Po nudnych dniach samej nauki nadszedł weekend. Leżałem w ciepłym łóżku w piątek wieczorem wpatrując się w małe urządzenie zwane telefonem.
Nie miałem za bardzo co robić. Wszystko jak grzeczne dziecko odrabiałem na bierząco. Aż sam siebie nie poznaje.Powoli zacząłem zasypiać otulony milusim kocem w serduszka (dzięki mamo), kiedy rozległ się mój kurwa jakże głośny dzwonek. Telefon upadł mi na twarz skutecznie ocucając mnie z nadchodzącego snu.
- Halo kurwa?!
- Spokojnie, Frank. Alex jutro...
- Nie ma kurwa, nie idę na nic co urządza Alex, już się przejechałem.
- Daj mi dokończyć. To kameralna impreza. No wiesz, ty, ja, Felix i Alexander. Co ty na to Iero?- Głos Malo był bardzo zachęcający. Mimo nadal bolącej twarzy. MEH KURWA.
- Nooo załóżmy, że będę. Gdzie i o której?
- Tym razem u mnie. O dziewiętnastej. Będzie fajnie, no przyjdź Ierrro...
Tak bardzo zaakcentował spółgłoskę w moim nazwisku, że aż zabolał mnie mózg. Ała.- Będę. Ale nie posiedzę z wami długo. Nie mam siły.
Usłyszałem tylko zrywane połączenie, co było definitywnym końcem konwersacji i braku zmiany zdania.
Ja to potrafię się wjebać.Resztę wieczora przeleżałem totalnie bezczynnie. Za każdym razem kiedy próbowałem zrobić coś pożytecznego, co oznacza zejść i coś zjeść, dochodziły do mnie z dołu narzekania matki, co skutecznie odciągało mnie od głodu.
Nie miałem nic innego, produktywnego do roboty. Włączyłem jakiś film i w trakcie oglądania go zasnąłem...
- Frank! Jeszcze raz zobaczę, że zasypiasz z telefonem w ręku to ci go zabiorę i skończy się takie męczenie oczu po nocy!
Ten zrzędliwy głos. No kuurwa...
Nikt nie wkurwia mnie chyba tak jak moja matka.- Ciszeeeej. Zasnęło mi się, ok?? To normalne.- Wstałem i przetarłem energicznie oczy. Czułem jak strąki moich długich czarnych włosów przylepiają mi się do policzków.
- Żeby to mi było ostatni raz.- Jej krzyk unosił się po całym domu. Skąd ta kobieta bierze w sobie tyle siły po narzekaniu na jakże okropny i męczący dzień w pracy?
Wstałem mozolnie i popatrzyłem na zegarek. Była jedenasta. Nie chciało mi się robić nic innego. Zasnąłem ponownie.
Tym razem obudziłem się już następnego dnia. Za chuja nie chciało mi się wstawać z łóżka i pójść coś zjeść, ale ból brzucha zadecydował za mnie.
Cały dzień spędziłem na totalnym opierdalaniu się. Bo kto normalny uczy się na zaś? Pfff. Słabe.Przed szóstą zacząłem się ogarniać. Nie chciałem jakoś specjalnie się przygotowywać, ale nie mogłem też wyjść wyglądając jakbym już nie żył.
Chociaż
Czemu nie?Jak zawsze załatwiłem wszystko wcześniej, przez co znowu musiałem czekać, gapiąc się w drzwi zanim wyszedłem.
W końcu stwierdziłem, że jebać to i najwyżej Malo wpuści mnie wcześniej.
Oczywiście się kurwa pomyliłem.
****
- Malo, otwórz kurwa drzwi.- stałem przed jego domem już dobre dziesięć minut
W odpowiedzi dostałem tylko wiadomość."Nie ma jeszcze siódmej."
Wredny chuj. Mogłem się tego spodziewać. Robił to specjalnie.
- Otwórz proooszę?
Nic. Dlatego czekałem dalej. Pięć minut. Aż w końcu wybiła równo dziewiętnasta i drzwi od jego, dość skromnego domu nareszcie otworzyły się, wpuszczając mnie do środka.
- Popierdoliło cię? Zimno zaczyna się robić.
- Wiem.- Odpowiedział bardzo zadowolony z tego co zrobił i zamknął za mną drzwi.
- Jesteś serio wredny.- Popchnąłem go lekko na ścianę i automatycznie poszedłem w kierunku salonu. To logiczne, że jak któryś z nas zaprasza tych drugich, rodziców nie może być w domu. Czasami niektórzy przynosili jakieś prochy i alkohol. Nie groźne, zwyczajne polepszacze humoru.
Usiadłem na obszernej kanapie i czekałem na resztę.
Alexander i Felix pojawili się dopiero jakieś dwadzieścia minut po siódmej. Czyli tylko ja pilnuje godzin. Taa.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromne ilości butelek niesionych przez Felixa.
Alex nic nie mówiąc wszedł uradowany do salonu i nie zwracając uwagi na innych rzucił na stolik opakowanie z białym proszkiem.
Wszyscy zamilkli, bo po co było cokolwiek mówić? Wszystko było już wiadome, zaczyna się naprawdę ciekawa zabawa.
- Skąd masz?- Pierwszy odezwał się Malo, lekko zszokowany tym jakie przestępstwo niedługo popełnimy w jego domu.
- Ważne skąd? Ciesz się, że jest i co najważniejsze ja stawiam.
- A piwo?- Miedzy chłopakami toczył się nieco stresujący dialog, bo każdy dobrze wiedział, że pytania są tu zbędne. A ja nie miałem zamiaru się wtrącać.
- Co piwo? Felix przyniósł.
- No wiem, ale chyba nie macie zamiaru tego mieszać?
Odpowiedziała mu głucha cisza, przez co po chwili każdy wrócił do swoich zajęć. Ja, do cichego czekania na to co się stanie.
Alex rozłożył każdemu po równo i postawił otwarte butelki obok.
- Ty pierwszy Iero.
- Dlaczego ja?- Prawda była taka, że się trochę bałem. Słabe? No cóż. Nigdy nie łączyliśmy tego z procentami.
- Bo coś za cichy dzisiaj jesteś. No dawaj, nie łatwo było to dla was załatwić.
Rozejrzałem się po wszystkich z błagalnym wzrokiem. Nie chciałem w ogóle tego robić, a co jeszcze mówić jaki pierwszy. Niestety każdy wyglądał jakby tylko na to tylko czekał.
W końcu zebrałem się w sobie, pociągnąłem długi łyk alkoholu i pochyliłem nad równo ułożonymi kreskami.
A potem coś poszło bardzo nie tak...
Obudziłem się w bardzo cichym pomieszczeniu. Wszędzie pachniało bardzo sterylnie, ale nie miałem siły i chęci otworzyć oczu. Po chwili wrócił mi słuch i usłyszałem miarowe pikanie. Czyli szpital.
Ok, przesadziliśmy, ale, że aż tak?Zacząłem powoli się poruszać. Placami, w końcu całą ręką. Bardzo, ale to bardzo nie chciałem otwierać oczu, ale nie miałem wyboru, kiedy poranne promienie słońca padły mi na twarz.
Przetarłem dłońmi oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu siadając. W środku znajdowało się dosyć mało aparatury, czyli nie było ze mną aż tak źle.
W zasadzie, to czułem się bardzo dobrze. Odczepiłem od siebie jakieś wkurwiające kabelki i nagle poczułem suchość w gardle. Musiałem kogoś zawołać, bo przecież mogłem się udusić. Tak?Wstałem i skierowałem się do oszklonych drzwi. To chyba nie był za dobry pomysł, bo moje ciało jak i umysł nie działały do końca prawidłowo. Zachwiałem się, ale pchnąłem ciężkie drzwi i wyszedłem na korytarz. Dopiero wtedy ogarnąłem, że jestem ubrany w moją bluzę. Czyli byli tu już rodzice i o wszystkim wiedzą, super.
Podniosłem wzrok chyba w najgorszym momencie i w miejscu jakim mogłem to zrobić.
Za kolejną szklaną ścianą, w oddali stał Gerard. Bez ciemnych okularów.Słabo kojarzyłem co się dzieje. Ale dokładnie pamiętam moment, w którym popatrzył mi prosto w oczy. I wybuchł płaczem.
![](https://img.wattpad.com/cover/108418329-288-k61753.jpg)
CZYTASZ
SING. •frerard•
FanfictionSing it for the blind~ O dwóch młodych chłopcach, którzy tylko wspólnie mogli widzieć świat, tak jak powinni.