Rozdział 2

1.2K 110 134
                                    


- Sztywniak... - odwróciłem głowę, słysząc znienawidzony głos. Jongsuk opierał się o ścianę i przyglądał naszej dwójce. Tylko jego mi tu, kurwa, brakowało. - Marny chłopak. Przegrany kochanek. Żałosny frajer. - pokręcił głową z rozbawieniem. - Mi nie jest przykro z tego powodu, że zerwaliście. Czy to znaczy, że jestem najlepszym z gości na tej imprezie?

***

- Nikt ciebie nie prosił o zdanie - warknąłem, podnosząc się do góry. - Jesteś nic niewarty. Jestem wręcz pewien, że maczałeś palce w tym całym pocałunku po występie. Tylko na tyle cię stać, musiałeś mi zepsuć związek, bo sam jesteś ścierwem i nikt cię nie chce.

- Możliwe. - wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko. - Ale to mi teraz Jimin ufa najbardziej. Płakał w moją koszulę, kiedy go zdradziłeś. Dziękował mi, że jestem. - spojrzał mi w oczy z kpiną. - Mówiłem, że masz się nim nacieszyć. Straciłeś swoją szansę i to było do przewidzenia. Nie ma to jak zrobić z chłopaka homosia samemu będąc hetero. - prychnął. - Niedługo będę się pieprzył z Jiminem i mogę ci przysłać, jakieś pikantne scenki z całego stosunku, ale porno będziesz musiał sobie sam kupić. Chociaż nie wiem czy heteryka to podnieci.

- Ty jeszcze masz czelność mówić coś takiego? I oszukiwać go? Co ci on do kurwy zrobił? - czułem jak moje ciśnienie podskakuje do góry w zawrotnym tempie. - On na to nie zasługuje. Znajdź sobie inną dziwkę i ją sobie wykorzystuj. Jesteś nic niewartym gównem, które nie powinno żyć. Mam nadzieję, że życie ci się odpłaci i skończysz w piekle. Zobaczysz, Jimin jeszcze do mnie wróci, a ja będę ci się śmiał w twarz.

- Nie wróci do ciebie. Obiecał mi to. - puścił mi oczko. - Przeleciałbym go już wtedy w sklepie, ale okazało się, że ma ciebie. No cóż. Czasem trzeba pozbywać się przeszkód. Tym bardziej, że Jiminek jest taki naiwny i seks z nieśmiałym chłopczykiem będzie naprawdę najlepiej się sprzedającym towarem. - prychnął. - No i do tego zależy mi na nim i na jego ciele. Razem z blondynkiem będziemy najgorętszą parą. Pieprzenie go będzie istnym spełnieniem marzeń. - oblizał swoje wargi na samą myśl. - No, ale to jeszcze nie ten czas. Nic nie zrobię bez jego pozwolenia. Skoro wróciłeś to pewnie i tak wcześniej czy później znów go zranisz. Wtedy wkroczę ja z cudownym pocieszeniem pełnym rozkoszy. - poprawił swoje roztrzepane włosy. - Nigdy się nie zastanawiałeś, jak cudowne ten anioł musi wydawać z siebie jęki?

- Wyjdź z tego domu, ty popieprzony psycholu - warknąłem, podchodząc do niego. - Przysięgam, że los ci się odpłaci. Ja też przy okazji - splunąłem mu prosto na twarz. Byłem zdenerwowany. - Na to zasługujesz. Na nic więcej.

- Zrobił ci loda i odebrałeś mu pierwszy pocałunek. - syknął. - I uważasz go przez to za swoją własność? I kto tu jest psycholem?

- Bo ja go kocham, a ty kurwa, nie masz uczuć - zaśmiałem się, kręcąc głową. - Nie jest moją własnością. Ale ja wiem, że on mnie kocha i ja go kocham. To jest tylko kwestia czasu aż będziemy znowu razem. Ja przynajmniej szanuję jego zdanie i jego całego. A ty nie masz za grosz współczucia i szacunku do drugiej osoby. Ja go do ciebie też nie mam, nie zasługujesz nawet na to, żeby pocałować mnie w dupę - poklepałem go po policzku. - Ty nadal jesteś psycholem. Widzisz tylko swoją przyjemność i swoje szczęście. Mówisz, że zależy ci na Jiminie, ale tylko to sobie wmawiasz. Pragniesz tylko jego ciała, które pewnie szybko ci się znudzi. Jebany egoista z ciebie, wiesz? Uwierz mi, że zrobię z twojego życia piekło. To tylko kwestia czasu.

Chłopak uniósł swój kącik ust do góry i starł ze swojej twarzy moją ślinę. - Jakoś nie ruszają mnie twoje groźby. - wymruczał, w pewnej chwili unosząc swoją pięść, którą przypierdolił mi mocno prosto w nos. Cholerny skurwysyn!

Nie dałem po sobie poznać, że cokolwiek mnie zabolało. Chociaż było zupełnie odwrotnie. Dawno nie czułem takiego bólu fizycznego. - Zobaczymy co powiesz za jakiś czas - parsknąłem śmiechem. Nie dałem mu się sprowokować. - Wyjdź już. Nikt cię tu nie chce. Tym bardziej ja.

- I tak było nudno. - ucieszony spojrzał na moją twarz. - Wrócę do swojego domu, gdzie jest twój ukochany. Może już dzisiaj zaliczę, jak powiem mu o tej konfrontacji, usuwając parę szczegółów. - odsunął się ode mnie i na pożegnanie pokazał mi środkowy palec, następnie opuszczając posesję mojego domu.

- On jest pijany, Jungkook. Nie mówił pewnie poważnie. Obaj szalejecie za Jiminem i pewnie chciał ci dogadać, żebyś się odczepił. - usłyszałem zmartwiony głos Somin. - Eh, trzeba opatrzyć ten nos.

- Nie sądzę, że był, kurwa, aż tak pijany. - warknąłem, łapiąc się za obolałe miejsce. - Naprawdę go bronisz po czymś takim?

- Nie bronię go, ale widziałam jak pił. - uśmiechnęła się lekko. - W złości można powiedzieć różne rzeczy. - westchnęła. - Chodź do łazienki.

- Poradzę sobie sam - wyszeptałem, wycierając krew, która zaczęła wypływać z nosa. Wiedziałem, że go broni. - Myślałem, że będziesz po mojej stronie - poczułem jak łzy zbierają mi się pod powiekami. - Ale się nie dziwię - parsknąłem śmiechem, pociągając nosem. - Przecież już nie jestem taki sam, więc nie warto ze mną się zadawać, prawda? - podparłem się ściany, żeby odzyskać równowagę. - Jongsuk jest idealny. Pomaga. Jest przystojny. Więc nie możesz uwierzyć w to, że coś takiego mógł powiedzieć. Też chciałbym, żeby nic takiego nie wypłynęło z jego ust. Ale prawda jest okrutna i ty też musisz się z tym pogodzić.

- Pomógł Jiminowi totalnie się nie załamać z tego co mówił, kiedy wszystkich innych blondynek odtrącił. - przytuliła mnie. - Teraz przez te słowa nie ufam mu tak jak dziś rano, ale wiem, że jak się od niego odwrócę to stracę kontakt z Jiminem, Jungkook. Nasz naiwny chłopczyk uwierzy w jego każde słowo. Odetnie się od nas i wszyscy go stracimy, a ty nie będziesz miał nawet szansy naprawić relacji z nim.

- Masz rację - wyszeptałem, czując jak zaraz rozbeczę się jak dziecko. - Możesz dzisiaj zostać u mnie na noc? Proszę.

- Jak przygarniesz też pijanego Hoseoka to z wielką chęcią. Nie chce mi się go taszczyć do domu. - wywróciła oczami. - Może idź się przejść. Trochę ochłoniesz, a ja w tym czasie zakończę ten niewypał.

- Jasne - pokiwałem głową. - Możesz tylko zrobić mi jakiś okład, bo zaraz stracę więcej krwi niż przypuszczam.

- Nie dość, że lada moment będę miała własne dziecko to jeszcze tobą muszę się opiekować. - mruknęła, ciągnąc mnie do kuchni. Wyciągnęła po chwili z zamrażarki lód, który niechlujnie rozkruszyła na blacie, po czym zawinęła go w parę ręczników papierowych, przykładając mi gotowy okład do nosa.

- Dzięki - posłałem jej niewyraźny uśmiech. - Wrócę za niedługo, ale uważaj na siebie, okej? - podszedłem do niej, żeby złożyć delikatny, braterski pocałunek na jej czole. - Musisz dbać o was.

- Spokojnie. Wiesz jaka twarda jestem. - zaśmiała się wesoło i popchnęła mnie w kierunku drzwi wyjściowych z kuchni. - Też na siebie uważaj, bo nie będę cię szukała z brzuchem po nocy.

- Pójdę do tego parku obok mojego domu jak coś to dzwoń - poprawiłem swój okład i otworzyłem drzwi od tego pomieszczenia, zaraz również dochodząc do tych frontowych. Wreszcie mogłem zaczerpnąć świeżego powietrza po tej całej imprezie. Przysięgam, że niczego bardziej w tamtej chwili nie potrzebowałem. No oprócz jakiejś ławki.

--------------------


Dziś 16 stycznia, więc mija calutki rok od kiedy istnieje @adorablejikook ^^ Z tej okazji opublikowane zostały dziś next'y wszystkich pisanych opek ^^

Może ktoś powie, jak się czujecie po drugim rozdzialiku? >< <333

No i jak tam nastawienie do Jongsuka...? xd

Do następnego, ludziki ^*^

Dancer To Forgive |Kookmin [p.jm &j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz