- Okay - odpowiedział Seok, podnosząc się z krzesełka, żeby ruszyć spokojnym krokiem w kierunku pierwszej zauważonej pielęgniarki.
~***~
Operacja Jungkook przedłużała się dla mnie w nieskończoność. Tabletki, które otrzymałem od pielęgniarki sprawiły, że przestałem płakać. Zamknąłem się tylko w sobie i rozmyślałem nad tym co teraz będzie i co było. Słyszałem, że Namjoon i Hoseok jeszcze bardziej zmartwili się moim stanem, ale nie potrafiłem się uśmiechnąć i udawać, iż czuję się dobrze, gdyż to byłoby jedno wielkie kłamstwo. Jedyne czego pragnąłem to widok mojego narzeczonego, który uśmiechem na ustach powiedziałby do mnie "Koteczku, nic mi nie jest" po czym pocałowałby mnie z miłością, której tak bardzo potrzebowałem do tego, żeby chociaż podnieść się rano z łóżka. Od dawna wiedziałem, że jestem zależny tylko i wyłącznie od Jungkooka. To on był mi potrzebny do normalnego funkcjonowania i szczęścia. Nie wyobrażałem sobie dalszego życia bez jego obecności. Po prostu mojej przyszłości nie było bez czarnookiego. Każdy kto mnie znał doskonale powinien zdawać sobie z tego sprawę.
W końcu po jakimś czasie przez drzwi do sali operacyjnej wyszedł lekarz. Czekałem na to. Ale z drugiej strony to był to dla mnie bardzo stresujący moment.
- Przepraszam. - podbiegłem do mężczyzny, łapiąc go za ramię, gdyż mój głos był bardzo cichy. W końcu nie odzywałem się parę godzin. - J-ja jestem narzeczonym chłopaka, który z-został dźgnięty nożem.
- Rozumiem - posłał mi delikatny uśmiech. - Przez to, że pański narzeczony stracił bardzo dużo krwi musieliśmy wykonać transfuzję. Lecz wyeliminowaliśmy zagrożenie życia. Gdyby napastnik wyciągnął nóż, skończyłoby się to dla niego gorzej. Ale teraz pan Jeon będzie musiał dużo odpoczywać i regenerować siły. Nóż nie trafił w żaden z narządów, lecz i tak został zraniony dość poważnie.
- A-ale żyje? - spojrzałem w oczy lekarza z widoczną nadzieją. - Wyjdzie z tego?
- Żyje i wyjdzie z tego, ale jak mówiłem, musi się oszczędzać - pokiwał głową. - A teraz, przepraszam. Muszę iść do innych pacjentów.
- D-dobrze i... Dziękuję - pokiwałem szybko głową i odsunąłem się od mężczyzny, który i tak ruszył w swoją stronę. - Mój misio żyje.
- Żyje - Hoseok posłał mi szeroki uśmiech. - Mówiliśmy. To jest twarda sztuka.
Nie zdążyłem na to odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy jak przez drzwi wychodzą kolejne osoby. Tym razem to były pielęgniarki, które wiozły mojego ukochanego na sale.
- Jungkookie! - uniosłem nieco głos, podchodząc do łóżka, na którym leżał mój narzeczony. Był strasznie blady i oczywiście nieprzytomny... Ale ważne dla mnie było tylko to, że żył i niedługo znowu usłyszę jego głos, zobaczę dwa czarne punkciki, w których skakał iskierki miłości, no i poczuje jego dotyk na swoim ciele.
- Wieziemy go do sali numer pięć - powiedziała jedna z kobiet i posłała mi ciepły uśmiech. - Zapraszamy tam panów za pół godziny, jeśli panowie chcą go odwiedzić.
- A... Za ile s-się obudzi? - zapytałem, spoglądając na twarz pielęgniarki.
- Tego nikt nie wie - wyraz jej uśmiechu zmienił się na bardziej współczujący. - Przy jego silnej woli może się obudzić nawet jutro. Ale lepiej, żeby pospał trochę dłużej.
- R-rozumiem... - wyszeptałem, kiwając delikatnie swoją głową, po czym schyliłem się trochę, żeby złapać ukochanego za dłoń, którą pogładziłem delikatnie swoim dłońmi i ruszyłem równo z tempem pielęgniarek, które przewoziły Jungkooka do sali szpitalnej.
Spędziłem z narzeczonym cały dozwolony czas odwiedzin, mówiąc do niego i co jakiś czas całując go w dłoń, policzki czy czoło. Codziennie przychodziłem do mojego misia, a często także reszta naszych przyjaciół przychodziła ze mną, ale siedzieli w szpitalu zdecydowanie krócej niż ja. Somin czasami zapierała się nogami i rękami, żeby tylko Hoseok nie zabrał jej od przyjaciela, lecz ostatecznie i tak zawsze się go słuchała, gdy tylko wspominał o dziecku, które nie mogło ucierpieć na tej sytuacji. Tym bardziej, że zmartwiła się jeszcze bardziej stanem przyjaciela, gdy ten nie budził się już pięć dni. Lekarz mówił, że to nic takiego i czasami pacjenci potrzebują trochę więcej czasu na wybudzenie się po operacji. Każdego dnia przychodziłem do szpitala z nadzieją, że on już się obudzi albo zrobi to, kiedy będę przy nim. Ale nadzieja pozostała nadzieją, a ja nadal w nią brnąłem.
- Twój tata i twoja mama będą tu za godzinę, więc pewnie będziesz musiał się nasłuchać o tym co się działo podczas ich wyjazdu. Powiem, że ciekawa historia, twój tata się nią ze mną podzielił wczoraj. - wyszeptałem w kierunku ukochanego ze smutnym uśmiechem. Głowę miałem położoną koło jego uda, ponieważ nie za dobrze spałem od kiedy go nie było przy mnie. Zapomniałem też wcześniej wspomnieć o rodzicach Jungkooka, którzy od tych paru dni przychodzili tak często jak mogli. Niestety nigdy nie przyszliśmy razem z powodu mamy mojego narzeczonego. Można powiedzieć, że byłem z nią trochę skłócony.
Nagle poczułem ruch koło swojej głowy, dlatego zaskoczony spojrzałem się na twarz Jungkooka. Myślałem na początku, że mam jakieś omamy, ale on naprawdę się budził! W końcu! Tak na to czekałem!
- Misiu! - szybko podniosłem się z krzesełka, które prawie się przewróciło i ująłem delikatnie twarz mojego narzeczonego w dłonie.
Przez chwilę się nie odzywał i z całej siły starał się, żeby otworzyć swoje oczy. I w końcu to zrobił. A ja poczułem, że znowu żyję. - Hmm? - wychrypiał. - Gdzie jestem?
- W szpitalu, Jungkookie. - pocałowałem lekko jego usta, czując jak z moich oczu wypływają łzy szczęścia. - Nie ruszaj się, pójdę po lekarza.
- Poczekaj - zatrzymał mnie na chwilę przy sobie. - On... Coś ci zrobił? - wyszeptał, oblizując swoje wargi po chwili. Domyślałem się, że były naprawdę suche.
- On? - zdziwiłem się, przecierając wolną dłonią swoje policzki. - Masz na myśli Jongsuka?
Westchnął ciężko, poprawiając się na łóżko, co sprawiło, że syknął. - T-tak.
- Kochanie, nie ruszaj się. - spojrzałem prosząco w oczy ukochanego i pociągnąłem cicho swoim nosem. - Nie martw się. Jestem cały. - posłałem mu delikatny uśmiech. - Zaraz wracam. - pogładziłem jego policzek ostatni raz i ruszyłem w kierunku wyjścia z sali, biegnąc w kierunku gabinetu, w którym urzędował lekarz prowadzący mojego ukochanego. Wytłumaczyłem krótko mężczyźnie, że mój narzeczony się obudził, a następnie wróciłem ze starszym na salę.
----------------------
Hejka, ludziki ^^
WYBIŁO NAM 200 OBSERWUJĄCYCH!!! KOCHAMY WAS WSZYSTKICH, BOSZ <3333 TO DLA NAS NAPRAWDĘ WIELE, KOCHANI <333 CIESZYMY SIĘ, ŻE SĄ TU TAKIE CZYTELNIKI, KTÓRYM NA TYLE PODOBAJĄ SIĘ NASZE PRACE, ŻE OBSERWUJĄ NASZ KANAŁ, CZEKAJĄC ZA NOWOŚCIAMI ^^ IM WAS WIĘCEJ TYM MY MAMY WIĘCEJ WENY DO TEGO CO ROBIMY <33333
Jak się czujecie po comebacku...? Ja osobiście umarłam :')))) Wszyscy mnie zabili z naciskiem na Taehyunga... Ogólnie to wszystkie piosenki z nowego albumy są zajebiaszcze ^^ Kosiam ich za to wszystko coraz bardziej! Dopatrzyłam się też wielu faktów potwierdzających prawdziwość Jikooka! <3333
A wy ludziki? Ktoś zamówił już album? Jak tak to którą wersję?
Do następnego, ludziki ^*^
CZYTASZ
Dancer To Forgive |Kookmin [p.jm &j.jk]
FanficDruga część opowieści o dwóch bratnich duszach, które odnalazły się, dzięki nieśmiałości i chęci pomocy. " - Miałeś być już zawsze moim aniołkiem stróżem. - załkałem, nie mając już siły na dalszą wymianę zdań z chłopakiem. - I nim będę. Tylko mi poz...