Otwieram oczy i widzę dziewczynę siedzącą z podkulonymi pod brodę kolanami na kanapie. Patrzy w jeden punkt na stole. Jest smutna i teraz dostrzegam jej lekko zasiniaczone oko. Podchodzę do niej i siadam obok na kanapie.
-Roksi. -zaczynam, ale ona nawet nie reaguje -Ej.
Dziewczyna powoli przekręca głowę w moją stronę i patrzy na mnie.
-Co ci się stało w oko? -pytam bojąc się tego, co zaraz usłyszę.
-Nic takiego. Przewróciłam się na szafkę. -odpowiada obojętnie.
-Okiem?
-Mhm.
-Posłuchaj... Czy zrobił ci to Igor? -pytam i chyba nie chcę wiedzieć prawdy.
Kiwa jedynie głową na nie. Nie wierzę jej do końca, ale nie będę na nią naciskał.
-Co ty tutaj właściwie robisz? -słyszę.
Opowiedziałem jej wszystko. O mojej rozmowie z Igorem, potem telefonie Dawida i o tym jak się tu znaleźliśmy.
-Dlaczego ukradłaś Igorowi te narkotyki? -pytam zmieniając temat.
-Potrzebowałam ich.
-Roksi, to nie jest dobry sposób na zapomnienie. Nie przejmuj się tym kretynem. Musisz sobie wybić go z głowy, on jest jaki jest. Znasz go, dlatego będzie lepiej jeśli już teraz przestaniecie ze sobą sypiać.
-Powiedział ci? -pyta bardziej stwierdzając.
-Tak, ale nie martw się, proszę.
-To wszystko nic dla niego nie znaczyło. Przeleciał mnie jak wszystkie inne szmaty. -po jej policzku spływa łza.
-Ej, mała, no co ty, nie płacz. -obejmuję ją ramieniem i przytulam do siebie -On nie jest tego wart, serio. Jest moim przyjacielem i otwarcie mogę ci to powiedzieć. Znam go od piątej klasy podstawówki. W życiu nie stworzył żadnego poważnego związku. Najdłuższy trwał bodajże z miesiąc. Z każdą zrywał, bo szybko mu się nudziły. Nie chcesz być tak traktowana, uwierz mi. Już łzy nie jednej dziewczyny w nim zakochanej widziałem.
W tym momencie naszą rozmowę przerywa intensywne pukanie do drzwi. Wstaję i idę w ich kierunku. Otwieram je, a przed nimi stoi Kacper, który szarpie Igora, aby się prawdopodobnie, uspokoił.
Bugajczyk chce wejść do środka, ale zanim to zrobi popycham go do tyłu i wychodzę do nich zamykając drzwi, aby Roksi nie słyszała tego, co teraz mu powiem.
-Pojebało cię Borowski? Daj mi do niej wejść! -mówi z naciskiem i próbuje odepchnąć mnie na bok.
Chwytam go za jego kurtke i przyciskam do ściany.
-Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę się powtarzał. -patrzę mu w oczy -Zanim tam wejdziesz, uspokoisz się. Inaczej wypierdolimy cię stąd z Kacprem na zbity ryj. Po drugie, nie podnoś na nią do chuja rąk. Po trzecie, masz jej to teraz jakoś racjonalnie wytłumaczyć, bo zakochała się w tobie i widać, że na poważnie. Masz swoje skutki uboczne.
-Z kim ty do chuja trzymasz? -oburza się -Jesteś moim przyjacielem!
-Nie będę się przyglądał jak ją bijesz, rozumiesz? -syczę przez zaciśnięte zęby -Przeproś ją.
-Już przepraszałem. -odpowiada, a ja go puszczam. Poprawia swoją kurtkę i patrzy to na mnie, to na Musiała -Wiem, że nie powinienem jej uderzyć. Miałem wystarczająco duże wyrzuty sumienia z tego powodu.
-Spieprzaj tam i napraw to. -wtrąca się Kacper i otwiera mu drzwi.
Patrzy na nas chwilę, po czym wchodzi do środka.

CZYTASZ
DAMN! // ReTo
FanficPoznajcie losy młodej dziewczyny, która przez jedną głupotę, wpadła w towarzystwo, o którym jej się nie śniło w najgorszych koszmarach.