Jeon Jungkook:
Czasami w życiu bywa tak, że nie wszystko idzie po naszej myśli. Coś podkłada nam kłody pod nogi i nie pozwala spełnić nam swojego celu. Tak i było w moim przypadku. Nie wiem czym sobie zasłużyłem na taki los, ale najwyraźniej tak musiało być, a ja nie mogłem czegokolwiek z tym zrobić.
Kiedy Jimin wyszedł wtedy z sali, byłem pewien, że moje szanse na szczęśliwe życie właśnie uciekły bezpowrotnie, bo wiedziałem, że te kilka miesięcy dadzą mi tylko złudną nadzieję, że Jimin do mnie wróci. Przecież Jongsuk miał teraz pełne pole do popisu i nie zdziwiłbym się, że gdybym wrócił do Seulu, zobaczyłbym jak całują się i przytulają. Po głębszych analizach stwierdziłem, że na sto procent ten dupek maczał coś w tym feralnym wydarzeniu swoimi obskurnymi łapskami. Przecież powiedział mi, że wraca wcześniej do domu i nagle zmienił zdanie? To nie miało sensu.
Nikt nie wiedział, że tego dnia po udanym występie Jimina, bo innej opcji nie widziałem, chciałem mu się oświadczyć. Nie miałem zamiaru się spieszyć ze ślubem, ale wtedy miałby dowód, że kocham go bezgranicznie i już na zawsze. Lecz ktoś postanowił pokrzyżować mi te plany i wyszło zupełnie na odwrót niż oczekiwałem. Naprawdę się starałem, żeby wyszło idealnie. Zamiast uczęszczać na dodatkowe treningi, pomagałem w okolicznej kawiarence i zarabiałem, żeby starczyło na pierścionek, który upatrzyłem już sobie na pierwszej wizycie u jubilera. Oczywiście rodzice pomogli mi odrobinę i się dołożyli do tego wszystkiego. Szkoda, że to poszło na marne.
Nie dziwiłem się wcale, a wcale, że jak Jimin wyszedł z płaczem w towarzystwie Jongsuka, zaraz wszyscy się zbiegli wokół mnie. Razem z Jinem na czele, który nie wydawał się ani trochę zadowolony. Zaczął od razu na mnie wrzeszczeć, a ja te słowa chłonąłem w siebie jak gąbka i po prostu coraz bardziej sobie uświadamiałem, że to moja wina. Wyrzuty sumienia wywiercały w moim sercu ogromną dziurę, ale na to sobie zasłużyłem. Tak musiało być.
Dopiero, kiedy wyjaśniłem wszystkim swoją wersję i wyjawiłem im swoje plany, ucichli i wszyscy starali się mnie zrozumieć. Przynajmniej wiedzieli, że ja tego nie chciałem. Jednak najbardziej zdziwiło mnie to, że kiedy się popłakałem, jak totalna ciota, Jin mnie tak po prostu przytulił. Bez żadnych słów. Osoba, po której się bym najmniej tego spodziewał.
Od tamtego czasu, czułem się jeszcze bardziej samotny niż zwykle. Somin, mimo że starała się mieć ze mną częsty kontakt to i tak spotykała się z resztą częściej niż ze mną ze wzgląd na swojego chłopaka. Bolało mnie to jak cholera. Gadałem częściej do ściany niż do ludzi. Po prostu nie chciałem, żeby Jimin mnie widział. On sam tego nie chciał, więc mogłem tylko uszanować jego zdanie i się nie wtrącać. Moi rodzice starali się mnie wspierać, lecz mimo wszystko, nie umiałem się uśmiechnąć tak samo jak wcześniej. Nie raz słyszałem, jak się obawiają, że powrócę do swojej nieśmiałości i znowu się zamknę w sobie, ale patrząc na to wszystko, nawet mi to by wyszło na dobre.
No i wakacje w Busan pomogły mi odrobinę uspokoić swoje myśli i mogłem chociaż troszkę odpocząć od tego wszystkiego. Od ludzi szczególnie. Czasami się jednak zdarzało, że dostawałem telefony od ekipy z Seulu z pytaniem, czy aby na pewno już ze mną lepiej, ale wtedy szybko zmieniałem temat. Był dla mnie dyskomfortowy.
Jednak wszystko co się dobre, musiało się skończyć. Nawet nie wiecie z jaką niechęcią się pakowałem z powrotem do rodzinnego miasta. Chciałem zostać już na zawsze w Busan. Z przykrością mogłem stwierdzić, że to na ten czas niemożliwe. Mimo mojego nastawienia, pozostała we mnie reszta nadziei, że mogę być jeszcze z Jiminem, ale naprawdę mała. Tyciutka, nawet mógłbym powiedzieć.
CZYTASZ
Dancer To Forgive |Kookmin [p.jm &j.jk]
FanfictionDruga część opowieści o dwóch bratnich duszach, które odnalazły się, dzięki nieśmiałości i chęci pomocy. " - Miałeś być już zawsze moim aniołkiem stróżem. - załkałem, nie mając już siły na dalszą wymianę zdań z chłopakiem. - I nim będę. Tylko mi poz...