Zajmuję się właśnie jednym z klientów, który postawił mi już cztery shoty, gdy obok mnie przechodzi wyraźnie zdenerwowany Rubaj. W oczy rzuca mi się jego rozcięta warga.
Wstaję od baru bez słowa i idę na zaplecze. Igor siedzi przy barze już trochę wstawiony jak myślę.
-Umm, dlaczego Rubaj ma obitą gębę? -pytam patrząc na Bugajczyka.
-Już się na mnie nie gniewasz? -śmieje się biorąc kolejny łyk whisky z colą.
-Zadałam pytanie. -krzyżuję ręce pod piersiami.
-Nie wiem. -wzrusza ramionami - już z taką przyszedł.
-Mhm. Jasne.
-Sugerujesz coś? A, po co pytam. -parska -Przecież jestem chamem, agresorem.. -wzdycha -Tak? Chyba tak to było. I na pewno ja mu to zrobiłem. - dodaje z sarkazem i bierze kolejny łyk.
-No nie wiem, po tobie wszystkiego można się spodziewać.
-A żebyś wiedziała. -tu wytyka mnie palcem.
-Nieważne. Wracam do "pracy". -robię cudzysłów w powietrzu i kieruję sie do wyjścia.
-Zaczekaj. -słyszę jego głos -Mamy do pogadania.-robi palcem gest,abym do niego podeszła.
Gdy podchodzę, klepie wolne krzesło obok siebie, więc na nim siadam.
-Dlaczego totalnie masz w dupie co do ciebie mówię?
-O co ci znów chodzi? -oburzam się.
-Byłaś u Rubaja. Wiem o tym. Pytałaś o Lenę.
-Co za pieprzony farmazon. -przewracam oczami.
-Farmazon? To tekst z gimbazy? -śmieje się.
-Jestem w liceum, czubku. -wystawiam do niego język robiąc grymas na twarzy.
-Nieważne, nie odwracaj kota ogonem. Jeżeli będziesz robić mi pod górkę, to będzie tylko ciężej.
-Komu? Tobie?
-Też. -przytakuje.
-No tak. Bo ty zawsze myślisz tylko o sobie. -parskam.
-Możesz sobie darować? -karci mnie wzrokiem -Chcę porozmawiać z tobą normalnie. Bez agresji. Fajnie by było, jakbyś mi pomogła. -robi do mnie identyczną minę jak ja do niego przed chwilą, lekko ją parodiując -Bo nigdy nikomu nie próbowałem tłumaczyć nic bez podnoszenia głosu.
-Co to za zaszczyt mnie dotknął, Bugajczyk? -patrzę na niego spod uniesionych brwi.
-Po prostu nigdy nikt nie był taką upartą i upierdliwą wrzodą na dupie jak ty, Carter. -wzdycha i znów bierze łyk whisky.
-Oo, dzięki. -uśmiecham się sztucznie -A mi się wydaję, że po prostu jesteś pijany.
-To tym bardziej. Jak jestem pijany to zawsze jeszcze gorzej mi odpierdala.
-Cudnie, a co mnie to niby obchodzi? -marszczę na niego czoło, na co przewraca oczami.
-Posłuchaj. Umówmy się tak. Dowiesz się w swoim czasie, jeśli na tą chwilę sobie odpuścisz. Pójdziesz na to?
-Układy? Z tobą? Y-ym. -kiwam głową na nie -Nie ma mowy.
-Długo będziesz się jeszcze na mnie boczyć? -wzdycha ciężko podnosząc głowę do góry tak, jakby był wyczerpany tą rozmową.
-Tak długo, aż uznam, że mogę przestać. -stwierdzam.
-Lubisz to robić? -patrzy na mnie.
-Co konkretnie?
-Dopierdalać mi? Sprawia ci to przyjemność?
-Powiedzmy. -wzruszam ramionami -A tobie sprawia przyjemność bicie kobiet?
Na te słowa chowa twarz w dłoniach i głośno wzdycha.
-Daj już spokój. Nie widzisz, że chcę, powiedzmy, że się pogodzić? Poza tym. -wyrzuca ręce w powietrze -Chyba nie muszę ci przypominać ile razy dostałem od ciebie w pysk? -opiera się jedną ręką o blat i nachyla w moją stronę.
-Nie, nie musisz. Ale to co innego. Zresztą. Po co w ogóle ta rozmowa. - bardziej stwierdzam i wstaję z miejsca, po czym kieruję się do wyjścia.
-Bo chcę kurwa dobrze! -podnosi nagle głos.
Zatrzymuję sie w miejscu i wzdycham przymykając powieki. Odwracam się w jego stronę i patrzę chwilę na niego.
-Dobra. Niech ci będzie. Odpuszczę ci. Zadowolony?
-Ujdzie. -unosi jedną brew.
-Super. To odczep się. -dodaję, a on uśmiecha się szyderczo.
Przewracam oczami kolejny raz i wychodzę z zaplecza.
✖✖✖✖✖
Nie wiem jak, ale budzę się leżąc na skórzanej kanapie na zapleczu. Podnoszę się do pozycji siedzącej i zaczynam tego żałować, gdy czuję potworny ból głowy.
Do pomieszczenia wchodzi Keri niosąc miskę z brudnymi naczyniami.
-Oo, już nie śpisz? -śmieje się robiąc hałas naczyniami, które się o siebie obijają.
-Błagam, możesz nieco ciszej? -pytam łapiąc się za głowę.
-Ktoś tu ma chyba kaca. -stwierdza i po chwili znajduje się obok mnie ze szklanką wody -Powinno troche pomóc.
-Dzięki. -odpowiadam i biorę od niej szklankę.
-Pamiętasz coś w ogóle?
-Kompletnie nic. -wzdycham opierając łokieć o kolano, a na ręku czoło.
-To dosyć zabawne. -parska.
-Co jest zabawne? -przenoszę na nią wzrok i marszczę czoło.
-Kręciłaś z jednym chłopakiem przy barze. Siedzieliście, gadaliście i piliście. W pewnym momencie chyba się ostro wcięłaś, bo weszłaś na blat i zaczęłaś tańczyć. Wszystko było w zasadzie fajnie, do momentu aż zaczęłaś się rozbierać.
-Co proszę?! -pytam z naciskiem i znów czuję to uderzenie w głowie.
-Spokojnie. Nic sie nie wydarzyło. Igor ściągnął cię z blatu w ostatnim momencie przed zdjeciem stanika. -chichocze.
-Boże, co za wstyd. -chowam twarz w dłoniach -Igor mnie zabije.
-Nie przejmuj się. -kładzie dłoń na moim ramieniu -Ważne, że cię powstrzymał.
-Bardzo jest na mnie wściekły?
-No wiesz... bardzo nie. Ale trochę. -patrzy na mnie zaciskając usta w wąską kreskę, po czym klepie mnie po ramieniu i wraca do swoich obowiązków.
Wstaję z miejsca i podchodzę do swojej szafki, z której wyciągam swoje rzeczy. Wchodzę do łazienki i przebieram sie z tych skąpych ciuchów w normalne ubrania. Stoję chwilę przed lustrem i poprawiam swój rozmazany makijaż chociaż trochę.
Wychodzę z łazienki i kieruję się do wyjścia, jednak w drzwiach zderzam się z Igorem i nie wygląda na zadowolonego.
1/2
CZYTASZ
DAMN! // ReTo
FanfictionPoznajcie losy młodej dziewczyny, która przez jedną głupotę, wpadła w towarzystwo, o którym jej się nie śniło w najgorszych koszmarach.