie!!!
Miałem to gdzieś co on do mnie mówi. Chciałem tylko zobaczyć Hubiego. Tylko to chciałem. Nic więcej. Czy to tak trudno zrozumieć?! Kurwa!!! Zaraz oszaleję!!! Jeżeli zaraz nie zobaczę Huberta to rozjebię ten szpital!!! Przysięgam na swoje życie!!! Mam w dupie czy coś mi się stanie!!! Ja tylko proszę o jedną małą rzecz. Czuję, że coś jest nie tak.
Co jest Hubertowi?
Czy Karol dowie się co mu jest?Tego dowiecie się w następnym rozdziale.
Miało być więcej akcji, więcej krwi. Karol miał być bohaterem. Tylko seksów nie było. Ale może będą. Zobaczymy. Rozdział jak zwykle w godzinach nocnych. Ja lubię pisać w nocy. Nie wiem czemu. Mam wtedy więcej pomysłów. Ale Wam to chyba nie przeszkadza za bardzo? No mam nadzieję, że nie. A teraz dobranoc. Aha. Jeszcze jedno. Napiszcie mi tam na dole 👇co ciekawego dostaliście na Mikołajki. Ja mogę powiedzieć, że dostałam książkę pt: ,,TO". No to tam 👇👇👇tam piszcie. Z chęcią poczytam. Bo nic ciekawego nie mam do roboty. No to naraziorko. Papatki 😴📖😴 🎁🎅🎁
CZYTASZ
Kochaj i Kochaj. Doknes & Dealereq
FanfictionKsiążka ta opowiada o życiu dwóch przyjaciół- Hubercie i Karolu. Są nie rozłączni!!! Pewnego dnia zakochują się w sobie bez opamiętania. Co z tego wyjdzie? Czy rodzina i przyjaciele ich zaakceptują? Tego dowiecie się czytając tę książkę. Miłego czy...