🌟 054 Jesteś najlepszy na każdy ból 🌟

2.1K 213 22
                                    

Następnego dnia

Budzę się czując ogromną pustkę w środku. Wiem, że nie jest tak jak być powinno i kurewsko dobija mnie to, co zrobiłem wczoraj w szpitalu. Pół nocy myślałem o tym, o czym rozmawiałem z Gruchą i o tym jak mi odjebało. Powinienem tam wrócić, rzucić się na kolana i błagać ją o wybaczenie. Jednak jestem taką cholerną niezdarą, że wszystko co związane z uczuciami sprawia mi ogromne trudności. Dlatego właśnie tego nie zrobię.

Wstaję z łóżka i od razu się ubieram. Jednego czego dziś potrzebuje to mojego jedynego prawdziwego i najlepszego przyjaciela - mefedronu.

Wychodząc z pokoju natykam się na Adriana, który zmierza w kierunku kuchni. Mija mnie jednak bez słowa. Idę za nim. Gdy znajdujemy się w jednym pomieszczeniu brunet zachowuje się jakby mnie tam wcale nie było.

- Jestem niewidzialny, czy masz szkła za słabe? - rzucam nagle.

- Ojca szklarza nie masz, więc raczej nie. - odpowiada obojętnie nawet nie patrząc w moją stronę.

- To czemu zachowujesz się jakby mnie tu nie było?

- A czemu mam się zachowywać jakbyś tu był?

- Wypadałoby się przywitać.

- A powinienem? - parska na co przewracam oczami - Nie przewracaj do chuja tymi oczami. - dodaje. Rozkładam bezradnie ręce i marszczę czoło, no bo kurwa, on nawet na mnie nie spojrzał.

- Dalej się wkurwiasz o tą wymianę zdań pod szpitalem? - siadam na krześle przy stole.

- Jak widać.

- Daj już spokój. - wzdycham.

- Jeśli to miały być przeprosiny to daruj sobie. A, wybacz, ty nie wiesz co to są przeprosiny.

- Dobra, sory za tą akcję wczorajszą.

- Nie rozśmieszaj mnie. - odpowiada dalej pochłonięty swoją dotychczasową czynnością

- Mówię serio. - Adrian przenosi na mnie wzrok i patrzy chwilę bez słowa - Przepraszam.

Panuje między nami cisza. Tak, jak byśmy obaj byli zaskoczeni tym co właśnie powiedziałem.

- Okej, przyjmuje przeprosiny.

- Dzięki. - klepię go po przyjacielsku w ramię - Muszę wyjść coś załatwić. - dodaję i kieruję się do wyjścia.

- Igor.

- Co? - odwracam się w jego stronę.

- Jedziesz dziś do szpitala?

Gdy zadaje to pytanie nabieram więcej powietrza do płuc.

- Nie wiem. - wzdycham.

Borowski patrzy tylko na mnie bez słowa więc zakładam buty, zabieram bluzę z wieszaka i wychodzę. Wychodzę z klatki i wsiadam do auta.

❌❌❌❌❌

Jak patrzę na to gdzie jestem mam ochotę strzelić sobie w ryj. Chyba chęć zaćpania zrobiła mi już wodę z mózgu.

Pukam do drzwi, a on po chwili mi je otwiera.
Gdy mnie zauważa od razu zaczyna się śmiać.

- Bugajczyk, czy mnie oczy mylą? - pyta przez śmiech.

- Jeszcze nie. - uśmiecham się sarkastycznie - Mogę?

Otwiera mi szerzej drzwi , a ja wchodzę do środka.

- Jakie licho Cię tu przygnało? Chcesz zdechnąć szybciej niż to dla Ciebie zaplanowałem?

- Zamknij się. Masz jeszcze coś z tego co ci ostatnio załatwiłem?

- Może tak. Może nie. - krzyżuje ręce na klatce piersiowej i opiera się o ścianę z szyderczym uśmiechem.

- Nie pogrywaj ze mną Rubaj.

- Powiedzmy, że mam. Nawet jeśli, to co?

- Potrzebuje na teraz.

Brunet wybucha śmiechem.

- Jaja sobie robisz? Nie ma nic za darmo.

- Zapłacę.

- Podwójnie.

- Pojebało?

- Albo podwójnie, albo nie dostajesz nic. Wybieraj. - stawia warunek.

Wzdycham i chwilę myślę. To myślenie nie zajmuje mi zbyt wiele czasu, bo po chwili wyjmuję portfel a z niego pieniądze, które podaje Rubajowi. Ten po chwili przynosi mi woreczek z używką, a ja wychodzę z jego mieszkania.

Wsiadam do auta i jadę tam gdzie mnie nikt nie znajdzie, czyli do lasu, w którym jest domek na drzewie, do którego zabrałem Roksi.

Po jakimś czasie jestem na miejscu. Wchodzę po drabinie na drzewo, a po chwili znajduje się już w drewnianym domku. Wysypuję zawartość woreczka na jedną z desek i układam ją w trzy paski, które wciągam nosem. Odchylam głowę do tyłu i przymykam oczy, po czym zwracam się do zużytego już przeze mnie narkotyku.

- Jesteś najlepszy na każdy ból.

***

#3

Dla cierpliwych na lepszy sen 💘
Dobranoc ❣

DAMN! // ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz