🌟 050 Być może czuję się zobowiązany 🌟

2.3K 201 20
                                    

Wiem, że Igor się stara, abym poczuła się lepiej, ale to nie takie proste. Cały czas mam w głowie tę noc, gdy Rubaj zaciągnął mnie do auta. Co najgorsze, nie mogę wyznać Igorowi prawdy, po prostu nie mogę. Nie wiecie jak bardzo chciałabym zawołać w tym momencie Bugajczyka, przytulić się do niego i się rozpłakać, a przy tym wyznać mu całą prawdę, i wszystko jak było łącznie z tym, kto mi to zrobił.

Uważam jednak, że Igor nie spocznie dopóki się nie dowie. Niestety na pewno nie dowie się ode mnie. Mogłoby mnie to zbyt wiele kosztować, a nie chcę, anu ludzie na ulicach patrzyli na mnie jak na dziwkę. Co gorsza, nie będę mogła już pracować w klubie, przynajmniej przez jakiś czas. Dłuższy czas. Nie chcę nawet myśleć o tym, że mógłby dotykać mnie jakiś obcy facet. Póki co nie mam ochoty, aby dotykał mnie ktokolwiek. Boję się nawet, gdy Igor wyciąga do mnie rękę, a dlaczego?

Pewnie przez to co działo się kilka miesięcy temu. Wiem, że od tamtej pory nie podniósł na mnie ręki, ale Rubaj wyniszczył mnie psychicznie. Zresztą... nie tylko on.

Jestem bez wyjścia. Muszę siedzieć cicho. Pozwoliłam na to, aby mnie zaszantażował, bo tak naprawdę nie miałam nic do gadania. Cudem jest to, że w ogóle żyję.

Nie wiem dlaczego ja. Nie wiem co takiego mu zrobiłam. Od dłuższego czasu nawet nie było go w Polsce. Jest tylko jedno wytłumaczenie...

On wie co zrobił Igor. Rubaj mści się za to, że zabił mojego ojca i robi to moim kosztem. A to jeszcze nie koniec.

Słyszę jak drzwi od mieszkania się zatrzaskują co znaczy, że Igor gdzieś wyszedł. Wstaję z łóżka i powoli otwieram drzwi od pokoju. Upewniam się, że szatyn wyszedł, po czym kieruję się do łazienki. Staję przed lustrem i patrzę na swoje odbicie. Jedyne co czuję patrząc na swoje odbicie to obrzydzenie. Nienawidzę siebie, czuję się jak szmata.

Do oczu napływają mi łzy, które po chwili spływają po moich policzkach. Jest ich zbyt dużo, abym mogła je otrzeć.

Nie mogę na siebie patrzeć. Chwytam do ręki pierwszą randomową rzecz, która leży na szafce i rzucam nią w lustro, te rozbija się na mniejsze i większe kawałki szkła robiąc przy tym przeraźliwy hałas.

Osuwam się po ścianie na podłogę. Biorę do ręki jeden z kawałku szkła i jedyne czego teraz pragnę to umrzeć. Zamknąć oczy, zasnąć na zawsze i już nigdy więcej się nie obudzić, nie myśleć, nie wiedzieć, zapomnieć, nie pamiętać.

Przykładam szkło do skóry na udach i robię kilka głębszych cięć. Zaciskam zęby, aby stłumić odgłos bólu. Przejeżdżam po skórze jeszcze kilka razy, po czym robię to samo na nadgarstkach.

Widzę tylko jak krew spływa po moim ciele robiąc coraz większą kałużę na podłodze. Krew miesza się z moimi łzami, które kapią na ziemię.

Po chwili czuję tylko jak robi mi się słabo. Obraz rozmazuje mi się przed oczami. Biorę kilka głębszych wdechów, ale wiem, że to na nic. Przecież tego chciałam, prawda? Chciałam umrzeć.

Więc umieram.

Igor pov

Przerasta mnie to wszystko. Czegoś mi brakuje. Wydarzenia, które zabiły w niej radość z tego i tak popierdolonego życia, które ma, sprawiły, że zabito coś i we mnie. Nigdy tak nie miałem, nigdy nawet się nad tym dłużej nie zastanawiałem, bo na nikim w życiu mi nie zależało. Nie chciałem, aby mi zależało.

Z Roksi jest inaczej. To co jest między nami nie można nazwać uczuciem. Bo ja nie czuję, nic. Nie potrafiłbym się zmienić. Nawet dla niej. Jestem jaki jestem, tylko bym ją ranił. Ale nie potrafię też jej odtrącić.

Siadam na osiedlowej ławce i odpalam papierosa, gdy akurat pod blok podjeżdża Adi. Wysiada z samochodu i patrzy na mnie chwilę. Podchodzi do mnie i siada obok na ławce.

- Roksi jest w domu? - pyta od razu.

- Tak. - odpowiadam zgodnie z prawdą wzdychając.

- Nadal bez zmian?

- Ehh, co mam ci powiedzieć? Wiesz jak jest. Widziałeś ją. Ty wiesz co ja czuję Adrian? To mnie kurewsko boli. Chciałbym, aby tak jak wcześniej przyszła, usiadła mi na kolanach i poudawała, że nic ją nie obchodzę. A ja poudawałbym razem z nią, że ona wcale nie obchodzi mnie. - patrzę przed siebie zaciągając się używką.

- Wiesz, myślę, że gdy ona dojdzie do siebie, powinniście szczerze pogadać. Łączy was coś więcej. Do tej pory masz czas, aby wszystko dokładnie przemyśleć, popracować nad sobą, może nawet się zmienić...

- Nie, Adrian. - przerywam mu, a brunet przechyla głowę na bok i wzdycha - Nigdy z nią nie będę, nawet gdybym chciał.

- Dlaczego? Czy kiedykolwiek czułeś tak jak teraz, że musisz o kogoś dbać? Że kogoś potrzebujesz? Znam cię stary, ty potrzebowałeś tylko siebie i jakiejś dziwki, żeby ci dobrze obciągnęła. A ona? Odpychała cię na początku, ale pomimo tego co jej zrobiłeś została przy tobie.

- Być może czuję się zobowiązany.

- Zobowiązany? Do czego? - dopytuje.

- Ona była przy mnie mimo wszystko. Gdy było źle i gorzej też, bo dobrze nie było nigdy. Znosiła to wszystko, bicie, poniżanie.. Czuję, że muszę jej to wynagrodzić.

- Jak chcesz. - wzdycha - Ale mówię ci.. przyjdzie taki dzień, że te okulary ci z oczu spadną i na nie przejrzysz. Mam tylko nadzieję, że nie będzie za późno.

Po tych słowach wstaje z ławki i kieruje się do klatki nie czekając na moją odpowiedź. Przenoszę na niego wzrok i obserwuję jak Borowski odchodzi.

***

Nudny rozdział, w którym za wiele się nie dzieje 😏
Przez weekend rozdziału nie będzie niestety 🤗
Miłego dnia 🔥😘

DAMN! // ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz