.15.

861 125 209
                                    

Obudziłem się tak samo jak zasnąłem. W samotności.
Pokój wiał pustką, zupełnie jak mój umysł. Chyba pierwszy raz w moim barwnym życiu nie mogłem zebrać myśli. Chciałem się czymś zająć, ale najzwyczajniej w świecie wszystko sprowadzało się co coraz dziwniejszego zachowania chłopaka, co mój umysł blokował. I takim oto sposobem znajdywałem się w punkcie wyjścia.

Leżałem w bezruchu czekając na jakiś krok do przodu. Wyprzedził mnie Gee, który powoli wstał i skierował się do kuchni. Znaczy, tak się domyślam, bo w ogóle go nie słyszałem.

- Frank!- Zerwałem się naprawdę gwałtownie i udałem w miarę obudzonego, co mi nie wychodziło.- Chcesz kawy?

Dopiero wtedy zorientowałem się, że to tylko Gerard stający nad blatem w kuchni.

- Tak. Tak, możesz mi zrobić, dzięki.

Dosłownie spadłem z rozległej kanapy na zimny parkiet, co oczywiście nie przeszkodziło mi w przylepieniu się do podłogi z błogim uśmiechem na twarzy.

- Frank, nie śliń mi podłogi.

- Coo?

- Dźwięk chrapania rozchodzi się po całym domu.

Gerard się zaśmiał.

I wtedy poczułem, że cała niezręczność z dnia poprzedniego po prostu znika.
Podniosłem się z podłogi, zauważając, że faktycznie nieco się zaśliniła i zarzuciłem sobie jeszcze ciepły od mojego ciała koc na głowę.

Wyglądałem jak matrioszka. Rassija, Rassija.

Wszedłem do kuchni wiodący zapachem świeżej kawy i oparłem się plecami o blat. Tak, jestem niski.

Gerard powoli podszedł, wyciągnął do mnie ręce i po chwili zastanowienia oplótł mnie w pasie lekko się schylając jak koala.

- Gee?

Nie wiedziałem jak mam zareagować. Raz mnie przytula, raz odtrąca... ale stwierdziłem, że dla niego go normalne okazanie emocji, a pewnie akurat teraz mu tego brakuje. Rownież go do siebie przyciągnąłem odwzajemniając uśmiech.

Był chudy. Dopiero wtedy to zauważyłem. W momencie kiedy jego zebra wbiły mi się w brzuch zrozumiałem jak bardzo chudy jest Way.

-Gee?- Nie zareagował.- Gerard?- Odepchnąłem go od siebie, jednak nie puściłem, żeby nie myślał, że go odtrącam. Dla ludzi z jego sytuacją odtrącenie jest najgorsze.

- Frank, co chcesz?

- Kiedy ty ostatnio jadłeś?

- Dzisiaj. Już zjadłem śniadanie.

- Nie kłam Gee.- W jego wypowiedziach ciągle czegoś mi brakowało. Pewnego zaufania, żebym nie musiał wiecznie podważać tego co mówi.

- No daj spokój.- Nerwowo się zaśmiał.- Wiem jak się odżywiać.

- Gerard!- Potrząsnąłem nim lekko, żeby się w końcu chuj przestraszył. Jego zdrowie to nie jest rzecz, którą może się bawić.

- Ja... um... wczoraj. Rano...

- Coo? Jadłeś dobę temu?! Ty idioto, chcesz zemdleć?- Ruszyłem na bój przeszukiwania lodówki, żeby mieć pewność, że zjadł coś co wystarczy na zapełnienie żołądka po takim czasie głodu.

- Frank, ale nie bądź na mnie zły.- Podszedł i chwycił mnie niezdarnie za ramię.

- Jak mógłbym być... chociaż powinienem.

SING. •frerard•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz