Rozdział 55

1.3K 101 23
                                    

Jeon Jungkook:

"To nie był tylko piękny sen, prawda?" Taka oto myśl naszła mnie tuż po przebudzeniu się i ujrzeniu Jiminniego wtulonego w mój nagi tors. Porozwalane blond kosmyki włosów opadały mu na twarz, przez co wyglądał niezwykle uroczo. Poprawiłem się nieco na łóżku i pogłaskałem go po policzku, przypominając sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Najlepszego wieczoru jaki kiedykolwiek przeżyłem.

Leżałem w łóżku dobrą godzinę, zastanawiając się czy powinienem obudzić mojego aniołka, czy może jednak wstać samemu i przygotować mu śniadanie do łóżka. W końcu wyszło tak, że jedynie przyglądałem się mu i podziwiałem jak pięknie wygląda gdy uśmiecha się przez sen.Czując delikatne poruszenie się mojego skarbu na moim ciele, na mojej twarzy wykwitł szerszy uśmiech. Mój koteczek leniwie otworzył swoje śliczne, lazurowe patrzałki, po czym spojrzał nimi w moje oczy, mlaskając pod noskiem, po czym słodko wyszeptał:

- Dzień dobry.

- Dzień dobry, kochanie - cmoknąłem go delikatnie w usteczka i ostrożnie poprawiłem niesforne kosmyki jego włosów, które wpadały mu do oczu. - Wyspałeś się?

- Tak... - skinął lekko głową, wtulając ją we mnie. - To co było wieczorem... To nie sen, misiu?

- Widzę, że myślimy podobnie - stwierdziłem lekko rozbawiony i pokręciłem zaraz głową. - Nie kochanie. To nie był sen.

- Czyli to w pupie to nie woda... Muszę się umyć. - zachichotał cicho, ukrywając zawstydzony twarzyczkę w mojej skórze.

- Nie wiem jak w twojej pupie miałaby znaleźć się woda - zaśmiałem się cicho i czule ucałowałem go w głowę. - Jeśli chcesz to mogę ci pomóc wyczyścić tyłeczek..

- Wybacz... Jestem senny i nie myślę logicznie. Jak w mojej pupie mogłaby zaschnąć woda? - zachichotał, zawstydzony jeszcze bardziej. - Ja... Ja nie wiem jak go wyczyścić, więc tam troszkę potrzebuję twojej pomocy.

- Spokojnie, z miłą chęcią ci pomogę koteczku - odparłem od razu i mocno go w siebie wtuliłem. - Skarbie.. Naprawdę ci się podobało wczoraj?

- Tak, misiu. Żadne inne doznanie fizyczne, nie było tak cudowne, jak to co zrobiliśmy wieczorem. - wyszeptał z uśmiechem, spoglądając w moje oczy. - Było bajecznie...

- Dla mnie także to było jak z bajki - odszepnąłem i sięgnąłem jego miękkich usteczek. - Kocham cię, koteczku..

- Ja ciebie również kocham, misiu. - oddał mój pocałunek w słodki sposób, obejmując moją szyję rękoma. - Zapowiadają się cudowne dwa tygodnie...

- Najcudowniejsze dwa tygodnie z najcudowniejszym mężem - wymruczałem w jego wargi, a dłońmi głaskałem go po nagich plecach.

- Racja... Jesteś najcudowniejszy. - zachichotał w moje usta, dotykając małymi łapkami moje ramiona, zjeżdżając nimi niepewnie do mojego torsu. - My naprawdę to zrobiliśmy Kookie. - wyszeptał, wtulając się w moje ciało. - Nie jesteśmy już wyjątkami pośród naszych przyjaciół! Nie wiem dlaczego, ale czuję się taki... Rozluźniony i szczęśliwy!

- Martwiłeś się tym, że tylko my jeszcze tego nie robiliśmy? - spytałem, bawiąc się jego włosami. - Kochanie.. Jestem szczęśliwy, że czujesz się po tym dobrze.

- Trochę mnie to martwiło, patrząc na to, że mamy dwadzieścia lat, a ty masz swoje potrzeby, misiu. - uśmiechnął się lekko. - Czuję się wspaniale, ale no... Moja pupa się nie do końca do tego zalicza - zachichotał.

- Mamy tyle samo lat, koteczku, ty także masz swoje potrzeby - szepnąłem, muskając jego policzek. - Jeśli chcesz.. To mogę ci później pomasować tyłeczek aby tak nie bolał.

- Zobaczymy. - zachichotał cichutko, naciagając bardziej kocyk na swoje ciałko, żeby nie odkrywał jego torsu, kiedy się podniósł do siadu. - Chodźmy może coś najpierw zjeść. Jestem bardzo głodny.

- Zgoda - ziewnąłem przeciągle, także podnosząc się do siadu i poprawiłem koc tak, aby zasłaniał moje krocze. - Jiminnie, wiesz o tym, że nie musisz się mnie wstydzić, prawda?

- Tak, wiem, misiu. - skinął głową, poprawiając delikatnie swoje włosy. - Ale nie lubię się jakoś zbytnio chwalić swoim ciałem, bo tak naprawdę nie mam czym. - musnął ustami mój policzek.

- Oj skarbie.. - westchnąłem cicho, kręcąc przy tym głową. - Masz najpiękniejsze ciało na świecie i mógłbym podziwiać je godzinami, więc nie mów mi, że nie masz się czym chwalić. Chociaż w sumie bardzo mnie to cieszy, że nie chcesz pokazywać innym swojego ciałka.. Ale dla mnie możesz robić wyjątek - posłałem mu szeroki uśmiech i musnąłem delikatnie jego usteczka.

- Dla ciebie mogę przez dwa tygodnie w ogóle nie zakładać na siebie ubrań. - zaśmiał się cicho. - Ale będzie mi zimno.. Nie wiem czy chcesz ryzykować tym, że się rozchoruje i moja pupa ci się nie odda przez resztę wyjazdu.

- Wizja oglądania ciebie bez jakichkolwiek ubrań jest bardzo kusząca, jednak wolałbym abyś nie chorował - pochyliłem się w jego stronę i musnąłem ustami jego gołe ramię. - Poza tym, zawsze wyglądasz pięknie i nie musisz chodzić nago, aby mi się podobać.

- Obiecuję, że gdy kiedyś będziemy mieli własny dom, spotka cię taki tydzień, że ani razu nawet majteczek nie założę. - zagryzł lekko dolną wargę. - Ale teraz... Wstrzymam się z tym.

- Zapamiętam sobie twoją obietnicę - oblizałem swoje wargi, starając się nie wyobrażać sobie tej śmiałej obietnicy rówieśnika. - Może chodźmy już na śniadanie. Mówiłeś, że jesteś głodny, więc musimy to jak najszybciej zmienić.

- No cóż... Czekam aż podniesiesz swoje szanowne cztery litery i weźmiesz mnie na ręce. - znów poprawił koc na swoim ciałku.

- Ale kocyk zostaje na łóżku - zaśmiałem się cicho i ostrożnie przyciągnąłem go do siebie, aby móc wziąć go na ręce. Oczywiście przez to koc nie zasłaniał już jego cudownego ciałka, a ja uśmiechając się szeroko, wstałem z moim ukochanym w ramionach. - Jest ci zimno i chcesz się ubrać czy może poszalejemy i zjemy śniadanie nie mając na sobie kompletnie nic? - spytałem, zerkając w jego oczka.

- Uh.. - zarumienił się mocno, zamykając swoje lazurowe oczka. - Widząc to podekscytowanie z twojej strony, nie miałbym serca się teraz ubrać...

- Oh, koteczku.. To kochane - cmoknąłem jego nosek i usteczka. - Nie wstydź się.. Jak zjemy śniadanko to będziesz mógł się już spokojnie ubrać.

- Mhm... Mając zaschnięte płyny męża w sobie... - spojrzał na mnie z uniesioną brwią, po czym cicho zachichotał.

- Dobra.. Więc trzeba będzie jeszcze zaliczyć kąpiel - stwierdziłem. - Przed czy po śniadaniu?

- Po. - wydął dolną wargę. - Twój koteczek jest bardzo głodny.

- Dobrze, dobrze - posłałem mu lekki uśmiech i posadziłem zaraz na krześle przy stole. - Mój koteczek dostanie zaraz pyszne śniadanko.. Znaczy, mam nadzieję, że będzie pyszne, ale z moimi umiejętnościami kulinarnymi możemy spodziewać się wszystkiego.

- Świetnie gotujesz, misiu. Nie zaprzeczaj, bo i tak ze mną nie wygrasz. - posłał mi słodki uśmiech. - Mój osobisty, nagi kucharz...

- Kochanie, wiem, że jesteś głodny, ale nie pożeraj mnie wzrokiem, bo kto ci wtedy śniadanko zrobi? - spytałem, posyłając mu rozbawiony uśmiech.

- Jungkook! - pisnął zawstydzony, ukrywając swoją twarz w dłoniach.

- Ja też cię bardzo kocham! - zaśmiałem się wesoło i zająłem się przygotowaniem jedzonka dla mojego koteczka.

Dancer To Forgive |Kookmin [p.jm &j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz