- Tak, kochanie - przytaknąłem, a po chwili poczułem jak taksówkarz zatrzymuje pojazd. Byłem pewien, że nie był ani trochę tym zniesmaczony, bo pewnie nie takie rzeczy widział. Podałem mu odpowiednią kwotę za przejazd i po zabraniu swojej torby z bagażnika, skierowaliśmy się prosto do domu. Nie byłem pewny, czy moi rodzice są w domu, ale wiedziałem, że jeśli są to będą próbować mnie zaciągnąć na jakiś wspólny obiad. Jednak ja kompletnie nie miałem na to siły.
~***~
- Gdzie moi rodzice pojechali? - spytałem jak sprawdziłem czy są w domu. Niestety albo stety gdzieś wybyli. - Mówili ci coś?
- Do twojej cioci, ale nie pamiętam jak nie nazywa. - odparł z uśmiechem i podszedł do mnie, kładąc swoje małe rączki na torsie. - Gdybyś nie miał zakazu na prysznic i kąpiele w wannie to zaproponowałbym ci wspólne umycie się.
- Czemu muszę mieć pecha - jęknąłem niezadowolony. - Ale następnym razem weźmiemy? Jak będę mógł?
- Następnym razem to my będziemy po ślubie, więc jak przypuszczam, nie będziemy się wtedy tylko myć. - cmoknął mój policzek. - Niedługo będę musiał sporządzić ostateczną listę gości.
- Będę mógł z tobą? - spytałem, odkładając torbę przy stoliku w salonie. - Chcę jak najbardziej się angażować w przygotowania.
- Oczywiście, to nasz ślub, więc nawet jest wskazane, żebyśmy zrobili to razem. - ukochany ustał przede mną i z delikatnym uśmiechem, złapał mnie za dłoń. - Zjadłbyś coś? Wczoraj... Trochę zaszalałem w kuchni i zanim się spostrzegłem to ukazał mi się tort czekoladowy i sałatka z kurczakiem...
- Kochanie, z chęcią zjadłbym wszystko od razu - zaśmiałem się serdecznie, kiedy usłyszałem jego słowa. - Ale na razie skuszę się na sałatkę i potem ewentualnie zjem kawałek tego czekoladowego bóstwa.
- Okay, to chodź. - zachichotał radośnie, odsuwając się ode mnie, żebym spokojnie przeszedł do kuchni w swoim tempie.
- Od razu lepiej się czuję - przyznałem pod nosem, obserwując jak mój ukochany idzie przede mną do pomieszczenia. Brakowało mi tego widoku. Jak Jimin jest w pełni szczęśliwy. A to było tylko możliwe w naszym domu. W końcu tam obaj czuliśmy się najlepiej, to miejsce kojarzyło nam się z bezpieczeństwem.
- Niby w szpitalu też to jadłem - odparłem, kiedy już usiedliśmy wspólnie przy stole. - Ale w domu smakuje to trzy razy lepiej.
- Wiem, misiu, dlatego zrobiłem to wszystko. - posłał mi radosny uśmiech i złapał za wolną dłoń. - Bardzo tęskniłem.
- Ja też, uwierz mi, ja też - odwzajemniłem jego gest. - Ale nie musiałeś mi tego robić. Jedyne co mi jest teraz potrzebne to twój uśmiech i obecność.
- Niby wiem, ale jednak wolałem zrobić ci niespodziankę. - oparł swoją głowę na dłoni i uśmiechnął się lekko. - Wiedziałem, że się ucieszysz.
- Jesteś zbyt słodki na ten świat, przysięgam - pokręciłem głową z małym uśmiechem. - Kocham cię, kruszyno.
- Ja ciebie też kocham, misiaczku. - zachichotał, przysuwając się do mnie, żeby złożyć na moich ustach, krótki, soczysty, pocałunek. - Co być chciał porobić jutro?
- Na razie to mam ochotę na ciągłe leżenie w łóżku z moim narzeczonym - przyznałem. - Ale jak masz jakiś inny pomysł to powiedz.
- Nie możemy robić dużo rzeczy przez twoją ranę, ale chciałbym iść z tobą na nocny spacerek. Taki sam jak wtedy, kiedy przebudził mnie w nocy koszmar i poszliśmy do mojego jednego z azylów. - wyznał .
- W porządku - oparłem się wygodniej o krzesło. - Możemy iść nawet dzisiaj, ale muszę zahaczyć o małą drzemkę przed tym.
- Na spokojnie, kochanie. - pokiwał głową radośnie. - Najpierw wypocznij. Na spacer możemy iść kiedy tylko chcemy.
- Racja - westchnąłem, podnosząc się z krzesła. - Chodź na górę. Naprawdę potrzebuję się przespać. Ani trochę się nie wyspałem.
- Nie dokończysz? - zapytał, spoglądając na talerzyk z połową tortu, który dla mnie upiekł.
- Później, tort nie ucieknie - stwierdziłem. - No chyba, że mój tata wcześniej wróci, wtedy może i ucieknie.
- Tu masz rację. - zaśmiał się cicho i podniósł się również z krzesła, ustając koło mnie i złapał moją dłoń.
- Podniósłbym cię, kruszyno, ale lekarz odradził mi nawet nosić najmniejsze ciężary - powiedziałem z westchnięciem. - Czuję się taki ograniczony przez to wszystko. Ale to chyba tylko kwestia przyzwyczajenia.
- Jak tylko rana się zagoi to wszystko wróci do normy. - starał się mnie pocieszyć. Wiedziałem, że nadal się obwiniał za to zdarzenie, lecz nie mówił tego głośno. - Zobaczysz, razem przetrwamy wszystko.
- Wiem, kochanie - złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach. - To co, idziemy się przytulać, całować i się trochę przespać. Myślę, że to świetny plan.
- A co z dramą, pocky i lodami? - zapytał, odrywając się od moich ust z mlasknięciem.
- Możemy przecież jednocześnie dawać sobie buzi, jeść i oglądać - zauważyłem z rozbawieniem i trzymając jego dłoń wszedłem po schodach na piętro, a następnie do naszego pokoju. Ostrożnie położyłem się na łóżku w wygodnej pozycji, tak aby rana mnie nie bolała. Jimin w tym czasie przygotował komputer i słodkości, a ja nie mogłem się doczekać aż położy się obok mnie i będę mógł w końcu wytulić i wycałować go za cały ten czas.
----------------------------
Hej, kochani ^^
Jak rozdzialik?
NAH, CO TO BĘDZIE CO TO BĘDZIE, GDY PRZYJDZIE 05.07? ;-;-;-;-;
Do następnego, ludziki ^*^
CZYTASZ
Dancer To Forgive |Kookmin [p.jm &j.jk]
Fiksi PenggemarDruga część opowieści o dwóch bratnich duszach, które odnalazły się, dzięki nieśmiałości i chęci pomocy. " - Miałeś być już zawsze moim aniołkiem stróżem. - załkałem, nie mając już siły na dalszą wymianę zdań z chłopakiem. - I nim będę. Tylko mi poz...