Park Jimin:
Dzień naszego ślubu był naprawdę cudowny, tak samo jak wesele, które trwało do późnych godzin nocnych, a można nawet powiedzieć, że do białego rana. Nie sądziłem, na serio, nie mogłem w to uwierzyć, że ja i Jungkook w końcu jesteśmy małżeństwem i już nic nie ma prawa nas rozdzielić, gdyż na palcach nosiliśmy obrączki, które miały nam do końca życia przypominać o przysięgach, które sobie złożyliśmy.
Uwierzcie albo i nie, ale najbardziej czasochłonne okazało się rozpakowywanie prezentów ślubnych. Na ślubie było dość mało osób, lecz okazało się, iż rodzina Jeongguka, która była rozsiana po całym świecie, dowiedziała się jakim cudem o naszym ślubie i codziennie do naszego domu przychodził listonosz, który przynosił nam różnej wielkości paczki z prezentami i gratulacjami... Moi teściowie stwierdzili, że ta rodzina zawsze była dziwna, bo zdecydowanie bardziej opłacalne było wysłanie koperty z pieniędzmi zamiast babranie się z paczkami i kosztami, lecz jak to ujął mój teść... "Jak się ma pieniądze to warto się nimi popisać", a mama Kookiego tylko na to przytaknęła, dodając "dobrze, że Jimin dowiaduje się o tym po ślubie i już nie może uciec". Chciałem się odezwać, że nie uciekłbym, nawet gdybym dowiedział się o tym przed ślubem, ale kiedy wszyscy się zaśmiali na jej słowa, zrozumiałem, że to był zwykły żart i byłem bliski tego, żeby kolejny raz w życiu zbłaźnić się przed teściami... Na szczęście los mnie oszczędził!
No właśnie... A jeżeli już mowa o błaźnieniu się... Jakoż niedługo po ślubie odbył się sylwester, który świętowaliśmy łącznie z urodzinami Taehyunga, które były dzień przed, urządziliśmy w domu przyjęcie, lecz tym razem było ono bardzo, ale to bardzo ogromne. Wiele ludzi, brak jakichkolwiek zasad, a w tym ja i mój mąż, którzy musieliśmy jakoś ogarniać chaos, który powstał. Nasi przyjaciela niestety byli równie upici co reszta gości, więc nie mogliśmy liczyć na ich pomoc w wyganianiu ludzi po północy. Tym bardziej, że nad ranem mieli wrócić rodzice Jungkookiego! Jak ja bym miał się z takiego czegoś im wytłumaczyć, skoro sam zaproponowałem, że w tym roku to ja się zajmę urządzeniem sylwestra i listą gości! Nie moja wina, że pisząc wiadomość na nowym telefonie Jungkooka, przypadkiem wysłałem ją do wszystkich kontaktów, które posiadał na karcie pamięci! Najgorszy był jednak nie moment, w którym do domu weszli rodzice Jeongguka, ale ten, kiedy nakryłem we własnym łóżku Jina i Namjoona podczas stosunku... Jungkookie, gdy do mnie wtedy dołączył, od razu widząc co się dzieje, zabrał mnie z pokoju i starał się uspokoić, samemu nie wierząc w to co zobaczyliśmy...
No, ale było minęło, prawda!? Wybaczyliśmy tej dwójce, bo to w końcu nasi przyjaciele. Moi teściowie za to wybaczyli mi i Jeonggukiemu, chociaż jak to sami stwierdzili, nie mieli nawet czego wybaczać, ponieważ dzięki temu mieli powód, żeby sobie z nas troszkę pożartować następnego dnia...
Aktualnie jednak już prawie całkowicie zapomniałem o tamtych wydarzeniach. Zajmowałem się prawie cały czas studiami, tak samo jak mój mąż, a wszystkie wolne chwile przeznaczaliśmy dla siebie i najbliższych. Na szczęście już jutro miały rozpocząć się ferie! I... to akurat nie była dla mnie szczęśliwa wiadomość.
- Proszę, przestań. - zatkałem sobie uszy, gdy Somin zaczęła mi opowiadać jakąś erotyczną historyjkę, w której ja i mój ukochany graliśmy główne role... Przyszedłem do niej tylko na kakao, a nie słuchać takich rzeczy! - Jestem zestresowany, a ty mi wcale nie pomagasz!
- No ale wyobraź to sobie! Jestem pewna, że nie raz zerkałeś na krocze swojego męża i zastanawiałeś się jakby to było poczuć go w sobie - stwierdziła z rozbawieniem. - Jak oswoisz się z takimi myślami to będzie ci łatwiej.
- Zaraz sobie stąd pójdę! - uderzyłem czołem o stół, przy którym siedzieliśmy, po czym docisnąłem mocniej dłonie do uszu. - Nie patrzę na krocze Jungkooka, Somin!
CZYTASZ
Dancer To Forgive |Kookmin [p.jm &j.jk]
FanfictionDruga część opowieści o dwóch bratnich duszach, które odnalazły się, dzięki nieśmiałości i chęci pomocy. " - Miałeś być już zawsze moim aniołkiem stróżem. - załkałem, nie mając już siły na dalszą wymianę zdań z chłopakiem. - I nim będę. Tylko mi poz...