Park Jimin:
Parę dni później, kiedy rodzice Jungkookiego wrócili do domu, zabrali go do szpitala, gdyż poprzedniego dnia rana zaczęła lekko krwawić i wszyscy chcieliśmy się upewnić czy to nić poważniejszego. Niestety ja musiałem zostać w domu, gdyż nazajutrz miałem ważny egzamin na studiach i zależało mi na tym, żeby jak najlepiej go zdać. W końcu nie pokazałem się od dobrej strony, kiedy przez sytuację z Kookiem, opuściłem całkiem dużo wykładów. Jednak udało mi się je ogarnąć i teraz z materiałem byłem na bieżąco. Byłem z siebie dumny, że udało mi się tyle nadrobić w tak krótkim czasie.
Siedziałem sobie aktualnie w salonie, w grubej, granatowej, nakładanej bluzie mojego narzeczonego, popijając spokojnie herbatkę malinową, pod cieplutkim, bawełnianym kocykiem. W drugiej z dłoni trzymałem plany ślubu, gdyż zaraz po upewnieniu się, iż wszystko umiem, zabrałem się za sprawy związane z tak ważnym dniem w życiu moim i mojego misia. Listę gości udało nam się sporządzić dość szybko, więc zaraz zaczęliśmy ustalać także inne ważne rzeczy. Byliśmy ze sobą pod wieloma pretekstami zgodni, dlatego wszystko szło nam prędko. Jednak pozostało parę pierdółek, którymi postanowiłem zająć się sam. Jutro mieliśmy jechać zobaczyć salę weselną, którą rodzice Kookiego wynajęli specjalnie dla nas. Gdyby nie oni i ich znajomości, zapewne musielibyśmy za tym czekać bardzo długo.
W pewnym momencie usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Nikt nie zapowiadał nam się z wizytą, a Ggukie miał klucze, więc zacząłem zastanawiać się kto to może być.
Odłożyłem wszystko co miałem w dłoniach na stolik i poszedłem otworzyć drzwi, opatulając się bardziej kocykiem.
- Hej, Jiminnie! - przywitała mnie w progu, rozpromieniona Somin. - Mogę wejść?
- So, co robisz tu o tak później porze?! - zapytałem przestraszony, zapraszając ją do środka.
- Wyszłam na spacerek, aby wasz przyjaciel, a mój mąż mógł pozostać przy życiu - zaśmiała się pod nosem, wchodząc w głąb domu. - Dawno mnie tu nie było, więc stwierdziłam, że przyjdę w odwiedziny.
- Jesteś prawie na półmetku ciąży, więc wszyscy się martwią. - położyłem jej dłoń na ramieniu. - Napijesz się czegoś? Jestem sam w domu, więc możemy gadać o wszystkim.
- Nalej mi proszę wody, albo jakiegoś soku - westchnęła, gładząc się po brzuchu. - Opowiedz mi lepiej jak czujesz się tuż przed ślubem.
- Na razie spokojnie. Zacznę panikować tydzień przed. - pomogłem usiąść jej na kanapie, po czym ruszyłem do kuchni, żeby nalać przyszłej mamie wody. - Proszę., - wyszeptałem, podając jej szklankę.
- Dziękuję - posłała mi radosny uśmiech i upiła łyk cieczy. - Nie martw się. Najpierw jest dużo stresu, a jak przyjdzie co do czego to wesele mija strasznie szybko i nim się obejrzysz będziecie już małżeństwem.
- Nie tego boję się najbardziej... Wspólnie z Kookiem postanowiliśmy nie robić nocy poślubnej, lecz co potem? - spojrzałem zawstydzony i zmartwiony na rówieśniczkę. - B... Boję się stosunku...
- Powtarzam. Nie martw się - zaśmiała się cicho, pod nosem. - Wszystko przyjdzie samo, a Jeongguk odpowiednio o ciebie zadba. Gdy obaj poczujecie, że to ten moment po prostu to zrobicie.
- Somin, było wiele takich momentów. Za każdym razem musiałem się wystraszyć. Nie chcę zniszczyć nam podróży poślubnej. - wyznałem szeptem, czując pieczenie na policzkach.
- Nie zniszczysz. Gguk przecież nie będzie niczego od ciebie wymagał i naciskał, prawda? - posłała mi przyjazny uśmiech.
- Ale to podróż poślubna. - jęknąłem, opadając na kanapę. - Będę jego mężem. Mamy po dwadzieścia lat. A misio mówił mi, że chciałby już to zrobić.
CZYTASZ
Dancer To Forgive |Kookmin [p.jm &j.jk]
FanfictionDruga część opowieści o dwóch bratnich duszach, które odnalazły się, dzięki nieśmiałości i chęci pomocy. " - Miałeś być już zawsze moim aniołkiem stróżem. - załkałem, nie mając już siły na dalszą wymianę zdań z chłopakiem. - I nim będę. Tylko mi poz...