Gdy Igor długo nie wraca zaczynam myśleć, że faktycznie przesadziłam. Mogłam mu powiedzieć to wszystko delikatnie, ale on niepotrzebnie naciska na tą sprawę z gwałtem.
Siedzę na kanapie patrząc w okno. Po chwili namysłu biorę telefon i wybieram numer do szatyna.
,,Siema synku, niestety nie mogę teraz odebrać telefonu, zadzwoń później lub.. nie dzwoń wcale, elo ".
Po usłyszeniu poczty głosowej wzdycham i odkładam telefon z powrotem na stół. Ubieram się i postanawiam go poszukać.
Wychodzę z domu i idę w stronę centrum miasta. Jako że to miejsce nie jest zbyt dużo mam nadzieję, że uda mi się go znaleźć i z nim porozmawiać.
Docieram do centrum i spaceruje między straganami, jednak nigdzie na mieście nie udało mi się znaleźć Igora. Postanawiam poszukać go jeszcze na plaży, no bo.. gdzie jeszcze mógłby być jak nie na plaży?
Pytam jedną z pań jak dotrzeć stąd na plażę, a ta wskazuje mi drogę. Jak się okazuje nie jest to daleko.
Kieruję się we wskazanym mi kierunku i docieram do piaszczystej ścieżki leśnej, którą porusza się sporo osób. Docieram do kolejnych straganów, a moim oczom ukazuje się już plaża i morze. Zaciągam się morskim powietrzem i uśmiecham sama do siebie czując jego zapach.
Wchodzę na plażę i idąc wzdłuż brzegu dostrzegam Bugajczyka siedzącego na piachu. Obraca w ręku pustą butelkę po alkoholu. Wzdycham i powoli podchodzę do niego.
Bez słowa siadam obok. Szatyn z pewnością mnie zauważa, jednak ani się nie odzywa, ani nawet na mnie nie patrzy.
- Dzwoniłam. - przerywam ciszę między nami.
- Wyłączyłem telefon. - odpowiada po chwili.
- Przepraszam. Nie chciałam, aby to co powiedziałam Cię jakkolwiek dotknęło. Źle to ujęłam.
- Nie, myślę, że bardzo dobrze to ujęłaś. Tak jak właśnie chciałaś. - odpowiada obojętnie przenosząc wzrok na butelkę, która nadal trzyma już nieruchomo w dłoni.
- Słuchaj, nie miałam na myśli nic złego. Po prostu... to co się stało jest dla mnie bardzo bolesne, nie umiem jeszcze o tym mówić. Nie chciałam, aby moje słowa Cię zraniły. - tłumaczę.
- Roksi, nie tłumacz. - przenosi na mnie wzrok - Przemyślałem sobie to wszystko i doszedłem do wniosku, że... to wszystko chyba nie ma sensu.
- To wszystko, czyli... co masz na myśli?
- To co jest między nami. Sami nie umiemy tego nazwać. Toksyczna relacja, która zabrnęła trochę za daleko. - przeczesuje palcami swoje włosy.
- Może i masz rację. - wzdycham patrząc na morze - Chyba trochę nas..poniosło?
- Tak też bym to nazwał. - przytakuje - Nie mam do Ciebie urazy ani nic z tych rzeczy. Mam nadzieję, że ty do mnie też.
- Oczywiście, że nie, ale... to nie zmienia faktu, że jesteś dla mnie ważny.
Szatyn przenosi wzrok prosto w moje oczy.
- Ty dla mnie też. - przyznaje.
- Ale związku z tego nie będzie, co nie? - pytam przez lekki śmiech , choć tak naprawdę jest mi trochę przykro, że tak wyszło, ale on ma rację - Przynajmniej próbowaliśmy.
- Raczej nie. - wzdycha - Ty nie jesteś gotowa na związek, a ja chyba po prostu nie potrafię w nim być. To się akurat nie zmieniło. Przynajmniej pokazałaś mi, że nic i nikt mnie raczej nie zmieni, a ja nie umiem podchodzić poważnie do kobiet.
CZYTASZ
DAMN! // ReTo
FanfictionPoznajcie losy młodej dziewczyny, która przez jedną głupotę, wpadła w towarzystwo, o którym jej się nie śniło w najgorszych koszmarach.