🌟 056 Śmierć nas nie chce 🌟

1.9K 204 38
                                    

Niesprawdzony 😁

***

Roksi pov

Nie wiem jak Adrian dał radę, ale zniósł Igora na dół. Docieramy do auta i pomagam mu wciągnąć szatyna na tylne siedzenia. Gdy nam się udaję sami wsiadamy do samochodu. Adrian z piskiem opon rusza w drogę powrotną, bo przecież musimy zawieźć Igora do szpitala.

Wszystko toczy się bardzo szybko. Liczy się każda sekunda. Igor chciał powielić mój los. Próbował się zabić. A przynajmniej tak to wygląda.

❌❌❌❌❌

Igor leży już na sali. Czekamy z Adrianem zdenerwowani przed wejściem.

- Wszystko będzie dobrze. - Borowski kładzie dłoń na moim ramieniu.

- Strasznie się boję Adrian. - szlocham przez łzy.

- Ja też. Ale bądźmy dobrej myśli. Igor jest zbyt silny, aby sobie nie poradzić.

Teraz zaczynam rozumieć co czuł Igor, gdy to ja leżałam na tej sali. Był na moim miejscu i wiem, że czuł się cholernie źle. Ja czuję się teraz tak samo. Siedząc na tych krzesłach przed salą każda minuta trwa tak kurewsko długo.

W końcu lekarz wychodzi z sali. Zrywam się z krzeseł i razem z Adrianem podchodzimy do niego.

- Co z nim? - pyta Borowski.

- W ostatniej, naprawdę, w ostatniej chwili. - wzdycha - Dobrze, że go znaleźliście. Zginąłby. Uratowaliście mu życie.

Przymykam powieki i oddycham z ulgą. Nigdy więcej nie chce już bać się o jego życie. Dlaczego on w ogóle to zrobił?

- Dziękujemy panie doktorze. - dodaje brunet.

Wymienia z lekarzem jeszcze kilka zdań. Ja tymczasem wchodzę bardzo powoli i cicho do sali. Patrzę na szatyna podpiętego do tego gówna. Wygląda teraz zupełnie niewinnie. Siadam na krześle obok łóżka.

- Zamieniamy się rolami, co? - zaczynam, a po moim policzku spływa łza - Dlaczego to zrobiłeś? Chciałeś mnie ukarać? Chciałeś, abym poczuła się tak jak ty przez te wszystkie dni, kiedy to ja tu leżałam? - wycieram słoną ciecz z policzków - Udało ci się. Będzie rozejm? - biorę jego dłoń w swoją - Obiecaj, że więcej tego nie zrobisz, obiecujesz? Wiem, że obiecałbyś, gdybyś mnie słyszał. Obiecasz, gdy się wybudzisz, wiem to. - wymuszam lekki uśmiech, a po moich policzkach spływają kolejne łzy.

Lekarz powiedział, że wszystko będzie dobrze, ale emocje wciąż mną szargają.

- Roksi. - do sali wchodzi Adrian. Nie reaguje na jego słowa więc podchodzi bliżej łóżka Igora - Niedługo się obudzi. Nie płacz już. - zachodzi mnie od tyłu i głaszcze po twarzy zewnętrzną stroną dłoni, drugą trzyma na moim ramieniu.

- Wiem. - odpowiadam krótko.

- Chodź, zjemy coś.

- Nie jestem głodna. - pociągam nosem.

- Roksi...

- Chcę tu być kiedy się wybudzi. - dodaje stanowczo.

- Eh, okej. - zgadza się niechętnie brunet - W takim razie przyniosę Ci coś.

Po tych słowach wychodzi z sali. Mój telefon zaczyna wibrować. Momentalnie robi mi się gorąco, gdy widzę, że to Rubaj. Czego on ode mnie chce znowu?

Odrzucam połączenie. Ten nie daje jednak za wygraną i dzwoni znów. Ja nie zamierzam z nim rozmawiać. Gdy widzę, że nie zamierza odpuścić wyłączam telefon.

Nagle dostrzegam, że oczy Igora otwierają się. Moje serce bije dwa razy mocniej i szybciej, gdy dociera do mnie, że się budzi.

- Igor? - łapię jego dłoń - Słyszysz mnie?

- G-gdzie ja jestem? - pyta ledwo słyszalnym tonem.

- W szpitalu.

Przeciera twarz rękoma i lekko podnosi się na łóżku. Przenosi na mnie swój wzrok. Jest pusty, smutny i przepełniony żalem. Nigdy nie widziałam czegoś takiego w jego oczach.

- Co tutaj robisz? - przerywa ciszę.

- Znaleźliśmy Cię z Adrianem w tym domku na drzewie, na który mnie zabrałeś i...

- Po co mnie ratowaliście? No po co?

- Igor... czemu tak mówisz? - do moich oczu napływają łzy.

- Odpowiedz mi. - nalega patrząc w okno.

- A ty? - zagryzam wargę - Dlaczego mnie uratowałeś?

Szatyn znów przenosi na mnie swój wzrok. Pociąga nosem, a po jego policzku spływa łza.

- Pogubiłem się. Poczułem, że to życie nie jest dla mnie.

- To nie prawda. - zaprzeczam od razu i siadam tuż obok niego na łóżku - Zobacz, śmierć nas nie chce. Ani Ciebie, ani mnie. W przeciwnym razie nie byłoby nas już obojga. - dodaje patrząc mu prosto w oczy.

- Przepraszam Cię za to co powiedziałem ci wtedy w szpitalu. - spuszcza wzrok na swoje dłonie - Zachowałem się jak pajac.

Nie odpowiadam tylko przytulam go do siebie. Mocno. Potrzebuję tego tak samo jak on. Nie umiem być wobec niego obojętna. Może jemu to wychodzi bez problemu, ale też potrafi być inny.

Czuję jak kładzie swoje dłonie na moich plecach i przyciska mnie mocniej do siebie kładąc twarz w zagłębieniu mojej szyi. Przymykam powieki i mówię:

- Kocham Cię.

***

#2 today 🤘

Dobranoc 💖

DAMN! // ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz