Kilka dni później
Adrian povMoże i Igorowi zdarzało się już znikać na kilka dni, ale teraz jest to podejrzane tym bardziej po tym, co stało się ostatnio. Nadal nie wiem co wydarzyło się wtedy w szpitalu, bo Igor mi nie powiedział, a Roksi nadal milczy. Igor nie wraca już trzeci dzień i nie ukrywam, że trochę się martwię. Bugajczyk nie odbiera telefonu. Co gorsze, próbowałem już go szukać, ale nie znalazłem.
Postanawiam więc zadzwonić do chłopaków. Kacper nie odbiera, gdy dzwonię drugi raz okazuje się, że on nic nie wie.
Próbuje do Gruchy. Ten odbiera od razu.
- Siema Adi, co słychać mordo ?
- Dawid, mamy mały problem. Igor zniknął.
- Jak to zniknął? - pyta zszokowany.
- Wyszedł trzy dni temu niby coś załatwić, do tej pory nie wrócił.
- Nie ma go trzy dni i dopiero teraz mi o tym mówisz? - zaczyna się denerwować.
- Słuchaj, zdarzały mu się już takie akcje. Myślałem, że wróci za dzień, góra dwa. Pokłócił się prawdopodobnie z Roksi, ale nie wiem o co chodzi nie chciał powiedzieć.
- Tak wiem. Rozmawiałem z nim tego dnia.
- Powiedział ci? - jestem trochę w szoku.
- Stary, odbiło mu wtedy. Wyznał Roksi co do niej czuje, a ona odrzuciła jego uczucia i trochę go.. poniosło.
- Poniosło? Co on odjebał znowu?
- Nawrzeszczał na nią. Był trochę agresywny. Wyprzedzę twoje pytanie. Nie, nie uderzył jej. Wspominał coś, że powiedział jej coś, o czym nikt nie wie. Myślę, że ona może wiedzieć gdzie on jest.
- Muszę z nią porozmawiać. Jadę do szpitala.
- Daj znać czy się znalazł.
- Spoko, dzięki.
Rozłączam się i od razu wychodzę z mieszkania. Wsiadam do auta i kieruje się do szpitala.
Na miejsce dojeżdżam po kilkunastu minutach. Idę pod salę brunetki, ale ona akurat z niej wychodzi.
- Hej, Roksi.. wychodzisz już?
- O, Adrian. Miło, że sobie przypomniałeś o mnie. - wzdycha unosząc brwi do góry - Przez dwa dni nawet się tu nie pojawiłeś. Zresztą, nikt się nie pojawił.
- Posłuchaj przepraszam Cię, ale Igor zniknął, nie mogę go znaleźć.
- Z-zniknął?
- Tak. Tylko ty możesz wiedzieć gdzie on może być.
- Wybacz Adrian, ale nie mogę Ci pomóc. - odpowiada i podnosi swoją torbę z ziemi. Wymija mnie i rusza do wyjścia. Biegnę za nią i pociągam ją lekko za ramię.
- Błagam. Musisz mi pomóc.
- Nie po tym co zrobił, Adrian. Ty pewnie nie wiesz..
- Wiem. Wiem co zrobił.- przerywam jej - I rozumiem twoje zdenerwowanie. Nie proszę Cię, abyś mu wybaczyła, chce tylko, abyś pomogła mi go znaleźć.
Brunetka patrzy chwilę w moje oczy i nabiera więcej powietrza do płuc i powoli się go pozbywa.
- Gdzie już go szukałeś? - przerywa ciszę.
- No gdzie..wszedzie. - wyrzucam ręce w powietrze.
Dziewczyna chwilę milczy i nad czymś się zastanawia.
- Jest jeszcze jedno miejsce, w którym może być. Domek na drzewie.
- Jaki do cholery domek na drzewie?
- Nieważne, za dużo by mówić. Zresztą... Nie mogę Ci powiedzieć. Obiecałam. Ale mogę Ci pokazać gdzie to jest. Jesteś autem?
- Oczywiście, chodźmy.
Razem z Roksi idziemy w stronę wyjścia z budynku. Wsiadamy do samochodu, a dziewczyna cała drogę wskazuje mi gdzie mam jechać.
- Zatrzymaj się. - rozkazuje.
- Oszalałaś? To środek jakiegoś lasu, zadupia. - oburzam się.
- Po prostu zrób to co mówię. - przewraca oczami.
Zatrzymuję się na poboczu. Wysiadamy z samochodu. Brunetka idzie pierwsza, a ja zaraz za nią.
- Cholera, chyba zgubiłam drogę! - irytuje się, gdy stoimy na środku jakiejś ścieżki.
- Żartujesz sobie ze mnie? Roksi ogarnij się! Przypomnij sobie. Jesteśmy w środku pieprzonego lasu!
- Czekaj. Daj mi chwilę.
Rozgląda się dokoła zagryzając wargę i myśląc.
- Już wiem. Tędy. - rusza dalej.
Przecinamy ścieżkę kompletnie z niej zbaczając.
- Jesteś pewna?
- Adi, nie. Ale to na pewno gdzieś tu. - wzdycha, a ja robie to samo - Wiedziałam. - dodaje, gdy przechodzimy przez gęste krzaki - To tutaj.
Zatrzymujemy się przy jednym z najwyższych chyba drzew w tym lesie. Patrzę w górę.
- Faktycznie jest tam jakiś domek. Wejdę na górę. Chodź.
- Poczekam.
- Błagam Cię musisz iść tam ze mną. Uwierz mi boję się tego co mogę tam zastać. - patrzę na nią błagalnym wzrokiem. Przewraca oczami, ale w końcu zgadza się - Idź pierwsza.
Brunetka wchodzi pierwsza po drewnianych drabinkach, a ja za nią. Po chwili docieramy na samą górę i..
- O cholera.. - dziewczyna przykłada rękę do ust.
- Co si.. - przerywam, gdy widzę Bugajczyka nieprzytomnego na drewnianej podłodze - Kurwa mać.
Podchodzę do szatyna i klękam przy nim. Jest cały zimny.
- Jest puls. Słaby, ale jest. - mówię zdenerwowany.
- Boże, co on zrobił?
- Nie wiem, ale zaraz się dowiem. - wyjmuję z kieszeni telefon i próbuje wezwać karetkę - Pierdole, nie ma zasięgu!
- Adrian co teraz będzie? - pyta płacząc.
- Musimy go stąd wydostać.
- Ale jak? Jesteśmy siedem metrów nad ziemią, jak chcesz go stąd znieść? Na plecach?
- Nie mam innego wyjścia.
- Adrian to niebezpieczne. - panikuje.
- Uspokój się. - podchodzę do niej i kładę dłonie na jej ramionach - Dam radę. Zaufaj mi. - Roksi patrzy w moje oczy i kiwa głową.
Podnoszę Igora z desek i zauważam sznur. Do głowy wpada mi pomysł. Zabieram sznur i przywiązuje Bugajczyka do swoich pleców.
- Adrian...- słyszę przerażony głos Roksi.
Odwracam się w jej stronę i przysięgam, że zabije go jak tylko się wybudzi. Brunetka trzyma w ręku kilka woreczków po narkotykach.
- Idziemy. Szybko.

CZYTASZ
DAMN! // ReTo
FanficPoznajcie losy młodej dziewczyny, która przez jedną głupotę, wpadła w towarzystwo, o którym jej się nie śniło w najgorszych koszmarach.