Całą resztę wesela spędziliśmy dobrze się bawiąc z resztą ludzi. Mi i Jungkookowi udało się wytrwać do samego końca, lecz od razu po powrocie do domu, rzuciliśmy się do naszego łóżka, nie mając siły nawet pójść się umyć. Mój misio dodatkowo ledwo chodził przez promile alkoholu, które sprawiły, że zdążył dwa razy zwymiotować w drodze powrotnej do domu. Jego rodzice, jakoż także wypili okazjonalnie, nie mogli prowadzić swojego samochodu, dlatego mój ukochany podczas powrotnego spaceru miał duże pole do popisu, jeżeli chodzi o wymioty. Gdybyśmy wracali samochodem to pewnie nazajutrz musiałby to sprzątać, a tak tylko leżał w łóżku, czując się fatalnie, a ja jak mu obiecałem, najzwyczajniej w świecie się nim zająłem, co oczywiście wynagrodził mi czułościami. Kochałem go najbardziej w całej galaktyce i byłem szczęśliwy, że to co jest między nami nie wygasa i codziennie cieszymy się swoją obecnością coraz bardziej. Tego przez pół roku mi brakowało. Poczucia, że kogoś kocham i sam jestem kochany...
~***~
Parę dniu później, czyli trzynastego października, wypadały moje urodziny, a także moja rocznica z Jungkookiem. Dzień ten wypadał w sobotę i od samego przebudzenia się, mojemu misiowi udało się wywołać na mojej twarzy uśmiech, ponieważ, gdy tylko otworzyłem swoje oczy, zobaczyłem na szafeczce koło łóżka przepiękny bukiet róż, podobnych do tych, które dostałem, kiedy kruczowłosy poprosił mnie o chodzenia. A dodatkowo parę minut później chłopak zjawił się ponownie w pokoju ze śniadaniem na tacy, które zaraz mi podał i złożył życzenia, a ja w ramach podziękowań słodko go pocałowałem. Takie poranki mogłem przeżywać codziennie i na pewno by mi się nigdy nie znudziły. Były za bardzo wspaniałe.
- Jungkook-ssi, ale gdzie idziemy? - spytałem kolejny raz ukochanego, którego dłoń mocno ściskała moją. Zaraz po śniadaniu, wyznał mi, że zabiera mnie w pewne miejsce, ponieważ przygotował dla mnie niespodziankę z okazji tych dwóch ważnych wydarzeń. Było dość cieplutko, jak na październikowy poranek, ale po południu zapowiadali deszcze, dlatego nie rozumiałem, dlaczego postanowił urządzić to wszystko na dworze.
- Zobaczysz, jesteśmy już niedaleko - puścił mi oczko. - Ale daję słowo, że spodoba ci się.
- Misiu, będzie padać. - zatrzymałem nas na chwilkę, żeby spojrzeć na niebo. - W domu nie ma twoich rodziców, więc mogliśmy tam zostać.
- Nie mogliśmy, no chodź - pociągnął mnie za rękę, ruszając dalej. - Spokojnie. Wszystko jest załatwione i jak będzie padać, będziemy i tak mogli tam zostać.
- Idziemy nad jeziorko? - zapytałem zdziwiony, widząc, że skręca w kierunku lasku. - Jungkookie~!
- Tak - odpowiedział. - Nic więcej ci nie mówię. Sam zobaczysz.
- No dobrze. - wymamrotałem pod nosem, idąc posłusznie za swoim chłopakiem, który najwidoczniej nie mógł się doczekać, aż będziemy na miejscu. Miał mi nic nie kupować w moje urodziny, więc co mógł wymyślić?
- Zamknij oczy - zatrzymał nas kiedy już dochodziliśmy do celu i posłał mi delikatny uśmiech. - Nie bój się.
- Um... - zmieszany spojrzałem na jego twarz, ale widząc ten cudowny uśmiech pokiwałem delikatnie głową, zamykając swoje oczy.
- Teraz daj swoją łapkę, ale nie podglądaj dopóki ci nie powiem, że masz je ponownie otworzyć. - poprosił, z powrotem łapiąc mnie za dłoń. Tylko w jego uścisku czułem się bezpieczny i mu ufałem w pełni. Był wyjątkowy w każdym calu.
- Otwórz oczy. - Niepewnie pokiwałem swoją głową, otwierając delikatnie jedno oko. - Drugie też otwórz - zaśmiał się cicho. - I poczekaj chwilę. Zaraz zobaczysz swoją niespodziankę.
CZYTASZ
Dancer To Forgive |Kookmin [p.jm &j.jk]
FanfictionDruga część opowieści o dwóch bratnich duszach, które odnalazły się, dzięki nieśmiałości i chęci pomocy. " - Miałeś być już zawsze moim aniołkiem stróżem. - załkałem, nie mając już siły na dalszą wymianę zdań z chłopakiem. - I nim będę. Tylko mi poz...