.24.

633 114 103
                                        

Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem. Pierwszy raz od dawna nie zasnąłem ze zmęczenia, a ze zwyczajnej przyjemności. Było ciepło, wygodnie i co najważniejsze, bezpiecznie.

Kiedy się obudziłem, za oknem było już ciemno. W domu Gerarda nadal nikogo po za nami nie było, a on sam leżał na krawędzi kanapy obejmując mnie jedną ręką w pasie.
Wiedziałem, że to co mówił wcześniej i jak się zachowywał nie było przypadkowe. Coś zdecydowanie nie grało, a ja o tym nie wiedziałem.

Jednak postanowiłem jak na razie mu to odpuścić. Odgarnąłem czarne kosmyki włosów z jego twarzy i uśmiechnąłem się na widok ślicznych długich rzęs rzucających delikatny cień na policzki. Mogło się palić i walić, ale Way zawsze wyglądał taj delikatnie i niewinnie.

Naprawdę nie chciałem wstawać, ale nie mogłem przecież zostać tak resztę nocy. Zdecydowałem, że nie pójdę jutro do szkoły, ale to nie zmieniało tego, że wracać do domu jednak muszę.

Podniosłem się najdelikatniej jak mogłem, ale misja zakończyła się niepowodzeniem i Gerard otworzył oczy.

Patrzył na mnie przez krótką chwile, po czym wstał i przetarł oczy.

-Już tak późno?

-Najwyraźniej. Muszę już wracać.

- Zostań Frank, proszę.

- Ale twoi rodzice?

- Nie będzie ich dzisiaj.- Usiadł zrezygnowany na krześle obok i westchnął.- Nie będzie ich z bratem przez kilka dni, wyjechali. Ja nie mogę ze względu na zabieg, zostałem sam.

- Naprawdę chcesz żebym został?

Pokiwał głową i znowu westchnął. Tym razem ze zmęczenia.

- Ale chodźmy do mojego pokoju. Łóżko jest wygodniejsze od tego czegoś.- Wskazał na kanapę i wzdrygnął się.

Trochę mnie to rozweseliło, nie powiem, że nie.

- A co powiem rodzicom? " Hej, słuchajcie nie wracam bo kolega boi się zostać sam w domu"? Słabe, nie sądzisz?

- No racja. Ale możesz zwyczajnie powiedzieć, że masz tyyle do nauki, że nie wyrobisz się z powrotem do domu, a kolega mieszka blisko szkoły to się zdążysz nauczyć.

- Złapią?

-Czemu nie?- popatrzył mi się prosto w oczy, a ja dalej nie mogłem przyzwyczaić się do tego, że widzi. Nie chodzi o to, że to źle, nieee... Tylko teraz był inny. Wcześniej było.. inaczej. To wydaje się bezsensowne, a jednak miało sens. Wszystko było inne. Zmieniło się, on ciągle się zmieniał, a mimo to go kochałem.

Kochałem go? Nie wiem... nie umiem stwierdzić. To było znacznie inne niż wszystkie moje znajomosci, ale nie chciałem go kochać. Był moim znajomym. To duża przeszkoda i dlatego nie chciałem tego dłużej rozpatrywać.

- Halo, Frank?- Pomachał mi dłonią przed oczami i znowu się uśmiechnął. Wszystko było bardzo słabo widoczne w słabym świetle kominka w którym ledwo się żarzyło się drewno.  Widziałem, że się uśmiecha. Miał ślicznie białe zęby.

- Mhm tak, zostanę.- również się uśmiechnąłem i pozwoliłem mu zaciągnąć się do sypialni. Jakkolwiek to brzmi, błagam bez skojarzeń.

W jego pokoju było znacznie zimniej niż w salonie. Zza okna było słychać prześwitujący wiatr, a pokój oświetlał delikatnie tlący się księżyc.
Mimo słabej widoczności dokładnie pamiętałem jak wyglada jego pokój. Ściany były w kolorze przyjemnego, lecz stonowanego błękitu, meble były dość jasne, za to dywan, pościel i zasłony były ciemno granatowe.

SING. •frerard•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz