39 Maraton

397 31 9
                                    

Witam wszystkich bardzo serdecznie w tym oto maratonie. Jest to pierwsza część. Nie wiem ile ich będzie. Nie zastanawiałam się nad tym. Ale tyle ile napiszę, tyle będzie. No, u góry w mediach macie mój noworoczny rysuneczek. ( Tak, to miało być DxD) Wiem brzydki, nie umiem rysować. Ale może komuś się spodoba. A teraz zapraszam do czytania.
UWAGA!!!
ZAREZERWUJ SOBIE CAŁĄ NOC CZYTANIA! 📖 ( Nie no żartuje. Możesz przecież przeczytać sobie maratonik po południu jak wstaniesz zmęczony tańczeniem. xD.)

CZĘŚĆ 1

PER. HUBERTA

Jaki Kariś jest słodki. Żeby nad zwykłym kakałem się napracować. Taki uroczy mały geścik. Wpatrywałem się w ten kubek i nie dowierzałem. Kiedy wreszcie ocknąłem się z tego amoku, wypiłem kilka łyków tego boskiego kakałka. Karol włączył jakiś film. Ja nic nie myśląc usiadłem mu na kolanach przodem do niego, oprałem głowę o ramię i wplotłem dłonie w jego jedwabiste włosy. Nigdy wcześniej nie bawiłem się jego włosami. Może to przez to, że sam nie posiadam na dzień dzisiejszy wystarczającej ilości włosów? Chyba tak. Ale to tylko moja teoria. Przesiedzieliśmy tak z dobre dwie godziny. W końcu Kariś podniósł się z oparcia i popatrzył mi w oczy. Ja natychmiastowo przestałem gładzić jego włosy i zarumieniłem się. On lekko się zaśmiał i chwycił moją dłoń.

K- Hubi. Powiedz mi, dlaczego przez cały film bawiłeś się moimi włosami? Wiesz, nie mam nic przeciwko, ale po prostu chciałbym wiedzieć.

H- No bo wiesz. Ja nie mam się czym bawić. Nie posiadam aktualnie tylu włosów.

K- Ty głuptasku. Nie przejmuj się tym. Odrosną Ci te włoski. A moimi możesz się bawić ile tylko chcesz. Nie przeszkadza mi to.

H- Wiesz, myślałem, że Ci to w jakiś sposób przeszkadza.

K- No coś ty! Kocham Cię i możesz robić ze mną co chcesz.

H- Dziękuję Kariś.

Nie wiedziałem, że Kajojkowi się to podoba. Myślałem, że nic nie mówi bo nie chce mnie urazić. Wiem, że te włosy odrosną, ale czuję się bez nich nie męsko. One dodawały mi takiego większego uroku. Boję się, że bez nich przestanę się podobać Karolowi. Ale to jest tylko moja jakaś tam chisteria. Przesadzam i tyle.

PÓŁTORA TYGODNIA PÓŹNIEJ

Za dwa dni są święta. Tak się cieszę. Mam dla Karcia świetny prezent. Muszę iść tylko do fotografa odebrać zdjęcia. Tylko gdzie ja mam to schować. Przed Dealerem niczego nie można ukryć. A walić to. Coś się wymyśli. Jedynie co nam pozostało to zrobić resztę zakupów i ustroić mieszkanie. Niech Kari idzie na zakupy, a ja zajmę się dekorowaniem domu. Tak jakoś zawsze ciągnęło mnie do takich rzeczy. Siedziałem na łóżku w mojej jakże pięknej jednoczęściowej piżamie kota. Myślałem gdzie można byłoby schować prezent dla tego wszystko widzącego człowieka. No o wilku mowa. Nawet nie zdążyłem podnieść głowy ku górze, a już przed oczami miałem widok uradowanego bruneta. Jak on to robi? On porusza się normalnie z prędkością światła. Chciałem wstać, ale KTOŚ mi przeszkodził. Dlaczego on to robi? Zawisł nade mną a chwilę później zaczął pieścić mą szyję swoimi gorącymi pocałunkami. Kiedy już skończył, miał zamiar przejść dalej, ale teraz do ja mu przeszkodziłem.

H- Kariś nie teraz. Musimy zrobić zakupy na święta i przystroić dom.

K- Przecież wiem słodziaku. Tylko tak się z Tobą drażnię.

H- No to fajnie. A teraz wstajemy i idziemy załatwić to co pożyteczne.

K- Pobawmy się jeszcze chwilkę. Plose. Teraz to już przesłodził

H- Nie Karol. Za dwa dni jest Wielkanoc, a my jesteśmy w czarnej dupie.

K- A wiesz, że mam na Ciebię ochotę?

H- Właśnie widzę. Karoluś...

K- Tak?

H- Potem się pobawimy, ok? Wieczorem

K- Dobrze. Ale pamiętaj, że obiecałeś.

H- Tak, tak będę pamiętał.

Teraz dopiero zdałem sobie sprawę, że wpakowałem się w nie złe bagno. Wieczorem Karol nie da mi żyć. Czy on chce, żebym ja się wykończył? Przez te jego nocne igraszki, na drugi dzień nie mogę normalnie funkcjonować i poruszać się. Chociaż nie powiem bo lubię te jego "zabawy". Ale mniejsza o to. Wybrałem sobie jakiś outfit i szybko się w niego przebrałem. Nie był zbytnio pociągający. Kto wie co temu amorkowi wpadnie do głowy. Ubraliśmy się ciepło i ruszyliśmy na miasto. Wiedziałem, że pójście z Karciem do sklepu będzie beznadziejnym pomysłem.

W DOMU

Jakoś przetrwałem te męki z nim w sklepie. To była masakra. Nigdy więcej. Sam będzie chodził na zakupy. Zachowuje się jak małe dziecko. Wszytko musi dotknąć i ściągać z półek. Gdy tylko rozpakowaliśmy nasze nieszczęsne pakunki ja udałem się do piwnicy po kartony z ozdobami. Nie lubię tam chodzić. Jest tam ciemno, roi się tam od pająków i szczurów. Jeszcze jak na złość przepaliła się żarówka. No pięknie. Normalnie beutiful kurwa. Odpaliłem latarkę w telefonie i zszedłem powoli na dół. Otworzyłem nasze drewniane drzwi od przydzielonego kawałku piwnicy. Dla mnie to jest jakaś komórka, a co gorsze kantorek a nie piwnica. Cholera! Gdzie są te jebane kartoniska! Karol to już tu chyba z dziesięć lat nie sprzątał. Japierdolę. Jak wrócę na górę to dostanie opierdol. Kiedy wreszcie dokopałem się do tych przebrzydłych kartonów, na złość musiało spotkać mnie coś złego. Pod nogi wbiegła mi wstrętna mysz przez którą przekoziołkowałem do tyłu i upadłem razem z kartonem na.... No nie upadłem, bo ktoś mnie złapał od tyłu. Karol. Jak on tu? A zresztą nie ważne. Otrzepałem się z tego całego syfu i przerażenia jaki wywołała u mnie ta skurwiała mysz i obruciłem się w stronę Kajojka. On jak zwykle z bananem na mordce pomógł mi się pozbierać i zanieść te kartony na górę.

K- Hubiś co się tak właściwie stało?

H- Bo to przez jebaną mysz i...

K- Uspokój się kotek. Już dobrze. Nie denerwuj się. To tylko mysz.

H- Ale przecież wiesz, że boję się myszy.

K- Wiem. Wiesz, żałuję, że Cię tam póściłem.

No. Pierwsza część za nami. Jedziemy z drugą? 📖


Kochaj i Kochaj. Doknes & DealereqOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz